Zbieramy na swoją starość
10 lat temu rozpoczęto wdrażanie reformy emerytalnej. Eksperci tworzą prognozy dotyczące wysokości wypłacanych świadczeń. Co czeka przyszłych emerytów?
Anna była kierowniczką laboratorium chemicznego przez większą część kariery zawodowej. Kilka lat temu zdecydowała o przejściu na wcześniejszą emeryturę. Świadczenie uzyskuje jeszcze na starych zasadach. Jej emerytura to 1800 złotych. - Wiem, że i tak nie jest najgorzej. Jednak mam poczucie, że człowiek tyle lat ciężko pracował, a i tak mało z tego wszystkiego na stare lata ma. W przyszłym roku zostaną wypłacone pierwsze emerytury z nowego systemu. Kiedy wchodziła reforma, ludzie marzyli, że jak Niemcy będą mogli w jesieni życia podziwiać wspaniałe miejsca, dalekie krainy. Wizje pięknych krajobrazów rozwiewają jednak prognozy ekspertów, które pokazują, że nieźle trzeba się będzie napocić, by w ogóle przeżyć. A kombinować najlepiej zacząć już teraz. Z prognoz ekspertów wynika, że przyszłość tych, którzy na emeryturę przejdą za około 30 lat jest co najmniej nieciekawa.
Ci, którzy twierdzą, że ten czarny scenariusz może się stać rzeczywistością, w dużej części nie przekreślają całego nowego systemu emerytalnego. Alarmują, że może być źle, jeśli nie powstaną odpowiednie regulacje dotyczące zarządzania środkami przyszłych emerytów.
Sny Kasandry
Zdaniem ekspertów bez zaangażowania środków w trzeci filar sytuacja tych, którzy przejdą na emeryturę za dwadzieścia lat może być ciężka. Będą mogli jedynie pomarzyć o emeryturze pani Anny. Prognozy pokazują, że za te dwadzieścia lat mogą być wypłacane emerytury w wysokości 40 proc. obecnych. - Emerytury wypłacane w roku przyszłym i najbliższych latach wcale nie będą odzwierciedlały tego, co może się stać za lat kilkanaście - mówi prawnik z biura eksperckiego Solidarności Marcin Zieleniecki. - W pierwszym okresie emerytury nie będą tak niskie dzięki mechanizmowi kapitału początkowego. Prawdziwe efekty reformy poznamy za dziesięć lat.
Długoterminowych prognoz nie posiada ZUS. Natomiast według danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej kobieta przy średniej pensji w wysokości 2000 złotych za 26 lat w najgorszym wypadku dostanie około 1300 złotych emerytury, w lepszym zaś 1700. Alicja Jajko-Siwek rok temu w artykule "Czy nowe emerytury chronią przed ubóstwem?" ("Ubezpieczenia Społeczne", czerwiec 2007) pokusiła się o sporządzenie symulacji, w których wzięła pod uwagę różne zmienne. Najważniejszymi zmiennymi były wynagrodzenie i staż ubezpieczeniowy. Mniej istotny (ale jednak) okazał się wiek emerytalny. Co ciekawe autorka wykazała, że w przypadku przyszłych emerytur sporo będzie zależeć od rodzaju funduszu emerytalnego. Te symulacje są jednak długoterminowe, dotyczą wypłat za 35 lat w przypadku kobiet i 40 w przypadku mężczyzn.
Kobieta musi o siebie dbać
Pierwsze co rzuca się w oczy, spoglądając na prognozy autorki co do wysokości przyszłych emerytur, to zdecydowanie gorsza sytuacja kobiet. Aby uchronić się przed ubóstwem będą one musiały zdecydowanie bardziej dbać o to, ile zarabiają i jak długo pracują.
To czy kobieta zdoła na emeryturze uchronić się przed ubóstwem zależy zarówno od tego, ile lat przepracuje, ile zarobi oraz kiedy na tę emeryturę przejdzie. I mimo że kobieta mogłaby przejść na emeryturę w wieku 60 lat, to prognozy wykazują, że nie będzie się to jej opłacało. Ochronę przed ubóstwem zapewni jej przepracowanie trzech dodatkowych lat i wydłużenie tym samym stażu do 28 lat pracy. Jeżeli kobieta będzie pracowała przez ponad 31 lat, wysokość jej świadczenia emerytalnego uchroni ją przed ubóstwem niezależnie od efektywności funduszu, do którego należy. Przy 23-letnim stażu musiałaby pracować do 64 roku życia. Jeśli staż pracy będzie wynosił mniej niż 23 lata, to będzie zagrożona ubóstwem.
Przy uzyskiwaniu zbyt niskiej emerytury może ona liczyć na dopłatę z budżetu państwa do wysokości najniższego świadczenia. Jeżeli kobieta przez cały okres życia zawodowego będzie zarabiać 100 procent przeciętnego wynagrodzenia, to nie uzyska emerytury w wysokości 60 procent tego wynagrodzenia. Nawet przy maksymalnym stażu 47 lat i przejściu na emeryturę w wieku 65 lat. Sytuacja kobiety nie zmieni się też, jeśli dostanie podwyżkę. Jeśli kobieta będzie odkładać na emeryturę dłużej niż 23 lata, ale krócej niż 30 lat to, aby uzyskać co najmniej trzydziestoprocentową stopę zastąpienia (stosunek emerytury do ostatniej płacy w dniu przejścia na emeryturę) będzie musiała zdecydować się na pracę do 65 roku życia.
Natomiast mężczyzna, który w swojej karierze zarabiał wysokość średniego wynagrodzenia zachowa dawny standard życia, gdy będzie pracował przez 44 lata lub gdy przejdzie na emeryturę w wieku 68 lub 69 lat. Najważniejszą zmienną jest tu staż pracy. Jeśli mężczyzna będzie zarabiał poniżej 72 proc. przeciętnego wynagrodzenia, to aby uchronić się przed ubóstwem, jego staż pracy będzie się musiał wydłużyć do 39 lat. Mężczyzna musi dbać o swoje zarobki, by nie były one niższe od 45 proc. przeciętnej pensji. Jeśli się to nie uda, wystarczy, że popracuje dłużej. Niezależnie od sprawności działania wybranego funduszu emerytalnego zawsze ma natomiast zapewnioną ochronę przed ubóstwem. Co więcej, jeśli mężczyzna będzie odprowadzał składkę na ubezpieczenie, niezależnie od sytuacji w OFE, jego świadczenie będzie wyższe niż minimalne.
Młodzi już główkują
Dziś z trzeciego filaru korzysta jedynie 37 proc. pracujących. Nie wynika to jednak z braku chęci, ale z braku środków w kieszeniach przyszłych emerytów. Składki wpływają na 40 proc. kont indywidualnych. I mimo że te 40 procent to całkiem sporo, to zdumiewa średnia wartość zgromadzonych na nich aktywów. W tym momencie na przeciętnym rachunku IKE zgromadzonych jest średnio niewiele ponad dwa tysiące złotych - co wystarczyłoby zaledwie na jedną miesięczną emeryturę.
Według prognozy Artura Klucznego, wiceprzewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego w 2015 roku wypłaty z I i II filara wyniosą od 50 do 60 proc. ostatniego wynagrodzenia. A z badań 4P Research Mix przeprowadzonych dla ING Nationale Nederlanden wynika, że Polacy na emeryturze chcieliby otrzymywać przynajmniej 75 proc. obecnej pensji.
Ewa Lewicka-Banaszak twierdzi, że sprawa wszystkich długoterminowych prognoz wysokości emerytur to wróżenie z fusów. Jej zdaniem nikt nie jest w stanie przewidzieć wysokości wzrostu gospodarczego, a tym samym wysokości emerytur. - W reformie chodziło o to, żeby odciążyć pokolenia ludzi młodych od nadmiernego ciężaru finansowania coraz liczniejszych roczników emerytów. Stąd emerytury w relacji do wynagrodzeń nie mogą być na takim poziomie jak obecnie. Jednak ich siła nabywcza będzie wyższa niż obecnie, jeśli towarzyszyć temu będzie stały wzrost gospodarczy. Im więcej ludzi będzie pracować, tym większa jest szansa, że to nastąpi.
Odchodzenie na wcześniejsze emerytury stoi w sprzeczności z dążeniem do wyższych emerytur w przyszłości. Kiedyś ludzie zaczynali się tematem emerytur interesować im bliżej było do osiągnięcia wieku emerytalnego. Młodzi pracownicy, którzy w dużej części nie są zatrudniani na etat, już teraz główkują, co robić, by zapewnić sobie godne życie po zakończeniu kariery. - Zdaję sobie sprawę, że o moją emeryturę muszę zadbać już teraz - mówi pracująca na umowę o dzieło trzydziestolatka.
- Obecnie zastanawiam się, jak na tę emeryturę odkładać. Wiadomo, że chciałabym wybrać taki sposób oszczędzania, aby jak najwięcej zyskać i nie martwić się o przyszłość.
Zapewne wszyscy przyszli emeryci chcieliby, aby proroctwa ekspertów okazały się tylko science fiction.
Alicja Dzierzbicka
Jak reagować na prognozy ekspertów - radzi PAWEŁ PELC, wiceprezes Stowarzyszenia Rynku Kapitałowego UNFE
W projektach przygotowanych ostatnio przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej po pierwsze nie ma waloryzacji dożywotniej emerytury kapitałowej. To rodzi dużą niepewność, co do wysokości wypłacanych świadczeń. Dodatkowo nie ma emerytur małżeńskich, co powoduje dysproporcję między emeryturami kobiet i mężczyzn.
Wszystkim prognozom ekspertów trzeba się przyglądać, patrzeć, jakie przy wyliczeniach przyjęto założenia. Powinniśmy próbować wpływać na rządzących, żeby uchwalane przez nich regulacje były korzystne dla przyszłych emerytów, a nie dla instytucji finansowych. Zarówno w fazie oszczędzania jak i wypłaty powinna istnieć konkurencja między instytucjami finansowymi, które obracają naszymi pieniędzmi. Mają one generować jak najwyższe zyski dla swoich klientów, a nie dla akcjonariuszy. Nowy system został stworzony według reguły, w której im więcej do skarbonki włożymy, tym więcej z niej otrzymamy. Ludzi zachęca się do tego, by jeśli mogą oszczędzali dodatkowo. To oferują Pracownicze Programy Emerytalne i Indywidualne Konta Emerytalne. Jednocześnie, jeśli mamy jakiekolwiek dodatkowe środki, których nie musimy wykorzystywać na bieżącą konsumpcję, warto je odkładać z myślą o tym, żeby dołożyć do przyszłej emerytury. W tym wypadku sposób oszczędzania każdy powinien wybrać sam według tego, co kto uważa za najbezpieczniejsze i najbardziej adekwatne do swoich potrzeb. Oczywiście żaden system emerytalny nie zastąpi więzi rodzinnych. Jeśli będzie następował spadek przyrostu naturalnego to będzie źle bez względu na to, co wykażą prognozy ekspertów.
Jednocześnie trudno uznać te symulacje za straszenie ludzi. Powinny one być brane pod uwagę jako jeden z czynników przypominających nam, że nowy system jest tak skonstruowany, że nikt za nas o emeryturze nie pomyśli. Państwo wymusza pewne minimum, ale jednocześnie na nas przerzuca odpowiedzialność. W starym systemie zdefiniowanego świadczenia całe ryzyko było po stronie państwa i instytucji wypłacających. Wystarczyło tylko pracować, mieć odpowiednią ilość okresów składkowych i nieskładkowych. Przy tej formule istniały też czynniki niezależne od wysokości naszych indywidualnych płac. Teraz istotne są wszystkie składki, które trafiły do systemu - zarówno inwestowane, jak pozostałe. Jednocześnie poprzez wybór funduszu to my decydujemy, jak nasze pieniądze są inwestowane i za ile. Chcąc ograniczyć poziom spadku naszych dochodów po przejściu na emeryturę, powinniśmy pamiętać o dwóch czynnikach, na które mamy wpływ. Pierwszy, to data przejścia na emeryturę - im później się na nią zdecydujemy, tym wyższe może być świadczenie. Drugim czynnikiem jest to, że poza systemem obowiązkowym możemy oszczędzać w inny sposób - w PPE i IKE lub lokować środki według własnego uznania. Dodatkowo korzystne są wszystkie działania, które państwo podejmuje w celu zahamowania grożącej Polsce katastrofy demograficznej.