Firmy zmagają się z trzema problemami: Inflacją, konsekwencjami wojny w Ukrainie oraz z pandemią

Ponad połowa małych i średnich przedsiębiorstw uważa, że konflikt w Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję oraz Białoruś, będą negatywnie wpływać na ich kondycję finansową. Najbardziej dokuczliwe będą zerwane łańcuchy dostaw oraz wzrost cen paliw i energii.

Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy

Tak wynika z badań przeprowadzonych w marcu dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor oraz z badania koniunktury Głównego Urzędu Statystycznego.

W pierwszym (w którym o opinię poproszono mikro, małe i średnie firmy) co szóste przedsiębiorstwo zdecydowanie, a ponad połowa twierdząco, przyznało, że konsekwencje wojny bezpośrednio wpłyną na ich funkcjonowanie. Największe obawy mają firmy transportowe i logistyczne (61 proc.), budowlane, usługowe i przemysłowe (57 proc.). Nieco mniejsze handlowe (48 proc.).

Reklama

Jako główne problemy firmy wymieniają zerwanie łańcuchów dostaw, utratę klientów, pracowników oraz kłopoty z transportem i wzrost kosztów. Przyznają, że kłopotami są również wzrost cen paliw, energii (76 proc.), problemy z dostępnością surowców, półproduktów (38 proc.) oraz droższe finansowanie i wzrost kosztów podwykonawców (po 31 proc.)

Przedsiębiorstwa obawiają się, że będą musiały zmniejszyć lub zatrzymać inwestycje (35 proc.), poszukać nowych rynków zbytu (25 proc.). Mogą mieć problemy z płynnością (29 proc.), a konsekwencjami problemu może być konieczność zawieszenia działalności (20 proc.).

Problem z rynkami zbytu i otrzymaniem płatności

Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej, nie jest zdziwiony wynikami ankiety: - Konflikt będzie miał znaczenie dla wszystkich, a nie dla połowy firm - zaznacza.

I dodaje: - Najprawdopodobniej wśród jednej piątej przedsiębiorstw, które już teraz odczuwają skutki agresji, jest dużo takich, które połączyły konflikt zbrojny z innymi negatywnymi zjawiskami istniejącymi już wcześniej. To przede wszystkim inflacja i przerwane łańcuchy dostaw.

Jego zdaniem firmom zaangażowanych we współpracę z Rosja czy z Ukrainą trudno będzie odzyskać należności. Nie będą mogły wysyłać towarów i usług ze względów moralnych czy ekonomicznych.

Przypomnijmy, że w zeszłym roku z 285,8 mld euro polskiego eksportu, na Rosję przypadło 8,0 mld tj. 2,8 proc., a na Ukrainę 6,3 mld euro tj. 2,2 proc. Do Rosji wysyłaliśmy głównie maszyny i urządzenia w tym AGD i RTV, środki transportu, metale nieszlachetne i wyroby z nich, chemikalia, tworzywa sztuczne, żywność, meble, artykuły budowlane i potrzebne do wystroju wnętrz. Do Ukrainy eksportujemy głównie maszyny i urządzenia w tym AGD i RTV, środki transportu i części do nich, chemikalia, tworzywa sztuczne, materiały i artykuły włókiennicze oraz skóry i wyroby skórzane, metale nieszlachetne i wyroby z nich, materiały budowlane i potrzebne do wystroju wnętrz. 

W przypadku importu ten z Rosji stanowił niespełna 6 proc. (17 mld euro w zeszłym roku), a z Ukrainy 1,5 proc.  (4,3 mld euro w zeszłym roku. Od Rosji kupujemy głównie surowce energetyczne i paliwa, metale, tworzywa sztuczne i w zdecydowanie mniejszej skali drewno, żywność, maszyny i urządzenia, środki transportu.

Z Ukrainy sprowadzamy metale nieszlachetne i wyroby z nich, paliwa i oleje, żywność, drewno i wyroby z drewna, meble, maszyny i urządzenia.

Piotr Soroczyński zwraca uwagę także na inny rodzaj konsekwencji biznesowych wojny w Ukrainie. - Wzrosną ceny żywności, będzie coraz więcej kłopotów z terminowymi dostawami. Jeśli zaś Rosja wprowadzi embargo na swoje zboża, to kłopot będą miały kraje bliskiego wschodu i północy Afryki, a to oznaczać może kolejne wzmożone migracje do Europy  - tłumaczy.

Firmy adaptują się do trudniejszych warunków

Z badania koniunktury GUS wynika także, że nastroje biznesu są gorsze niż miesiąc czy rok temu. Najbardziej pesymistyczne oceny przedstawili przedsiębiorcy działający w budownictwie -18,8 oraz w przemyśle przemysłowym wyniósł - 16,7.

- W marcu doszło do tąpnięcia nastrojów biznesowych, które można porównać z jesienią 2020 r. (druga fala pandemii), ale nie z wiosną 2020 r. (pierwsza). - Ignacy Morawski, główny ekonomista "Pulsu Biznesu" i dyrektor SpotData, zwraca jednak uwagę na to, iż nastroje są dużo słabsze niż przed pandemią, a produkcja - do lutego, nie ma danych za marzec - dużo mocniejsza. Zastanawia się, czy jest to oznaka tego, że firmy zaadoptowały się do prowadzenia biznesu w coraz trudniejszych warunkach? Ma nadzieje, że tak jest.  

Także Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, przyznaje, że niepokój wśród przedsiębiorców jest powszechny. Wynika z niemożności przewidzenia konsekwencji wojny w Ukrainie. Dodaje też, że firmy niechętnie obecnie przyznają się do współpracy z Rosją, a tym bardziej nie dzielą się informacjami o konsekwencjach, które już ich spotkały. 

Z badania koniunktury GUS wynika także, że skutki pandemii są wciąż poważne dla 68 proc. przedsiębiorstw zajmujących się turystyką, 24 proc. transportowych oraz 23 proc. handlowych. Jednakże bez względu na rodzaj działalności ponad połowa może utrzymać się na rynku ponad pół roku. Dla firm największymi problemami są wciąż: wzrost kosztów, brak pracowników (wynikający z abstynencji) oraz zakłócenia w terminowości dostaw.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: firmy | wojna w Ukrainie | sankcje wobec Rosji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »