Spółdzielcy ciągle na rozstaju

Przyszły kształt sektora banków spółdzielczych jest wciąż mało przewidywalny. Grupa G-6 nie składa się już z sześciu banków, a BGŻ nie uzyskał jeszcze statusu banku zrzeszającego.

Przyszły kształt sektora banków spółdzielczych jest wciąż mało przewidywalny. Grupa G-6 nie składa się już z sześciu banków, a BGŻ nie uzyskał jeszcze statusu banku zrzeszającego.

Poprzednia ustawa określająca ramy działalności sektora banków spółdzielczych szybko została uznana za mocno wadliwą, także dlatego, że utrudniała jego konsolidację. Od kilkunastu miesięcy mamy już nową ustawę, ale - wbrew oczekiwaniom - wciąż trudno przewidzieć przyszły kształt organizacyjny tego sektora.



Komisja na później



Wszystko miało się wyjaśnić na przełomie czerwca i lipca, w czasie walnych zgromadzeń akcjonariuszy w dawnych bankach regionalnych i zrzeszających, ale niewiele się wyjaśniło. Wiadomo tylko, że grupa G-6, której liderem jest Gospodarczy Bank Południowo-Zachodni z Wrocławia, nie będzie grupą sześciu ani nawet pięciu banków, lecz czterech lub trzech. Wiadomo też, że 6 czerwca nie nastąpiło - mimo zapowiedzi - zatwierdzenie przez Komisję Nadzoru Bankowego wzoru umowy zrzeszenia BGŻ. Termin przesunięto na 6 sierpnia. BGŻ nadal nie ma więc statusu banku zrzeszającego, choć odpowiedni projekt złożył w GINB 1 lutego. Oznacza to, że banki, które wyraziły wolę połączenia się z BGŻ, będą musiały jeszcze jakiś czas poczekać. Po ewentualnym zatwierdzeniu wzoru umowy BGŻ będzie jeszcze musiał wystąpić do KNB o pozwolenie na tworzenie grupy. Takie pozwolenie otrzymał już zarówno Gospodarczy Bank Południowo-Zachodni (lider grupy G-6), jak i Gospodarczy Bank Wielkopolski, który zdołał już przyłączyć Bałtycki Bank Regionalny.

Reklama

Nie musiały one starać się o status banku zrzeszającego, bo z mocy ustawy miały go od samego początku. Jako banki konsolidujące były więc o "oczko" dalej niż BGŻ.



Masa krytyczna



Po wejściu w życie nowej ustawy, dającej bankom spółdzielczym swobodę wyboru banku zrzeszającego, najtrudniejsza do przewidzenia była i jest sytuacja BGŻ.



Po pierwsze, o czym była mowa przed chwilą, nie miał on statusu banku zrzeszającego, po drugie, nigdy nie było wiadomo, ile banków spółdzielczych zechce wziąć udział w jego prywatyzacji. Wprawdzie ustawa stworzyła możliwość łatwej i dość taniej prywatyzacji BGŻ, ale banki spółdzielcze nie przyjęły jej z entuzjazmem. Większość zapowiedziała udział w innych konsolidacjach, poza BGŻ. Prezes BGŻ, Michał Machlejd, od samego początku obawiał się, czy wystarczająca liczba banków spółdzielczych wyrazi chęć powiązania się z BGŻ. Bo jeśli zbyt mała, konsolidacja nie będzie dla nikogo opłacalna. W takiej sytuacji - zdaniem prezesa - BGŻ powinien zostać przekształcony w bank komercyjny i pójść całkiem inną drogą.



Nieudana emisja



Rozstrzygnięcie, jaki ma być BGŻ - spółdzielczy czy komercyjny - jest od miesięcy pilnie oczekiwane, między innymi dlatego, że bank potrzebuje dokapitalizowania. Jego przyszły charakter zadecyduje o wielkości potrzeb kapitałowych i o możliwych źródłach pochodzenia kapitału.



Wiosną BGŻ zamknął emisję serii C adresowaną do banków spółdzielczych. Akcje objęło 177 banków z około 600 istniejących. Wpływy wyniosły 15,3 miliona złotych, a więc kroplę w morzu potrzeb. Bankowi brakuje bowiem co najmniej 1 mld kapitału - tyle powinien zdobyć juz do końca lipca br., zgodnie z zaleceniem KNB z listopada 2000 r. Można domniemywać, że emisję objęły banki zainteresowane udziałem w prywatyzacji. W BGŻ panuje przekonanie, że w rzeczywistości zainteresowanych jest więcej. Część z nich miała się powstrzymać od objęcia akcji, ponieważ BGŻ nie posiada statusu banku zrzeszającego. Brzmi to prawdopodobnie, ale faktem jest również, że wiele banków sektora nie kryje swojego krytycznego stosunku do ewentualnego zrzeszenia z BGŻ i do udziału w jego prywatyzacji. Najczęściej pada argument, że banków spółdzielczych nie stać na tę prywatyzację. Specjaliści twierdzą, że nie jest to cała prawda. Wciąż silne są bowiem animozje, będące rezultatem zaszłości historycznych. I to sprawia, że przeciwników konsolidacji z BGŻ wcale nie ubywa i od dawna próbują oni tworzyć odrębne, konkurencyjne wobec BGŻ grupy.



Jedna grupa (G-2) już powstała, jeśli za grupę uznać można fuzję dwóch tylko banków. W kwietniu została zarejestrowana w sądzie pod nazwą Gospodarczego Banku Wielkopolskiego, który wchłonął Bałtycki Bank Regionalny. Druga grupa, znana pod nazwą G-6, jest w trakcie tworzenia.



Chudnąca G-6



W jej skład początkowo wchodziły: Gospodarczy Bank Południowo-Zachodni (lider), Lubelski Bank Regionalny, Rzeszowski Bank Regionalny, Małopolski Bank Regionalny, Bank Unii Gospodarczej i Warmińsko-Mazurski Bank Regionalny. Dzisiaj ten skład jest szczuplejszy. Jako pierwszy wyłamał się Warmińsko-Mazurski Bank Regionalny, wyrażając również chęć połączenia się z BGŻ, co ostatecznie potwierdziło głosowanie na jego walnym. Kolejnym, który "odpadł" z grupy był Małopolski Bank Regionalny. Za połączeniem z GBP-Z oddano wprawdzie na jego walnym 64 procent głosów, ale w przypadku strategicznej decyzji, jaką jest decyzja o połączeniu, wymagana większość wynosi 75 procent.



Na czerwcowych walnych próg 75 procent za połączeniem z GBP-Z został przekroczony w samym GBP-Z (lider konsolidacji), w Lubelskim Banku Regionalnym i w Rzeszowskim Banku Regionalnym. W Banku Unii Gospodarczej walne z powodów technicznych przerwano i przełożono na koniec lipca. Z tego wynika, że z grupy G-6 wykluje się w najlepszym razie G-4. Tak skonsolidowany bank przyjmie uzgodnioną wcześniej nazwę Banku Polskiej Spółdzielczości.



Zmiana koncepcji



Jak może wyglądać krajobraz po bitwie, czyli po wszystkich najważniejszych rozstrzygnięciach - Wolę połączenia z BGŻ zadeklarowały już wiele miesięcy temu: Mazowiecki Bank Regionalny, Dolnośląski Bank Regionalny, Pomorsko-Kujawski Bank Regionalny i do niedawna wahający się Warmińsko-Mazurski Bank Regionalny. Nie wiadomo, co zrobi Małopolski BR i ewentualnie BUG, jeśli nie uzbiera 75 procent głosów za fuzją z GBP-Z.



Dla koncepcji trzech grup rozstrzygające będzie to, czy BGŻ uzyska wreszcie status banku zrzeszającego. Na pytanie, dlaczego 6 czerwca nie podjęto decyzji, Wojciech Kwaśniak, generalny inspektor nadzoru bankowego, odpowiedział nam, że nie będzie komentował spraw, które są w toku. Z naszych informacji wynika, że przyczyną przesunięcia terminu były nie tyle uwagi do proponowanej umowy zrzeszenia, co wątpliwości, czy BGŻ ma rzeczywiście pójść ścieżką spółdzielczą.



Nieudana emisja sprawiła, że BGŻ nie wykonał zalecenia nadzoru w sprawie podniesienia kapitału, na co miał czas do końca lipca. Wojciech Kwaśniak zapowiedział więc, że Komisja Nadzoru Bankowego na początku sierpnia podejmie stosowne decyzje, nie sprecyzował jednak - jakie. Może to jednak oznaczać, że i tym razem KNB nie zatwierdzi mu umowy zrzeszenia.



Na nieszczęście dla BGŻ, sejmowa komisja 24 lipca nie zgodziła się z zaproponowaną przez senat poprawką do ustawy o bankach spółdzielczych, w myśl której akcjonariusze nie będący bankami spółdzielczymi mogliby mieć 49 proc. akcji (obecnie do 24 proc.). Ta poprawka, poparta zresztą przez GINB, ułatwiałyby dokapitalizowanie banku. Także więc brak klarownej polityki ze strony władz sprawia, że dzisiaj przewidywanie wydaje się trudniejsze niż miesiąc temu.



Hanna Gronkiewicz Waltz, była prezes NBP, bardzo popierała koncepcję stworzenia w sektorze jednej, silnej grupy z BGŻ w roli lidera. Ale we władzach NBP zaszły zmiany. Nowy prezes, Leszek Balcerowicz, powiedział w wywiadzie dla GB (nr 8/2001), że o kształcie sektora muszą zadecydować sami spółdzielcy i on niczego sugerować im nie może. Problem w tym, że od spółdzielców ma zależeć również los BGŻ - jednego z największych polskich banków.



Niewykluczone więc, że władze bankowe, obserwując to, co się dzieje w sektorze, postanowiły jednak nie być obojętne, lecz działać tak, aby BGŻ stał się bankiem komercyjnym. Z drugiej strony nie wiadomo, jak przyszłość BGŻ i banków spółdzielczych będzie widział nowy minister skarbu, który rozpocznie pracę jesienią. Kandydat SLD na tę funkcję, Wiesław Kaczmarek, chciał łączyć BGŻ z BOŚ. Obecnie - wobec wejścia do BOŚ inwestora ze Szwecji - ten pomysł jest nieaktualny, ale wskazuje, że kandydat na ministra nie myślał raczej o uspółdzielczeniu banku, lecz o komercyjnym rozwiązaniu.



Powstrzymanie się KNB od zatwierdzenia wzoru umowy zrzeszenia dla BGŻ, zdarzenie pozornie błahe, otwiera nowy etap dyskusji nad kształtem sektora banków spółdzielczych. Fakt, że od wielu miesięcy mamy element niepewności w odniesieniu do jednego z największych banków, jest karygodny. Wiara twórców ustawy, że doprowadzi ona do szybkiego uporządkowania struktury sektora w oparciu o suwerenne decyzje 600 małych banków nie była w pełni uzasadniona. Na razie najbardziej poszkodowanym jest BGŻ. Niemożność określenia strategii hamuje rozwój tego banku.

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: bank | banki spółdzielcze | procent | małopolski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »