Wstydliwe długi Polaków
Zadłużenie alimentacyjne to powód dla wstydu dla prawie 47 proc. osób - wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie kancelarii PMR Restrukturyzacje SA.
Aż 82,5 proc. Polaków nie uważa posiadania długów za wstydliwy fakt. Zaledwie 13,6 proc. uznaje, że każda pożyczka to powód do wstydu. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że po 28 latach od transformacji ustrojowej dołączamy do krajów Europy Zachodniej, gdzie naturalne jest zaciąganie zobowiązań finansowych.
Kiedy jednak Polacy pytani są o konkretne sposoby zadłużenia (kredyt hipoteczny, samochodowy, kartę kredytową i inne), zmienia się stosunek badanych do długu. Mniej osób twierdzi, że wszystkie długi są wstydliwe (tylko 10 proc., spadek o niemal 4 proc.). Drastycznie zmienia się za to liczba osób, które uważają, że żadne zobowiązanie finansowe nie jest powodem do wstydu. Choć na początku twierdziło tak aż prawie 83 proc. badanych, w momencie gdy pojawiają się pytania o zadłużenie alimentacyjne, korzystanie z chwilówek czy lombardu - liczba ta spada do ok. 19 proc.
O jakich długach wstydzimy się mówić naszym znajomym? Tutaj rekordy bije zadłużenie alimentacyjne - aż 46,8 proc. badanych osób nie chciałoby się do niego przyznawać. Niepłacenie alimentów to poważny problem Polaków - jak wynika z danych Ministerstwa Sprawiedliwości, aż 80 proc. osób, które mają zasądzone te świadczenia, nie wywiązuje się z obowiązku płacenia na dzieci.
Jak wynika z badań na zlecenie kancelarii PMR Restrukturyzacje, powodem do wstydu jest również korzystanie z lombardu i branie pożyczki pod zastaw - 41,8 proc. osób uważa to za wstydliwe. Aż 38,6 osób krępuje się tzw. chwilówek, czyli pożyczek z parabanków, które nie sprawdzają historii kredytowej klienta w BIK, za co pobierają lichwiarskie odsetki.
Opóźnienia w płatnościach domowych rachunków za czynsz, prąd i gaz to powód do skrępowania dla 33,2 proc. osób. Zdecydowanie mniej badanych wstydzi się opóźnienia w płatnościach do ZUS-u i urzędu skarbowego - tylko dla 25 proc. nie chciałoby o tym rozmawiać ze znajomymi.
Nie zawstydza nas posiadanie kredytu hipotecznego - to normalne zadłużenie dla 45,7 proc. badanych. Podobnie jest z kredytem inwestycyjnym zaciąganym przez przedsiębiorców - 39,6 proc. osób nie uważa tego za krępujące. Akceptujemy również kredyt samochodowy (38,2 proc.), karty kredytowe (35,7 proc.) oraz pożyczki bankowe (33,2 proc.). Nieco mniejszą akceptowalnością cieszą się pożyczki na sprzęt gospodarstwa domowego, telewizor czy komputer - tylko 26,4 proc. badanych przyznałoby się do nich przed znajomymi. Powodem do wstydu nie jest również pożyczka od rodziny - 30,7 proc. badanych nie miałoby oporów, aby się do niej przyznać.
- Nie zaskoczyły mnie te badania i wydaje mi się, że bardzo dobrze odzwierciedlają nasze podejście do długów. Kredyty hipoteczne, inwestycyjne Polacy traktują jak coś naturalnego i nikt się tego nie wstydzi - uważa Małgorzata Anisimowicz, prezes kancelarii PMR Restrukturyzacje SA. - Kiedy mamy do czynienia z upadłościami konsumenckimi, dłużnicy bardzo niechętnie przyznają się do zaciągania tzw. chwilówek. Także fakt, iż korzystają z lombardów, co świadczy o ich złej kondycji finansowej, zazwyczaj ujawnia się dopiero po jakimś czasie - dodaje.
Zdaniem doradcy restrukturyzacyjnego Polakom łatwiej przyznać się do tych zobowiązań, które sami zaciągają. Podejmując zobowiązanie, podejmują je świadomie. Natomiast zadłużenia np. alimentacyjne, które w znacznej większości wynikają z wyroku sądowego (czyli w jakimś procencie z przegranej), są dla wielu osób powodem do wstydu.
- Tu chodzi o poczucie własnej wartości, porównanie z wyobrażoną zewnętrzną oceną - uważa psycholog Jacek Santorski. - Badania potwierdzają, że ponad 90 proc. populacji uważa zaleganie z alimentami za niewłaściwe. Lombard, chwilówka, dług u teściowej degradują nas osobiście w oczach otoczenia. Zaleganie z podatkami natomiast jest traktowane niestety przez wielu przedsiębiorców jako "roztropna taktyka". Podobnie raty leasingowe, kredyty bankowe to zdepersonalizowane zaległości względem instytucji, systemu, które mniej narażają nasze ego - dodaje.
Badanie zostało przeprowadzone w dniach 2-4 czerwca 2017 r. za pośrednictwem ankiety elektronicznej. Wzięło w nim udział 381 osób. Próba była reprezentatywna dla dorosłych użytkowników internetu. Minimalna wielkość próby do tego badania została obliczona w kalkulatorze próby, dostępnym w internecie i wynosi 369 osób przy założeniu, że wielkość badanej populacji to osoby dorosłe mieszkające w Polsce, a błąd maksymalny wynosi 5 proc.
Opr. MD