Podwyżki cen biletów kolejowych. Wśród powodów inflacja i koszty prądu
- Rząd zafundował galopujący wzrost cen - stwierdził pomorski wicemarszałek, uzasadniając, dlaczego pasażerowie zapłacą więcej za podróż pociągiem. Ceny biletów zmieniają ponadto Koleje Mazowieckie, mierzące się z "drastyczną podwyżką" kosztów prądu. Wyższa stanie się również taryfa w łódzkiej komunikacji miejskiej, aby - jak wyjaśniają tamtejsze władze - zrekompensować skutki Polskiego Ładu.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
W listopadzie polsatnews.pl pisał, że część kolejowych i autobusowych przepwoźników może podnieść ceny biletów m.in. ze względu na rosnącą inflację oraz wzrastające koszty zakupu prądu. Wśród nich były Koleje Mazowieckie.
- Obecna umowa z PKP Energetyka obowiązuje do końca tego roku, w związku z czym z wyższymi opłatami będziemy mieć do czynienia od stycznia 2022 r. - mówiła wówczas Jolanta Maliszewska z biura prasowego spółki.
Okazało się, że sprawdził się "czarny" scenariusz - Koleje Mazowieckie ogłosiły, że od niedzieli 12 grudnia pasażerowie zapłacą za przejazdy o 5 proc. więcej niż do tej pory.
Przewoźnik przypomina, że pod koniec roku inflacja może sięgnąć 8 proc., a to niejedyny gospodarczy problem, z którym się zmaga. Bilety będą droższe również w związku z "drastyczną podwyżką cen energii" oraz podniesieniem płacy minimalnej.
Jak dodają Koleje Mazowieckie, droższe stały się też części, podzespoły i elementy zamienne do taboru kolejowego. Nowa taryfa spółki wejdzie w życie w chwili, gdy w całej Polsce zmieni się rozkład jazdy pociągów.
Drożej będzie również na Pomorzu, gdzie wzrosną opłaty za przejazdy pociągami Polregio i trójmiejskiej PKP Szybkiej Kolei Miejskiej. Chociaż te dwie spółki są państwowe, za organizację przewozów odpowiada wojewódzki samorząd.
Jak wyjaśnił pomorski Urząd Marszałkowski, na podwyżkę cen biletów wpływają wzrastające koszty poboru prądu, pandemiczny spadek frekwencji w pociągach i zmiana przyzwyczajeń podróżnych, którzy pracują z domu częściej niż przed nadejściem koronawirusa.
- Nie chcemy przerzucać całości kosztów na pasażerów, dlatego proponujemy wzrost cen w Taryfie Pomorskiej o około 9 proc. Dodatkowo wprowadzamy do oferty nowy bilet tygodniowy - przekazał wicemarszałek województwa Leszek Bonna.
Samorządowiec dodał, że "rząd zafundował galopujący wzrost cen przekładający się na wszystkie aspekty naszego życia". - Drożeją żywność, paliwo, gaz, energia elektryczna, a wysokie ceny prądu i paliwa to wyższe koszty transportu. Tylko w przypadku trójmiejskiej SKM w ciągu ostatnich trzech lat koszt zakupu energii wzrósł o prawie 70 proc. - wyliczył Bonna.
Jednocześnie władze regionu zapewniły, że kolejowy rozkład jazdy nie będzie uszczuplony.
Złe wieści dla pasażerów płyną także z Łodzi. W środę Rada Miejska zajmie się projektem podwyżek cen wszystkich biletów komunikacji miejskiej - średnio o 32 proc.
Magistrat przekonuje, że podróże autobusami oraz tramwajami staną się droższe, aby "pokryć straty finansowe związane z Polskim Ładem" - sztandarowym programem rządu. Łódzkie władze informują też, że "tylko w przyszłym roku miasto dopłaci około 500 mln zł do funkcjonowania transportu zbiorowego".
- Dokonaliśmy kalkulacji kosztów funkcjonowania komunikacji zbiorowej, które zmieniają się z roku na rok. Ze względu na dwie pozycje: wzrost cen energii elektrycznej i cen paliwa, a także elementu związanego z wynagrodzeniami, wyliczone koszty muszą być zrekompensowane w postaci podwyżek cen biletów - przekazał Maciej Sobieraj, wicedyrektor łódzkiego Zarządu Dróg i Transportu.
Jak zauważył, bez wyższych kosztów ponoszonych przez podróżnych "nie będzie można dalej oferować komunikacji zbiorowej na określonym poziomie".
Nowe taryfy biletowe to zmartwienie nie tylko mieszkańców większych miast. Od 1 stycznia 2022 r. więcej za podróże "zbiorkomem" zapłacą chociażby mieszkańcy 17-tysięcznego Łaska z województwa łódzkiego.
Przyczyny, o których mówią tamtejsi samorządowcy, są jednak podobne: to podwyżka płacy minimalnej oraz drożejące paliwo.
Wiktor Kazanecki