Sprzedawali "cudowne garnki". Oszukali blisko 700 osób, właśnie rusza proces
Prawie 700 osób (głównie seniorów) oszukali nieuczciwi sprzedawcy "cudownych" garnków. W Poznaniu właśnie ruszył ich proces. Wśród poszkodowanych nie brakuje osób, które nieświadomie (podczas pokazów) podpisały uciążliwe umowy kredytowe.
Przed poznańskim sądem rejonowym rozpoczął się w piątek proces Pawła M., prezesa firmy zajmującej się m.in. sprzedażą "cudownych" garnków i naczyń kuchennych podczas pokazów. Oszukanych miało zostać niemal 700 osób z całego kraju, głównie seniorów.
Prokuratura w akcie oskarżenia zarzuciła Pawłowi M. oszustwa podatkowe na łączną kwotę ponad 12 mln zł, a także dokonanie niemal 700 oszustw przy sprzedaży "cudownych" garnków i naczyń kuchennych na łączną kwotę ponad 2 mln zł.
Prokuratur Szymon Dąbrowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu podkreślił, że Paweł M. jako prezes firmy i osoba organizująca system sprzedaży, za pośrednictwem osób, które prezentowały garnki i naczynia na pokazach, wprowadzał w błąd do faktycznej wartości i jakości tych produktów, a ponadto sprzedawał je po wielokrotnie zawyżonych cenach. Prokurator zaznaczył, że Paweł M. usłyszał łącznie 684 zarzuty oszustwa.
Oskarżonego nie było w piątek w sądzie. Jego obrońca nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
Prokurator przypomniał, że zarzuty przedstawione Pawłowi M. dotyczą lat 2011-2013. Wskazał, że oszukani to często osoby w podeszłym wieku, mające obecnie 80, czy 90 lat. Dodał, że niektóre z oszukanych osób zmarły już na etapie postępowania przygotowawczego.
Prokurator podkreślił, że poszkodowani byli wprowadzani w błąd co do ceny i jakości produktów. - Z materiału dowodowego wynika, że przede wszystkim walory i jakość tych naczyń nie była taka, jak ta prezentowana przez przedstawicieli firmy - powiedział i wskazał, że w materiale, z którego miał być wykonany produkt znalazł się nawet związek chemiczny, który faktycznie nie istnieje.
- Niewątpliwie też to wszystko działo się bardzo szybko, ci ludzi byli nakłaniani do podpisywania szeregu dokumentów, co niektórzy nawet nie wiedzieli, że podpisywali umowy kredytowe. Trzeba tutaj także powiedzieć, że większość z tych osób nie dysponowała gotówką w chwili prezentacji, tylko dokonywała zakupu na kredyt i to bardzo wysoko oprocentowany, co też wskazano w postępowaniu, że mamy do czynienia również ze ścisłą współpracą między oskarżonym a instytucjami finansowymi - zaznaczył prokurator.
Jedna z poszkodowanych osób w sprawie - Magdalena P. z okolic Zielonej Góry - powiedziała w piątek, że w jej przypadku wszystko rozpoczęło się w 2013 roku, kiedy otrzymała zaproszenie na pokaz produktów firmy.
Jak mówiła, "prezentacja odbyła się w restauracji, był pokaz, gotowanie, poczęstunek". "Chciałam zakupić jakieś dobre garnki - i wtedy te garnki kupiłam - patelnię, garnek z parowarem i szybkowar. Dostałam też do nich książeczkę z certyfikatem - było to wszystko przekonujące. Nie pamiętam już teraz ile dokładnie zapłaciłem - ale tanie to nie było" - podkreśliła i dodała, że z tego co pamięta był to koszt ok. kilku tysięcy zł.
- Na garnki otrzymałam 25 lat gwarancji. Najczęściej używałam patelni - teraz już nie wygląda ciekawie: zmieniła kolor, są odpryski. Czuje się oszukana; to nie było warte tej ceny. Jak widzę teraz w sklepach takie garnki, to mogłabym je kupić za 300-400 zł - dodała.
Proces Pawła M. miał się toczyć przed poznańskim sądem już od lipca ub. roku. Wtedy jednak sąd rejonowy uznał, że nie jest właściwy rzeczowo do rozpoznania tego postepowania i skierował sprawę do Sądu Okręgowego w Poznaniu. Sąd okręgowy nie zgodził się z tą decyzją, i ostatecznie decyzję musiał podjąć Sąd Apelacyjny w Poznaniu.
Zobacz także: