Pod kredytami we frankach tyka kolejna bomba
Kolejny wyniszczający konflikt pomiędzy bankami a frankowiczami wisi w powietrzu. Jest jeszcze szansa, żeby go zażegnać, ale może to zrobić tylko Komisja Europejska. Eksperci Europejskiego Kongresu Finansowego uważają, że powinna działać. Wszystko dlatego, że z końcem roku wygaśnie stopa LIBOR na franka.
- Propozycja Komisji Europejskiej jest jedynym dopuszczalnym rozwiązaniem - mówiła podczas odbywającej się zdalnie czerwcowej edycji Europejskiego Kongresu Finansowego Marta Penczar z Uniwersytetu Gdańskiego, prezentując stanowisko ekspertów EKF na temat propozycji KE.
O co tu chodzi? Każdy frankowicz może to sobie sprawdzić w umowie - kredyt, który zaciągnął oprocentowany jest na stopę LIBOR na franka szwajcarskiego. Na ogół jest to stopa trzy- lub sześciomiesięczna, czyli 3M lub 6M.
A potem są liczne inne zapisy dotyczące kursu walutowego, z których wiele uznanych zostało za niezgodne z prawem i z tym zgadzają się zazwyczaj sądy. Jeśli wykreślić te klauzule, to i tak z umowy niewiele zostaje. Ale jeśli wykreślić punkt pierwszy - stopę LIBOR na franka? Zostaje biała kartka, a pod nią podpisy. A to może oznaczać kolejną wojnę między frankowiczami a bankami.
Może do niej dojść już pod koniec tego roku po śmierci LIBOR. Ale dlaczego LIBOR miałaby umrzeć? Przypomnijmy najważniejsze fakty.
W marcu 2021 roku Financial Conduct Authority, czyli brytyjski Urząd Nadzoru Finansowego, który ma w swej pieczy LIBOR, potwierdził wcześniejsze wielokrotne zapowiedzi, że stawki LIBOR dla większości walut nie będą zgodne z obowiązującym prawem od końca tego roku. Jedynie dla niektórych terminów LIBOR dla dolara amerykańskiego wygaśnie dopiero w czerwcu 2023 roku.
Dlaczego do tego doszło? LIBOR narodziła się pół wieku temu, więc wcale nie jest jeszcze taka stara, żeby umierać. W tamtych czasach na największym na świecie rynku finansowym w Londynie zaczęła oznaczać koszt pożyczanego pieniądza pomiędzy bankami - w kilku różnych walutach.
Banki pożyczały sobie pieniądze na jeden dzień, na tydzień, miesiąc itp. w dolarach, funtach, frankach albo w jenach. Pożyczały te banki, które pieniądza miały za dużo (na przykład miały dostęp do tanich depozytów). Pożyczały tym, które chciały pieniądz zamienić na inwestycje.
Za pożyczony pieniądz na pewien termin banki brały pewien procent. Same zgłaszały oferty na jaki procent pożyczą pieniądze i kiedy zgłaszał się chętny - dochodziło do transakcji.
W ten sposób ustalały oprocentowanie pieniądza. Przez całe lata wszystko szło gładko, a LIBOR (w tym dla franka) stała się podstawową miarą kosztu pieniądza.
Była wzorcem, benchmarkiem. Co więcej, nawet Narodowy Bank Szwajcarii (SNB) uznał kształtowanie wysokość stopy LIBOR za cel swojej polityki pieniężnej. Nic więc dziwnego, że stopy tej używano do umów kredytowych z konsumentami i firmami, ale też do wyznaczenia oprocentowania obligacji i instrumentów finansowych o wartości idącej w biliony dolarów, franków, euro, funtów. Dlatego każdy frankowicz ma w umowie LIBOR, a takie kredyty w Polsce mają wciąż wartość bliską 100 mld zł.
Ale wszystko to zaczęło się psuć. Jeszcze zanim upadł amerykański bank Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku wiele instytucji finansowych wiedziało już, że mają poważne kłopoty. A kiedy bank ma kłopoty, inne o tym wiedzą i nie chcą mu pożyczać pieniędzy. Banki wpadły wtedy na pomysł, żeby swoje kłopoty zamaskować. Jak? Celowo zgłaszały niższą ofertę LIBOR, żeby pokazać, że w nich wszystko gra. Do tego procederu podpięli się zwyczajni przestępcy, którzy dzięki manipulacjom zarobili krocie. Wyszło to na jaw już po kryzysie. Stało się oczywiste, że dalej tak nie może być.
Ale to był tylko początek kłopotów. Bo po kryzysie banki już sobie nie ufały nawzajem i przestały pożyczać pieniądze bez zabezpieczeń. Choć LIBOR próbowano reanimować, stopa dawno przestała odzwierciedlać rzeczywiste transakcje. To tak, jakby cena pieniądza brana była z sufitu. Brytyjski nadzór uznał, że nie można utrzymywać na dłuższą metę fikcji. I ogłosił, że zgodzi się na to tylko do końca 2021 roku.
Dlaczego tak długo, skoro skandal wybuchł już prawie 10 lat temu? Bo najtęższe mózgi w bankach centralnych zaczęły się zastanawiać, czym LIBOR zastąpić. Jak mierzyć i określać koszt pieniądza? Sprawa wcale nie była łatwa. Bo tu nie chodzi tylko o umowy pomiędzy bankami, funduszami itp. - słowem pomiędzy profesjonalistami. Oni zawsze sobie poradzą. Ale chodzi o umowy ze zwykłymi ludźmi - konsumentami.
Oczywiście, sytuację można byłoby puścić na żywioł - LIBOR wygaśnie to wygaśnie, i jakoś to będzie. Takie - przez sześć ostatnich lat - było stanowisko polskich instytucji odpowiedzialnych za stabilność systemu finansowego. Żadna z nich nie wskazała co zrobić, żeby uniknąć drugiej frankowej katastrofy. Bo po śmierci LIBOR banki musiałyby ponownie umawiać się z klientami, w zakresie dotyczącym ceny kredytu. A na przykładzie sporów między nimi a frankowiczami - widać jakie byłoby to trudne.
- Z punktu widzenia umów konsumenckich i kredytów walutowych zmiana klauzuli (dotyczącej stopy procentowej) wiąże się z ogromnym ryzykiem dla banku - mówiła Aleksandra Górska, radca prawny w Deutsche Bank Polska podczas niedawnej dyskusji w Klubie Odpowiedzialnych Finansów.
Na szczęście LIBOR dla franka (podobnie jak dla innych walut) to nie tylko problem naszych frankowiczów. Dlatego sprawą zajęły się instytucje międzynarodowe, w tym Rada Stabilności Finansowej (FSB) przy G20, a także Komisja Europejska. Do problemu poważnie podeszły też banki centralne - Wielkiej Brytanii, USA, Szwajcarii i strefy euro. Dzięki staraniom szwajcarskiego SNB powstała stopa SARON dla franka. Odzwierciedla ona cenę pożyczek pomiędzy bankami, ale zabezpieczonych obligacjami rządowymi (czyli repo) na jeden dzień.
Kilka lat pracy zaowocowało pewnymi sukcesami. Połowicznymi jednak, bo skoro na rynku nie ma transakcji (bo banki nie pożyczają sobie nawzajem pieniędzy bez zabezpieczeń praktycznie na żaden dłuższy okres), to nie sposób zmusić uczestników rynków do ich zawierania. Dlatego zdecydowana większość "nowych" stóp procentowych wyliczona jest na podstawie transakcji zabezpieczonych (repo) i na jeden dzień (overnight). Taka jest właśnie stopa uznana przez Szwajcarski Bank Centralny (SNB) jako miara kosztu szwajcarskiego franka.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Nawet jeśli w Szwajcarii koszt pieniądza określa stopa SARON, to co to ma wspólnego z polskimi bankami i frankowiczami? Banki mówią: ponieważ umarła LIBOR, od przyszłego roku zmienimy umowę tak, żeby był w niej SARON. A frankowicz na to: zgoda, ale SARON minus 10 proc. I bank może wtedy zgasić światło.
Żeby tego uniknąć, można zastąpić LIBOR SARON-em z mocy prawa. Ale polscy ustawodawcy pokazali, że nie kwapią się z uchwalaniem prawa, które mogłoby załagodzić narastające konflikty. Pamiętajmy, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł już dawno, iż klauzule kursowe, uznane za niedozwolone w umowach o kredyty we frankach, można zastąpić przepisami ogólnie obowiązującego prawa. I co? W Polsce nie spieszył się, by takie prawo uchwalić.
Na szczęście Komisja Europejska doceniła wagę problemu. I przeprowadziła konsultacje, czy powinna (czy też nie) zaproponować akt prawny, w którym byłoby powiedziane, czym zastąpić nieszczęsną LIBOR. Sprawa kredytów we frankach nie jest tylko naszą rodzimą specjalnością, a problem dotyczy wielu krajów w Europie. W Polsce Europejski Kongres Finansowy zapytał ekspertów, co na ten temat sądzą.
"Naszym zdaniem zniesienie LIBOR dla CHF stwarza istotne ryzyko zakłóceń na rynkach finansowych w UE i tym samym spełnia warunki umożliwiające Komisji wykonywanie jej ustawowego uprawnienia do wyznaczania stopy zastąpienia" - napisali eksperci EKF w odpowiedzi na zapytanie KE.
A dlaczego ma być to SARON? Po pierwsze, w przeciwieństwie do umierającej LIBOR, stopa SARON jest zgodna z wymogami europejskiego prawa, czyli rozporządzenia BMR z 2016 roku, które wprowadzono po to, żeby zapobiegać nadużyciom w określaniu rozmaitych indeksów - giełdowych, cen towarów, ale także ceny pieniądza, czyli stopy procentowej. Po drugie - lepszej miary ceny franka szwajcarskiego do tej pory nie wymyślono, a żywot LIBOR się kończy.
SARON ma oczywiście swoje wady. Bo odzwierciedla koszt pieniądza na jeden dzień, ale LIBOR pokazywała koszt także na wiele innych terminów. Skoro to stopa pożyczki zabezpieczonej, wiadomo, że jak się ma zabezpieczenia, to można pożyczyć taniej. KE proponuje zastąpienie LIBOR-u na franka SARON-em na trzy miesiące (3M). A takich transakcji też nawet na szwajcarskiej giełdzie - która tę stopę wylicza - nie ma. Z tym oczywiście wiążą się także ryzyka i dla klientów, i dla banków.
- Jeśli klienci zażądają dowodów, dlaczego wskaźnik ma taką wartość, a nie inną, będzie to trudne do wykazania na podstawie transakcji - mówił podczas Kongresu Tomasz Mironczuk, prezes Instytutu Rynku Finansowego.
Bo trzymiesięczna stopa SARON powstaje dzięki matematyce. Jest obliczana metodą procentu składanego - także SARON na tydzień, miesiąc, trzy i sześć miesięcy i na rok. Do tego dochodzi jeszcze korekta tzw. premii za płynność. A to już i tak wielki sukces, choć trzeba przyznać, że to stopa ułomna. Ale jedyna szansa, żeby po śmierci LIBOR w umowach o kredyty we frankach nie pojawi się kolejna biała plama. Bo to mogłoby być powodem do ich podważania i następnej wojny.
- Eksperci uważają (...) że bardzo ważne jest, żeby procedura wprowadzania (SARON-a do umów kredytowych) była poparta bardzo szeroką akcją informacyjną (...) Powinny być starania na rzecz informacji dotyczące nowej stopy i tego, że jest to ogólnoeuropejskie podejście - mówiła Marta Penczar.
Każdego frankowicza najbardziej interesuje oczywiście to, czy po śmierci LIBOR będzie płacił więcej, czy mniej. Czyli - czy SARON 3M będzie niższa, czy też wyższa niż LIBOR 3M? Zdaniem ekspertów EKF metodologia obliczeń stopy SARON 3M i sposób "przejścia" z LIBOR powinny zagwarantować, że oprocentowanie kredytów się nie zmieni. Oczywiście do czasu, aż stopy pójdą znowu w górę. Ale to już zupełnie inny problem.
Równocześnie Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny, Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) oraz Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA) wezwały instytucje finansowe w Unii, by wykorzystały czas do śmierci LIBOR na zmniejszenie swoich ekspozycji na tę stopę. Chodzi o to, żeby banki do rozliczeń pomiędzy sobą nie stosowały już LIBOR i zawierały umowy na nowe, zgodne z prawem stopy określające cenę pieniądza w różnych walutach.
Jacek Ramotowski