Provident Polska ma już 843 tys. klientów
Liczba klientów Provident Polska po III kwartale 2012 roku wyniosła 843 tys., czyli była o 4 proc. wyższa niż rok wcześniej - poinformowała spółka w środowym komunikacie.
Pod koniec czerwca 2012 roku liczba klientów wyniosła 847 tys. Provident podał, że wartość udzielonych przez niego pożyczek wzrosła w trzecim w kwartale 2012 roku o 15 proc. rdr. Provident Polska jest częścią grupy finansowej International Personal Finance (IPF).
Firma jest notowana na Londyńskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Obecnie obsługuje klientów w 6 krajach: w Polsce, w Czechach, na Słowacji, na Węgrzech, w Meksyku i w Rumunii. W Polsce Provident działa od 1997 roku i jest największą firmą wchodzącą w skład IPF. Firma specjalizuje się w udzielaniu szybkich pożyczek z opcją obsługi w domu.
_ _ _ _ _
Z badań TNS Polska dla UOKiK wynika, że Polacy wciąż niewiele wiedzą na temat działania instytucji finansowych. 54 proc. ankietowanych miało trudność z odpowiedzą na pytanie: "Co to jest parabank?", a 12 proc. uważało, że to bank szybko udzielający pożyczek.
Ze względu na nazwę ludzie często kojarzą parabank z bankiem. Czym zatem różnią się te dwie instytucje? - Parabank jest owszem instytucją finansową oferującą produkty podobne do tych, jakie możemy znaleźć w banku, jednakże tego typu firmy nie podlegają nadzorowi bankowemu - wyjaśnia Michał Hamera z firmy Hossa Finance, organizator akcji "Nie Łykaj Jak Pelikan".
- Oznacza to, że w przypadku upadłości pieniądze, jakie powierzymy takiej firmie, nie są objęte Bankowym Funduszem Gwarancyjnym, który w przypadku banków jest dla nas pewnikiem odzyskania zainwestowanych środków.
Domeną parabanków jest wysokie, a więc kuszące oprocentowanie lokat oraz szybkie, jednak bardzo drogie pożyczki.
- Ryzyko lokowania pieniędzy w parabankach jest ogromne - dodaje Hamera. - Nie mamy pewności zarobienia obiecanych pieniędzy ani nawet ich odzyskania. Często regulaminy są zawiłe i niezrozumiałe dla zwykłych klientów, a większość tego typu lokat ma bardzo wysokie opłaty w przypadku przedwczesnej rezygnacji. Jako że instytucje te nie podlegają Komisji Nadzoru Finansowego, mają pełną swobodę przy tworzeniu swoich ofert, co jest ogromnym ryzykiem dla klienta.
- Aby nie stracić na lokacie, wybierajmy instytucje, które są pod nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego - radzi Hamera. - Na stronie KNF znajdziemy także czarną listę firm, które są kategorycznie odradzane. Czytajmy też umowy: sprawdźmy, czy w umowie jest napisane, że instytucja ma licencję, numer KRS oraz czy i na jakich zasadach można wycofać pieniądze z lokaty.
Jak twierdzi ekspert, każda oferta w granicy 10 proc. powinna być uznana przez nas za podejrzaną.
- Musimy uświadomić sobie, że czas wysokooprocentowanych lokat już minął. Proponowałbym więc rozsądne oszczędzanie w bankach i wybór produktów dających mniejszy, aczkolwiek pewny zysk jak np. lokaty, konta oszczędnościowe czy obligacje Skarbu Państwa - podsumowuje Hamera.