Rzemieślnicy kontra towarzystwa
Państwo traci nawet 3 mld zł przez złe prawo ubezpieczeniowe - uważają rzemieślnicy. Towarzystwa bronią ustawy. Rzemieślnicy narzekają na patologie szerzące się w sferze ubezpieczeń komunikacyjnych, które ich zdaniem prowadzą do licznych bankructw uczciwych zakładów naprawczych, poszerzają szarą strefę i przynoszą miliardowe straty dla budżetu. Rzemieślnicy proponują konkretne zmiany prawne.
Za mało faktur
Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego, zauważa, że obowiązujące prawo zezwala towarzystwom ubezpieczeniowym wyceniać szkody na podstawie własnych, arbitralnych ustaleń.
- W praktyce oznacza to, że poszkodowany dostaje po tzw. własnej wycenie ubezpieczyciela propozycję odszkodowania wysokości od 30 do 50 proc. wartości rzeczywistych kosztów naprawy auta, bez uwzględnienia utraty wartości, zapłaty za pojazd zastępczy i innych kosztów związanych ze szkodą, a także bez podatku VAT. Klient najczęściej nie wie, że proponowane mu kwoty to tylko część wartości szkody - uważa Jerzy Bartnik.
- Jesteśmy zwolennikami faktur i zdecydowana większość rozliczeń napraw odbywa się właśnie w ten sposób. Daje to nam precyzyjną podstawę wyceny odpowiedzialności. Sądzę jednak, że wprowadzenie tylko i wyłącznie rozliczenia poprzez faktury także nie jest idealnym rozwiązaniem szczególnie dla klientów ze starszymi autami i niewielkimi szkodami mówi Piotr Dzikiewicz, wiceprezes Allianz TU.
Rzemieślnicy zwracają jednak uwagę, że np. w Niemczech aż 95 proc. napraw samochodów rozliczanych przez towarzystwa ubezpieczeniowe dokonywanych jest na podstawie faktur, a tylko 5 proc. na tzw. wycenę.
- W Polsce aż 85 proc. szkód wypłacanych jest na podstawie własnej wyceny towarzystw, a tylko 15 proc. na podstawie faktur. Dodatkowo w Niemczech wysokość ubezpieczenia wypłacanego do ręki klienta ustalana jest na podstawie kosztorysu niezależnego eksperta lub warsztatu z uwzględnieniem podatku VAT - dodaje prezes ZRP.
Tracą wszyscy
Zdaniem rzemieślników sytuacja taka skutkuje zwiększeniem szarej strefy w sektorze firm naprawczych a w konsekwencji stratami dla budżetu (mniejsze wpływy z VAT i podatku dochodowego) rzędu 1,5-3 mld zł rocznie.
Dla branży motoryzacyjnej konsekwencje także są dotkliwe.
- Wprowadzenie niezależnych rzeczoznawców, to nie jest nasz wymysł. To europejski standard. Farsą jest, że ten, który ubezpiecza, rozlicza później szkodę. Nic zatem dziwnego, że rozlicza się ją na niekorzyść poszkodowanego. Bije to po kieszeniach także zakłady naprawcze. Legalnie działające uchodzą za zbyt drogie. W półtora roku, od kiedy zaczęły obowiązywać nowe ustawy, 8 tys. chcących uczciwie działać rzemieślników zbankrutowało - mówi Andrzej Duch z Ogólnopolskiej Komisji Rzemiosł Motoryzacyjnych ZRP.
Nie pozostaje to bez znaczenia i dla ubezpieczycieli.
- Działalność szarej strefy powraca i do nas jak bumerang. Zwiększająca się liczba kradzieży oznacza wypłatę większej liczby odszkodowań, a to z kolei wpływa na wielkość składek tłumaczy Piotr Dzikiewicz.
Co na to rzecznik ubezpieczonych?
- Nasi prawnicy pracują nad stanowiskiem. Faktem jest, że niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe likwidują szkody bez szacunku dla klienta. Dziś klient kłóci się z ubezpieczycielem, ale nie wiem, czy dobrym rozwiązaniem będzie sytuacja, w której ubezpieczyciel będzie kłócił się z warsztatem - mówi Krystyna Krawczyk, dyrektor biura Rzecznika Ubezpieczonych.
Rzecznik ma wypracować stanowisko w ciągu dwóch tygodni.
Może się dogadają
Jest jednak szansa na wyjście z tego trwającego już dość długo pata. W miniony piątek Sejm odesłał rządowy projekt nowelizacji ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnymi Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych oraz ustawy Prawo o ruchu drogowym do prac w komisji finansów publicznych. W piątek na posiedzeniu Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych resort finansów ma przedstawić stanowisko rządu wobec proponowanych zmian w ustawie.
Paulina Sztajnert