Pięć psychologicznych pułapek, na które narażony jest inwestor

W ostatnim czasie można zaobserwować wzmożone zainteresowanie funduszami inwestycyjnymi. Ma to związek ze spadkiem oprocentowania lokat i rentowności obligacji oraz z poprawą koniunktury na rynkach.

Zamiast trzymać oszczędności wyłącznie na niskooprocentowanych lokatach, możemy więc wysłać nasze pieniądze do pracy, dzięki czemu zwiększamy szanse na satysfakcjonujący nas zysk. Zanim jednak przystąpimy do pomnażania naszego kapitału, warto przyjrzeć się pewnym częstym pułapkom psychologicznym związanym z inwestowaniem. Wpadając w nie, znacząco zwiększamy ryzyko niepowodzenia.

Gdy 15 września 2008 r. Bank Lehman Brothers ogłosił upadłość, nastąpiło załamanie nastrojów na rynku za oceanem. Kolejnym bankom groziło bankructwo, a amerykańska administracja starała się opanować panikę, która zaczęła rozlewać się jednak na cały świat. Ceny akcji na większości rynków leciały na łeb, na szyję, a wielu inwestorów zdecydowało się na natychmiastowe wycofanie swoich aktywów z rynków kapitałowych. Niestety robili to często w najgorszym możliwym momencie, kiedy straty były już bardzo duże.

Reklama

Jeśli ci sami inwestorzy nie poddaliby się wówczas tej powszechnej panice i nie wykonywali tak gwałtownych ruchów, ich obecna sytuacja byłaby zupełnie odmienna. Dane z największego światowego indeksu giełdowego - Dow Jones pokazują, że wbrew pozorom, kupując akcje na tamtym rynku, nawet zaraz po upadku Lehman Brothers i spieniężając je teraz, można było zarobić - i to dużo. Co prawda, początkowo indeks ten zanurkował z niespełna 11 000 pkt. (15.09.2008) do około 6500 pkt. (09.03.2009), ale w tej chwili oscyluje on już w okolicach 18 000 pkt. (zysk z inwestycji z okresu kryzysu mieściłby się zatem teraz w zakresie od około 60 proc. do nawet 275 proc.).

Instynkt stadny

- Oczywiście, nie wszystko da się przewidzieć z góry, tym bardziej jeśli mamy do czynienia z taką katastrofą jak upadek jednego z największych banków amerykańskich - mówi Monika Szlosek, dyrektor Bankowości Detalicznej i Inwestycyjnej Deutsche Banku. - Historia ta pokazuje jednak, że instynkt stadny nie zawsze działa racjonalnie, a na inwestycje powinniśmy patrzeć w dłuższym horyzoncie czasowym, ponieważ dopiero wtedy możemy faktycznie ocenić opłacalność danej inwestycji - komentuje.

Podobną opinię wyraża prof. dr hab. Małgorzata Bombol z Instytutu Bankowości Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Jej zdaniem niezwykle istotna jest świadomość inwestorów, że po drodze do celu, jakim jest zysk, mogą natrafić na trudności wynikające z faz koniunkturalnych. - Długodystansowe cele buduje się powoli i systematycznie - wyjaśnia.

Nasz umysł często zastawia pułapki sam na siebie, przez co podejmujemy mylne i pochopne decyzje. Jakie są więc najczęstsze psychologiczne pułapki, w które wpadają inwestorzy?

Niekontrolowanie swoich emocji

Istnieje wiele czynników, które mogą wpłynąć na sytuację rynkową i wywołać chwilowe zamieszanie. Napływ nieprognozowanych informacji może zaskoczyć inwestorów i sprawić, że część z nich ulegnie panice. W takich momentach lepiej zachować zimną krew i przeczekać kryzys. Nasz mózg działa wybiórczo i nie jest w stanie opanować wszystkich bodźców podczas sytuacji kryzysowych. Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji może spowodować nieracjonalne postrzeganie rzeczywistości.

Przecenianie swojej wiedzy

Wiele osób, szczególnie po pierwszych udanych transakcjach, nabiera zbyt dużej pewności siebie. W takich momentach łatwo wpaść w samozachwyt i przecenić swoje zdolności. Może to prowadzić do nierealistycznego optymizmu. Osoby takie miewają trudności w uczeniu się na własnych błędach i są często zdania, że kursy, książki i przeprowadzenie kilku udanych transakcji jest wystarczającym dowodem zdobycia wprawy inwestycyjnej, co z kolei może sprzyjać podejmowaniu coraz bardziej ryzykownych decyzji.

Pułapka codziennego handlu

Przekonanie, że istnieje prosta zależność - im większa liczba transakcji tym większy zysk. Niektórzy próbują zwiększyć swoje dochody poprzez inwestycyjną nadaktywność. Zachęcani mocnymi wahaniami na rynkach starają się wykorzystać szanse do wzbogacenia się. Jednak zwykle nie przynosi to wymiernych efektów, a inwestowanie w niestabilne walory może być ryzykowne i doprowadzić do dużych strat.

Przetrzymywanie tracących akcji lub za szybka sprzedaż zyskujących - zdarza się, że w obliczu pierwszych spadków, inwestorzy niemal natychmiast pozbywają się aktywów, preferując mniejszy, ale pewny zysk. Interpretują oni drobną przecenę zwyżkujących dotychczas wyników jako stratę, a nie jako moment przestoju. Pułapką może być również gotowość do akceptowania nawet największych spadków, mimo że przybierają charakter długookresowy lub permanentny.

Mentalne księgowanie

Czasami nie zdajemy sobie sprawy jak nieracjonalnie zachowujemy się w wydawaniu pieniędzy czy inwestowaniu. W pułapkę mentalnego księgowania możemy wpaść kiedy szufladkujemy różne pozycje finansowe i patrzymy na nie z różnych perspektyw. Na przykład, różnie oceniamy straty finansowe. Z jednej strony 5 proc. straty z 2000 zł zainwestowanych w akcje (100 zł) może wywołać u nas poczucie zdenerwowania. W końcu straciliśmy bardzo dużo - 100 zł w 1 dzień. Z drugiej strony przepłacenie wakacji w biurze podróży o tę samą kwotę, choć wiemy, że w innej części miasta czy w innym biurze jest taniej, nie robi na nas wielkiego wrażenia - w końcu to tylko 100 zł.

Według prof. dr hab. Małgorzaty Bombol, każdy z nas jest podatny na błędy we własnych osądach i założeniach. - Wobec pewnych pułapek psychologicznych jesteśmy bezbronni, bo nie mamy świadomości ich istnienia. Niestety nasz umysł jest leniwy z natury i nie chce poszerzać wiedzy o zagrożeniach, które sami tworzymy, dlatego warto wykorzystać wiedzę innych i uczyć się na cudzych, a nie swoich błędach - podkreśla.

Zdaniem Moniki Szlosek z Deutsche Banku, to m.in. dlatego właśnie dobrym rozwiązaniem może być zakup jednostek funduszy inwestycyjnych. - Inwestując w fundusze, powierzamy nasze pieniądze profesjonalistom, których wiedza i doświadczenie może nas uchronić przez nieprzemyślanymi zachowaniami, które zwiększałyby prawdopodobieństwo strat. Taki pogląd potwierdzają badania Deutsche Bank, według których 54 proc. ankietowanych (którzy słyszeli o funduszach) twierdzi, że inwestując w ten produkt, powierza się pieniądze profesjonalistom, a tylko 24 proc. jest przeciwnego zdania. - Fundusze nie wymagają od inwestora codziennej analizy wskaźników ekonomicznych i podejmowania szybkich decyzji - mówi Monika Szlosek. - Wystarczy, że określimy jaki typ funduszu nas najbardziej interesuje, a resztą zajmą się licencjonowani specjaliści, którzy zmuszą nasze pieniądze do pracy.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »