W których sklepach lepiej nie jeść przed zakupem? Na liście największe dyskonty, są wyjątki

Dzieci zjadające w sklepie bułkę lub pijące sok, w czasie gdy rodzice robią zakupy, to codzienność wielu sieci sklepów. A po posiłek przed zapłatą w sklepie sięgają również dorośli. Czy może to być postępowanie niezgodne z prawem? UOKiK donosi, że to działanie może być uznane za kradzież.

Tolerancja niektórych sklepów wobec klientów podchodzących do kasy z pustym opakowaniem po produkcie jest zaskakująca. W Interii Biznes zapytaliśmy największe sieci sklepów, czy i na ile zezwalają one na podejście do kasy z połową bułki czy pustym papierkiem po batoniku. 

Czy można zjeść produkt przed zapłatą? UOKiK jasno

UOKiK regularnie otrzymuje pytania dotyczące spożycia w sklepach produktów, które nie zostały jeszcze opłacone. Prawo w tej kwestii nie pozostawia jednak złudzeń:

Reklama

"Produkt nie jest twój dopóki za niego nie zapłacisz. Jeśli coś zjesz lub wypijesz, zanim zapłacisz to może to zostać uznane za kradzież" - czytamy w komunikacie UOKiK.

Urząd powołuje się w tej informacji m.in. na zapisy Kodeksu karnego oraz Kodeksu cywilnego. Mowa zatem nawet o karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5

Sam urząd wskazuje jednak, że w wielu sklepach wystarczy okazanie opakowania i prośba o doliczenie tego produktu do rachunku. Najlepsze rozwiązanie jest jednak inne: "najpierw zapłacić, a potem zjeść lub wypić. Unikniesz nieprzyjemności i nieporozumień", pisze UOKiK. 

W tych sklepach lepiej nie jedz przed zapłatą

Po komunikacie UOKiK w tej sprawie, pytania o codzienne praktyki dotyczące spożycia produktów bez zapłaty za nie skierowaliśmy do największych sieci sklepów w Polsce. Najmniej liberalne są w tej kwestii największe w Polsce dyskonty. Biedronka tłumaczy nam, że konsumpcja części lub całości produktu przed jego zakupem może powodować szereg sytuacji problematycznych:

"Klienci muszą pamiętać, że nabywają prawa do zakupionych przez siebie produktów dopiero po uiszczeniu za nie zapłaty (...). Nie możemy wykluczyć koniecznych działań, które mogą wiązać się z dyskomfortem dla klienta, zgodnie z obowiązującymi przepisami" - czytamy w przesłanej nam odpowiedzi sieci.

Jednocześnie Jeronimo Martins zapewnia, że do każdej sytuacji podchodzi indywidualnie. Podobne podejście deklaruje Lidl:

"Nieopłacony artykuł jest własnością sprzedającego. O wystąpieniu przytoczonej sytuacji (zjedzenie bułki przed zakupem - przyp. red.) klient powinien poinformować pracownika sprzedaży przy skanowaniu produktów przy kasie" - tłumaczy w przesłanej do nas informacji. 

Lidl podkreśla, że podejmuje liczne działania mające chronić mienie sieci i zapewniać bezpieczeństwo klientom. Szkoli pracowników i inwestuje w monitoring czy ochronę w sklepach.

Bardzo podobne podejście ma również Żabka. Sieć deklaruje, że w jej przypadku jest to problem marginalny, ponieważ "średni czas wizyty w sklepie Żabka to mniej niż 130 sekund". Żabka rozumie jednak, że sytuacje są różne, a gdy dochodzi np. do pogorszenia samopoczucia i konieczności napicia się wody, nie widzi ku temu przeszkód:

"W takich przypadkach prosimy klientów o możliwie jak najszybsze poinformowanie o tym pracownika sklepu, aby móc uniknąć ewentualnych nieporozumień" - czytamy w odpowiedzi biura prasowego Żabki.

Sieć dodaje jednak, że co do zasady "spożywanie produktów przez klientów powinno mieć miejsce dopiero po ich nabyciu".

Są bardzo tolerancyjne wyjątki

W kwestii spożycia lub wypicia produktu przed zapłatą za niego najbardziej pobłażliwy okazuje się Kaufland:

"Zachęcamy klientów do powstrzymania się od spożywania produktów przed dokonaniem zapłaty. Rozumiemy jednak, że w wyjątkowych sytuacjach, takich jak potrzeby dzieci, które nie mogą doczekać się skosztowania produktu, takie przypadki mogą się zdarzyć - wówczas podchodzimy do nich z pełną wyrozumiałością i akceptacją" - czytamy w odpowiedzi biura prasowego tej sieci. 

Nawet w przypadku gdy identyfikacja produktu jest niemożliwa, na przykład w przypadku zjedzonego pieczywa, Kaufland opiera się na deklaracjach klienta i nalicza opłatę za wskazany przez niego produkt.

Wyrozumiała jest także Grupa Eurocash. Sieć, którą tworzą m.in. Delikatesy Centrum, Sklepy ABC, Lewiatan czy Groszek do każdego takiego zachowania podchodzi indywidualnie:

"Staramy się też być wyrozumiali, szczególnie dla najmłodszych konsumentów. Z naszego doświadczenia wynika, że jeśli klient sklepu dokona częściowej konsumpcji produktu, który chce kupić, to wybiera zazwyczaj kasę z kasjerem i tam dokonuje płatności".

Wypity sok a kasa samoobsługowa

Kasy samoobsługowe mają swoje ograniczenia i wymagania. Większość z nich rozpoznaje produkty właśnie po wadze, dlatego największe sieci sklepów podkreślają, że także w tej kwestii mają związane ręce:

"Chęć dokonania zakupu produktu, który został choćby częściowo zjedzony, przy wykorzystaniu kasy samoobsługowej nie jest możliwa bez pomocy pracownika sklepu" - czytamy w odpowiedzi Biedronki.

Sieć dodaje, że to wydłuża proces zakupów, a dla komfortu także innych klientów, zaleca, by powstrzymać się od spożycia produktów przed zapłatą za nie.

Z kolei Lidl i Grupa Eurocash przyznają, że konsumpcja choćby części produktu może utrudniać skorzystanie z kas samoobsługowych i wymaga poinformowania o takich fakcie pracownika. Najbardziej tolerancyjny ponownie okazuje się Kaufland. Ta sieć zaprasza do kas samoobsługowych nawet z pustym opakowaniem.

Agnieszka Maciuła-Ziomek

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »