Polacy nie będą w stanie spłacać kredytów

Skutki pandemii koronawirusa uderzą w portfele kredytowe. Wakacje od spłaty rat przesuną moment prawdy, który najmocniej objawi się prawdopodobnie w czwartym kwartale.

Jeszcze nie widać wpływu pandemii na wzrost udziału kredytów, które nie są spłacane terminowo, natomiast trzeba liczyć się z tym, że ten efekt nastąpi prawdopodobnie za kilka miesięcy.

- Pierwszym sygnałem pogorszenia się sytuacji jeśli chodzi o spłacalność kredytów będą krótsze - 30 dniowe opóźnienia, ale to nie jest stabilny i miarodajny wskaźnik.  Właściwym predyktorem są dopiero 90-dniowe opóźnienia w spłacie rat. Jeżeli uwzględnimy 3-miesięczne wakacje kredytowe, to istotnego pogorszenia spłacalności kredytów spodziewam się w czwartym kwartale - mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej.

Reklama

Te wakacje to możliwość zawieszenia spłaty rat kredytowych na okres od trzech do nawet sześciu miesięcy (każdy bank robi to według swojej konstrukcji).

Według danych Związku Banków Polskich, na koniec kwietnia łączna liczba wniosków od klientów indywidualnych o odroczenia rat kredytowych przekroczyła 800 tys., a przedsiębiorcy złożyli prawie 112 tys. wniosków.

Pandemia uderzyła nagle, więc takie rozwiązania są ratunkiem dla osób, które straciły dochody, ale to odracza problem, który i tak wystąpi.

- Najgorsza sytuacja będzie prawdopodobnie dotyczyć wysokokwotowych kredytów gotówkowych i kart kredytowych - uważa prof.  Waldemar Rogowski.

A to te kategorie kredytów biły w ostatnich latach kolejne rekordy. Pod względem zadłużenia w kredytach konsumpcyjnych znaleźliśmy się w europejskiej czołówce.

Dobra sytuacja na rynku pracy i rosnące dochody gospodarstw domowych powodowała, że rosły pożyczki gotówkowe zaciągane na bardzo wysokie sumy i w ostatnich miesiącach przed wybuchem pandemii ponad 41 proc. kredytów gotówkowych było udzielanych na kwotę powyżej 50 tys. zł.

Eksperci BIK już od dawna wskazywali ryzyko tych kredytów, które się zmaterializuje w sytuacji gdy koniunktura się popsuje. Niestety, ten moment przyszedł szybciej niż można by się spodziewać.

Jednak problem będzie dotyczył również kredytów mieszkaniowych i trzeba liczyć się z tym, że część gospodarstw domowych nie będzie ich spłacać w terminie.

- Wyższą szkodowością będą się odznaczać kredyty mieszkaniowe udzielane na stosunkowo wysokie kwoty, powyżej 1 mln złotych, oraz kredyty mieszkaniowe zaciągane przez pojedynczych kredytobiorców, a także kredyty zaciągane na zakup inwestycji mieszkaniowych pod wynajem - uważa prof. Rogowski.

Jego zdaniem wyższa szkodowość szczególnie mocno ujawni się w przypadku zaciągniętych przez mikroprzedsiębiorców, przede wszystkim z branż świadczących usługi dla ludności, takich jak pensjonaty, hotele, gastronomia, które mocno dotknął lockdown.

- Grupą kredytobiorców podwyższonego ryzyka są także klienci wspólni z sektora pożyczkowego i kredytowego, czyli tacy, którzy mają zarówno kredyty zaciągnięte w bankach jak i pożyczki w firmach pozabankowych i w ich przypadku "wirus zarażenia" może przyjść z sektora pożyczkowego.

Dlaczego? Pożyczkobiorcy już przed kryzysem pandemiczym charakteryzowali się podwyższonym poziomem ryzyka. Część z nich wykorzystywała pożyczki do spłaty zobowiązań w bankach i w efekcie osoby spłacające pożyczki w firmach pozabankowych posiadają w bankach kredyty na 23 mld zł.

Pandemia i zamrożenie gospodarki oraz związane z tym długofalowe ryzyka, spowodowały błyskawiczną zmianę w podejściu do oceny klientów. Banki przykręciły śrubę z nowymi kredytami i przede wszystkim stosują gęstsze sito, przez które będą oddzielać mniej ryzykownych od bardziej ryzykownych klientów.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

- Najmocniej zaostrzyły warunki udzielania kredytów osobom uzyskujących dochody z działalności gospodarczej oraz na podstawie umowy zlecenie i umowy o działo, ale także dużo trudniej będzie uzyskać kredyt części "etatowców" jeśli są zatrudnieni w branżach, które znalazły się na bankowej liście wysokiego ryzyka - dodaje Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera.

Zaostrzenie warunków dotknęło udzielania kredytów hipotecznych jak i konsumpcyjnych - dodaje.

W przypadku kredytów mieszkaniowych dotyczy to zarówno dostępnej kwoty kredytu, podniesienia wymaganego wkładu własnego, ale także podwyższenia marż kredytowych czyli kosztu kredytu.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019

Podniesienie wymaganego wkładu może być bardzo dotkliwe, bo w przypadku największego na rynku PKO BP ten minimalny wkład wzrósł z  10 proc. do 20 proc., Pekao podniósł go z  10 proc. do 15/20/30 procent w zależności od dochodu klienta i rodzaju nieruchomości, a w ING Banku Śląskim ten wymóg jest jeszcze ostrzejszy bo wzrósł z 20 proc. do 30 proc. - wynika z danych Expandera.

Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kredyt | spłata kredytu | zadłużenie Polaków
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »