Czarne chmury nadciągają nad polską gospodarkę

Pięć tysięcy osób, 4,4 mld złotych - takie zatrudnienie i obrót miało łącznie 77 przedsiębiorstw, których upadłość została ogłoszona w oficjalnych źródłach w czerwcu (monitory sądowe nr. 106-125). - Przyszedł czas na największe spółki... Duże problemy budownictwa dotknęły w końcu także największe przedsiębiorstwa z branży - mówi Tomasz Starus, dyrektor ds. oceny ryzyka w Euler Hermes.

Całe pierwsze półrocze, które właśnie się skończyło, zamknęło się liczbą 472 oficjalnie opublikowanych w tym czasie upadłości, czyli 26-proc. wzrostem w stosunku do I półrocza 2011 roku. Dużo, tym bardziej że podobna dynamika wzrostu upadłości, która miała miejsce w I kwartale, chwilowo spowolniła w końcówce I kwartału.

Wydawać się wtedy mogło, że duży wzrost ich liczby był jedynie okresowym trendem związanym z zamykaniem roku finansowego w wielu firmach, że w następnych miesiącach będzie lepiej. Liczba upadłości rośnie jednak wciąż w dwucyfrowym tempie i zapewne rosnąć będzie nadal...

Kryzys w budownictwie dociera do największych spółek

- Niespotykana wcześniej skala inwestycji nie tylko nie przełożyła się na dużą skalę zysków branży, ale wywołała proporcjonalnie odwrotne, niespotykane wcześniej problemy z płynnością nawet największych spółek budowlanych - mówi Tomasz Starus.

To głównie za sprawą ich problemów (a następnie bankructw) łączny obrót firm, które znalazły się w czerwcowej statystyce upadłości, był aż trzykrotnie większy od analogicznego, zsumowanego obrotu firm z majowych statystyk upadłości (a przeszło czterokrotnie większy niż w pierwszych miesiącach br.).

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

W najnowszych zestawieniach bankructw widać także, że z 23 upadłości firm budowlanych w czerwcu 7 to firmy budujące drogi, autostrady i obiekty inżynieryjne; kolejne 7 jako główną specjalizacje wykazywało wznoszenie budynków mieszkalnych i niemieszkalnych, a pozostałe 9 za swoją główną specjalizację podawało wykonywanie prac specjalistycznych, w tym instalacji hydraulicznych, kanalizacyjnych, klimatyzacyjnych, elektrycznych i oświetleniowych.

Problemy dotykają także firmy z branży mięsnej (produkcja, jak i sprzedaż). Są one widoczne nie przez masowość tego zjawiska, ale przez wielkość firm, które mają problemy. Nie są to bowiem jedynie małe, lokalne zakłady czy dystrybutorzy - największa firma znalazła się bowiem w pierwszej dziesiątce największych bankructw w czerwcu z obrotem ok. 190 mln złotych i zatrudnieniem wynoszącym 360 osób, a zaraz za nią kolejna z obrotem 150 mln złotych. Przyczyną utraty płynności są z jednej strony niskie (1-2 proc.) marże w branży mięsnej, jako efekt nadprodukcji oraz presji cenowej sieci handlowych, a z drugiej strony - zobowiązania zaciągnięte na modernizację i rozbudowę biznesu, trudne do udźwignięcia w okresie niskiej rentowności.

W czerwcu upadło także czterech kolejnych producentów mebli - zatem maj nie był pod tym względem ewenementem. Mniejszy popyt wewnętrzny, a także niższe zamówienia eksportowe uderzyły w kolejne firmy meblowe, które przeceniły w swojej strategii długotrwałość dobrej koniunktury na polskie meble.

Połowa roku za nami - w tym czasie...

Od początku roku opublikowano informacje o 133 bankructwach firm budowlanych, czyli o 45 proc. więcej niż w ciągu pierwszego półrocza ub. roku (75 upadłości).

Jak zaznacza Grzegorz Hylewicz, dyrektor windykacji w Euler Hermes:

- Już od połowy ubiegłego roku otrzymywaliśmy większą ilość zleceń windykacyjnych, będących efektem rosnących opóźnień płatności w sektorze mniejszych, a potem średnich firm budowlanych (a w ślad za tym częstsze też były ich bankructwa), które nie zdawały sobie zapewne sprawy, iż uczestnictwo w dużych projektach infrastrukturalnych to w pierwszym rzędzie nie zwiększone przychody (bo te są dosyć odległe), ale przede wszystkim zwiększone wydatki na paliwo, maszyny, płace i podatki... Ich zleceniodawcy - główni wykonawcy - nie płacili im z zasady z własnych środków, nawet jeśli mogli sobie na to pozwolić, rozliczając się z partnerami dopiero po rozliczeniu danego etapu przez inwestora publicznego. Następowało to z reguły rzadko - zazwyczaj po zakończeniu danego etapu prac, a nie systematycznie, według stopnia jego zaawansowania.

- Dlatego trudno tak jednoznacznie potępiać tę praktykę głównych wykonawców: biorąc pod uwagę niską na starcie rentowność (zażarta rywalizacja jako skutek uznawania jedynie kryterium ceny), utrudnione indeksowanie wzrostu cen surowców czy prac dodatkowych, opóźnienia nierzadko z winy zamawiającego (formalności, błędy projektowe etc.) - wszystkie te czynniki kazały zachować troskę o własną płynność finansową nawet największym wykonawcom. Warunki realizacji kontraktów przerastały jednak z czasem także ich - od kilku miesięcy tracą finansowanie i upadają firmy o obrotach idących już w setki milionów złotych, a ostatnio - ponad miliard...

Także sklepów detalicznych, mających problemy znacznie przybyło - w statystyce publikacji o upadłościach było ich 56 w stosunku do 30 w tym samym okresie ub. roku. Wydaje się to niedużo w odniesieniu do tysięcy sklepów, jednak we wspomnianych statystykach pojawiały się z reguły nie sklepy, ale raczej przedsiębiorstwa handlu detalicznego, mające obroty nawet na poziomie dwudziestu kilku milionów złotych, handlujące w kilku albo i więcej placówkach. Jeżeli liczba bankructw takich silniejszych, w stosunku do pojedynczych sklepów, podmiotów znacząco wzrosła (o 85 proc.), to z pewnością słabsze, pojedyncze jednostki handlowe mają nie mniejsze problemy.

Na Śląsku podobnie było trzy lata temu - także wtedy odpowiadał za to duży, stabilny rynek lokalny, a w kwestii eksportu - kooperacja w dużej części z branżami inwestycyjnymi, stopniowo przeżywającymi spadek zamówień (efekt długiego czasu realizacji kontraktów inwestycyjnych). To cieszy, widać już jednak, iż także śląskie firmy odczuwają spowolnienie koniunktury - w czerwcu w ogłoszeniach o bankructwach z tego województwa pochodziło już 12 firm, czyli tyle ile na Mazowszu.

Tempo wzrostu liczby upadłości nie spadnie...

...a może nawet przyspieszyć. Trudno wszak np. po mistrzostwach Europy w piłce nożnej oczekiwać wysypu nowych inwestycji. Ich ograniczenie w przyszłym roku (a więc i dopływ gotówki) zapowiadają także samorządowcy, zmagający się z rosnącymi deficytami w lokalnych budżetach, jak również przepisami mającymi zapobiegać nadmiernemu ich zadłużaniu.

Jak mówi Tomasz Starus: - Na koniec roku, przy zachowaniu obecnego tempa wzrostu liczby upadłości, powinniśmy notować ich nie mniej niż 850. To co prawda mniej niż dziesiątki tysięcy bankructw np. we Francji, jednak w innych krajach obowiązuje inne prawo upadłościowe, sądy rejestrują wszystkie takie przypadki, niezależnie od wielkości firmy (a więc także mikrofirmy, które także w naszym kraju znikają z rynku zdecydowanie częściej niż duże firmy). Dla nas istotne jest, że w Polsce liczba upadłości nieprzerwanie rośnie począwszy od 2009 roku, ostatnio niestety w coraz szybszym tempie.

Opr. MD

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NAD | Polskie | upadłość | polska gospodarka | firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »