Proces Wieczerzaka, czyli kompromitacja prokuratury
Coraz bliżej końca procesu dotyczącego jednej z największych afer III RP. W przypadku sprawy Grzegorza Wieczerzaka koniec może oznaczać jego wyjście na wolność, kompromitację prokuratury i ośmieszenie wymiaru sprawiedliwości.
Po długim śledztwie i prawie rocznym procesie nie udało się udowodnić, że były szef PZU Życie działał na szkodę tej spółki, powodując straty liczone w setkach milionów złotych. Wczoraj warszawski sąd zdecydował, że Wieczerzak może wyjść z aresztu za kaucją w wysokości 2 mln zł.
Poręczenie może wpłacić sam oskarżony, ktoś z jego rodziny lub inna osoba. Może to być też firma, ale sąd musi wiedzieć, kto wpłacił pieniądze. Osoba wpłacająca kwotę przyjmuje na siebie obowiązek zapewnienia udziału oskarżonego w rozprawie i że ta osoba nie będzie np. mataczyła w sprawie - wyjaśnia sędzia Wojciech Małek z Sądu Okręgowego w Warszawie.
Gdyby się okazało, że oskarżony utrudnia prowadzenie sprawy, sąd decyduje o przekazaniu kaucji na rzecz Skarbu Państwa. Sąd jednak nie bada, czy pieniądze pochodzą z legalnego źródła. Sąd właściwie nie ma możliwości zbadania, skąd ta kwota pochodzi, bo musiałby przeprowadzić w tym zakresie stosowne postępowanie. To trudno sobie wyobrazić - dodaje sędzia. Teoretycznie takimi sprawami zajmują służby skarbowe, a nie sąd.
Zdaniem wielu komentatorów cały proces byłego szefa PZU Życie zamienia w blamaż prokuratury. Tak uważa np. poseł Prawa i Sprawiedliwości, prokurator Zbiegniew Wassermann. "Pełniący obowiązki szefa Prokuratury Apelacyjnej nie gwarantuje skutecznego działania prokuratury" - mówi. Posłuchaj:
Wassermann domaga się rezygnacji prokuratura Kapusty.