"Strajk makaronowy" we Włoszech. Konsumenci mają dość wysokich cen

Włosi próbują zmusić producentów i sprzedawców makaronu do obniżek cen popularnej "pasty". "Nie kupujcie w najbliższych dniach makaronu" - zaapelowało do mieszkańców Italii stowarzyszenie obrońców praw konsumenta.

- Nie kupujcie w najbliższych dniach makaronu - apeluje do Włochów stowarzyszenie obrońców praw konsumentów. Zaproponowało ono taką formę strajku na znak protestu przeciwko rekordowym , jak podkreślono, podwyżkom cen "pasty", sięgającym 25 procent.

"Strajk makaronowy" ma trwać od czwartku do końca czerwca.

Organizacja konsumencka Assoutenti chce, aby producenci i sprzedawcy makaronu odczuli presję ze strony klientów, którzy nie będą przez ponad tydzień kupować jednego z podstawowych produktów we wszystkich włoskich domach. Pełne sklepowe półki w wyniku bojkotu, argumentuje stowarzyszenie, powinny skłonić do obniżenia cen.

Reklama

Ceny makaronu "absolutnie nieproporcjonalne do kosztów produkcji"

- Są one absolutnie nieproporcjonalne do kosztów produkcji - powiedział prezes Assoutenti Furio Truzzi.

Zauważa się, że to właśnie makaron jest jednym z artykułów spożywczych, które najbardziej zdrożały od zeszłego roku. Podczas gdy przed rokiem średnia cena za kilogram wynosiła 1,37 euro, obecnie przekracza 2 euro.

We włoskich mediach zwraca się uwagę na to, że taki protest jest ważny jako mocny sygnał. Organizatorzy strajku liczą na to, że klienci przyłączą się do niego i powstrzymają się przed zakupem spaghetti, wstążek, świderków, kokardek i setek innych odmian makaronu.

***

PAP
Dowiedz się więcej na temat: makaron | ceny | Włochy | inflacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »