Proste sposoby na trudne czasy
Z prognoz wynika, że jednak należy liczyć się ze wzrostem cen energii elektrycznej w dłuższej perspektywie. Stąd wzrost zainteresowania między innymi umowami dotyczącymi bezpośredniego zakupu energii czy też inwestowaniem we własne instalacje wytwórcze. Tymczasem nie w pełni wykorzystuje się najprostsze metody redukowania kosztów dostaw energii. A warto zwrócić na nie uwagę.
Od wielu lat, na początku każdego kolejnego roku, stosunkowo łatwo można było przewidzieć, jak będzie kształtowała się sytuacja na rynku energii elektrycznej. Taki swoisty stan równowagi przetrwał do końca roku 2018. Zachwiała nim dopiero ingerencja państwa w ceny sprzedaży energii elektrycznej i jej dostaw.
Ustawa z 28 grudnia 2018 r. o zmianie ustawy o podatku akcyzowym - upraszczając - "zamroziła" detaliczne ceny sprzedaży energii elektrycznej w 2019 roku na poziomie z 30 czerwca, a ceny dystrybucji energii elektrycznej na poziomie z grudnia 2018 roku. Brak rozporządzeń wykonawczych oraz rozbieżności w interpretowaniu nowych przepisów doprowadziły do tego, że zarówno sprzedawcy energii elektrycznej, jak i jej odbiorcy, wchodząc w nowy rok, nie do końca wiedzieli, na czym stoją.
- Aktywność sprzedawców energii elektrycznej w pozyskiwaniu nowych klientów jest teraz o około 90 proc. mniejsza niż rok temu. Uważam, że w kolejnych miesiącach też będzie mniejsza niż w ubiegłym roku - mówił nam w styczniu 2019 roku Michał Suska, prezes firmy Energomix doradzającej w sprawach związanych z zarządzaniem kosztami energii. - Ustawowa ingerencja w ceny sprzedaży energii podważyła stabilność reguł działania rynku.
Na początku lutego nadal nie było między innymi jasne, co nowe przepisy oznaczają dla spółek obrotu. Nie było bowiem wiadomo, jak ma działać system mający rekompensować im utratę przychodów spowodowaną tym, że będą musiały sprzedawać taniej, niż wynikałoby to choćby ze wzrostu cen hurtowych. Ciągle brakowało też stosownego rozporządzenia ministra energii. Wychodziło na to, że trzeba będzie jeszcze na nie poczekać - ze względu na zapowiedzianą przez resort nowelizację ustawy ustalającej ceny energii.
Ograniczenie więc ze względów regulacyjnych zainteresowania sprzedawców energii pozyskiwaniem nowych klientów, a także wstrzymanie sprzedaży przez kilka firm jeszcze w ubiegłym roku, zapowiada spadek konkurencyjności rynku energii.
Dla odbiorców energii to nie jest dobry sygnał. Trudniej będzie o atrakcyjne oferty sprzedaży, a - według prognoz - należy się liczyć raczej z długoterminowym wzrostem jej cen. Zarówno dla przemysłu, dla sektora usług, jak i dla gospodarstw domowych.
Zmiana sprzedawcy energii to jednak bynajmniej nie jedyny sposób na ograniczenie kosztów jej zakupu. Tu rzecz należy rozumieć szeroko, z uwzględnieniem zarówno kosztów samej energii, jak i kosztów jej dostawy. Zdaniem przynajmniej niektórych menedżerów, firmy nie w pełni jeszcze wykorzystują nawet najprostsze metody ich ograniczania.
- A są one dostępne - mówi Michał Suska i wyjaśnia: - Chodzi na przykład o dobór grupy taryfowej dostosowanej do godzinowego poboru energii. O optymalizację poziomu mocy zamówionej - zwiększanie jej, by nie płacić za przekroczenia lub zmniejszanie, żeby nie płacić za moc, która jest niepotrzebna. W końcu o obniżenie kosztów poprzez kompensację mocy biernej, której ponadumowny pobór też kosztuje. Wszystko to wymaga jedynie nieskomplikowanych inwestycji.
Odbiorcy zużywający spore ilości energii elektrycznej, rzędu 300-400 MWh rocznie, a przyłączeni do sieci niskiego napięcia, powinni rozważyć budowę własnego przyłącza do sieci średniego napięcia, czyli stacji transformatorowej SN/nN.
- Takie rozwiązanie daje obniżkę kosztów zmiennych dystrybucji rzędu 80 proc. - tłumaczy Suska. - Nasze doświadczenia dowodzą, że inwestycja w budowę stacji transformatorowych SN/nN zwraca się zazwyczaj w ciągu około dwóch lat.
Nadal warto wziąć pod uwagę utworzenie grupy zakupowej energii elektrycznej lub gazu ziemnego. Business Centre Club już od 2017 roku doradza, jak ograniczać koszty energii elektrycznej i gazu w ramach tej koncepcji - tym swoim firmom członkowskim, w szczególności - produkcyjnym, w których koszty mediów energetycznych są znaczącą pozycją w całkowitych kosztach operacyjnych. Dokładniej: tym, które zużywają w ciągu roku od tysiąca do 25 tys. megawatogodzin energii elektrycznej i w przeliczeniu powyżej 500 MWh (50 000 m sześc.) paliwa gazowego.
"Udział w grupie zakupowej przyczynia się do obniżenia kosztów w obszarze energetyki, a tym samym podniesienia rentowności przedsiębiorstw należących do grupy. Procesem wyboru najlepszej oferty zajmuje się wyspecjalizowana firma, która przeprowadza konkurs ofert wśród dostawców mediów energetycznych. Zainteresowanie tą tematyką z roku na rok rośnie i projekt będzie kontynuowany w 2019 r." - informuje na swojej stronie internetowej BCC.
Na pierwszy rzut oka grupy zakupowe po prostu zwiększają siłę nabywczą ich członków. Stwarzają im więc możliwość uzyskania lepszych cen energii elektrycznej. Michał Suska ostrzega jednak, że nie zawsze tak jest:
- W większości przypadków odbiorcy, którzy mają korzystny profil zużycia energii, czyli kupują ją poza szczytem zapotrzebowania, gdy ceny energii są niskie, działając samodzielnie, mogą uzyskać lepsze ceny niż cała, zróżnicowana pod względem profilu zużycia energii grupa. Poza tym istnieją formalne ograniczenia w tworzeniu efektywnych grup. Na przykład trudno czasami zgrać czas obowiązywania nowej umowy, bo firmy podpisały własne na różne okresy, z różnymi terminami wypowiedzenia.
Zdaniem prezesa Energomiksu najbardziej racjonalne i zasadne jest więc tworzenie grup zakupowych przez podmioty, które mają w miarę jednorodne dobowe profile zużycia energii - na przykład firmy z tej samej branży. Wskazuje także jednak, że z obserwacji jego firmy wynika, iż niewiele powstaje takich grup.
Sposobem obniżenia kosztów zakupu energii (a w każdym razie stabilizacji cen jej zakupu, którym odbiorcy interesują się coraz częściej) są korporacyjne umowy Power Purchase Agreements (PPA). W praktyce istnieje wiele ich modeli, ale ogólnie rzecz biorąc, chodzi o kupowanie energii elektrycznej przez odbiorców bezpośrednio od producentów energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych. Wśród firm, które zwróciły uwagę na PPA, jest International Paper-Kwidzyn.
- Nie prowadzimy konkretnych rozmów w sprawie zawarcia korporacyjnych umów zakupu energii elektrycznej z OZE, ale interesujemy się takim rozwiązaniem jako ewentualną alternatywą dla zakupu energii z sieci - powiedziała w styczniu dziennikarzowi portalu WNP.PL Aneta Muskała, wiceprezes zarządu spółki. - Nie sądzę, żeby ceny hurtowe energii wytwarzanej z węgla powróciły do poziomów z lat 2015-2016, gdy były niskie. W związku z tym ceny energii z OZE, a zwłaszcza z OZE nieobarczonych kosztami paliw, czyli na przykład z farm wiatrowych, zaczynają być atrakcyjne.
International Paper Kwidzyn zużywa dużo energii elektrycznej. Roczne zapotrzebowanie tej firmy wynosi około tysiąca gigawatogodzin. Z tym że tylko niewielką część tej energii kupuje. Spółka jest pod względem zapotrzebowania na energię elektryczną samowystarczalna w ponad 80 procentach.
- Corporate PPA to naturalna ewolucja rynku energetycznego i przyszłościowe rozwiązanie, którego rozwój wspierają regulacje unijnego rynku energetycznego - tłumaczy Maciej Kowalski, dyrektor zarządzający firmy Enefit - polskiej spółki z grupy Eesti Energia, która zamierza w tym roku skupić się na rozwoju umów PPA. - Przynosi korzyści wszystkim stronom i pozwala na dalszy rozwój energetyki odnawialnej. Dużym korporacjom daje również gwarancję pochodzenia energii z OZE, co z punktu widzenia społecznej odpowiedzialności firm staje się coraz bardziej istotne.
Kolejną metodą stabilizowania kosztów energii jest inwestowanie we własne jej źródła. Ostatnio dość głośnym echem odbiło się zawarcie w styczniu 2019 r. przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie ze spółką ML System umowy na zaprojektowanie i wykonanie instalacji fotowoltaicznych o mocy około 6,7 MW. Przedsięwzięcie wyceniono na 40 mln zł netto. Wydarzenie stało się jednak znane nie tylko dlatego, że w tamtym momencie był to największy kontrakt w historii ML System. Przede wszystkim powszechną uwagę zwróciły zaprojektowane przez MPWiK parametry ekonomiczne inwestycji.
Otóż eksperci stołecznego przedsięborstwa oszacowali, że zamontowanie ogniw fotowoltaicznych o łącznej powierzchni około 10 ha zapewni roczną produkcję energii na poziomi 6,7 GWh. A to pozwoli uzyskać około 1,8 mln zł netto oszczędności rocznie. Co oznacza, że środki własne spółki zaangażowane w tę inwestycję - stanowiące blisko 37 proc. wartości kontraktu - zwrócą się w ciągu 8 lat. Pozostałe 63 proc. kosztów budowy instalacji pokryją fundusze unijne.
Oczywiście powyższe przykłady bynajmniej nie wyczerpują listy możliwych rozwiązań. Dowodzą natomiast tego, że warunkiem koniecznym, by bitwa o koszty energii mogła zostać wygrana, jest aktywność odbiorcy.
Ireneusz Chojnacki
Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"