Fiskalizm dobija polskich przedsiębiorców

Z Andrzejem Arendarskim, prezesem Krajowej Izby Gospodarczej, rozmawiał Szymon Szadkowski.

Szymon Szadkowski: Szefowa Narodowego Funduszu Zdrowia, Agnieszka Pachciarz, chce podwyższenia składki zdrowotnej. To ma być sposób na niedomagającą służbę zdrowia. Jakie konsekwencje dla przedsiębiorców i pracowników może przynieść próba przeforsowania takiego pomysłu?

Andrzej Arendarski: - To nie jest pomysł nowy. Propozycja podwyższenia obciążeń na ubezpieczenie zdrowotne czy też emerytalno-rentowe wraca do nas jak bumerang co kilka lat. Z reguły powiązana jest ściśle z gorszą sytuacją budżetową. Dla przedsiębiorców oznaczałoby to zwiększenie obciążeń, co oczywiście negatywnie przełożyłoby się na sytuację wielu firm z sektora mikro, dla których już teraz składki na ubezpieczenie społeczne są na tyle wysokie, że ich opłacanie może nawet zagrażać ich istnieniu.

Reklama

- Moim zdaniem, wprowadzanie kolejnych sum pieniężnych do wadliwie funkcjonującego systemu nie przyniesie żadnych efektów. Uzdrowienia wymaga sam system dystrybucji świadczeń medycznych w Polsce.

Albo likwidacja OFE, albo drastyczne podwyżki podatków (według Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej VAT o 4 proc. i PIT o 3 proc.), z kolei prof. Leszek Balcerowicz jest zdania, że jest to czysta manipulacja i chwyt propagandowy Donalda Tuska. Jaki jest według pana stan budżetu państwa, czy rzeczywiście jesteśmy od krok od recesji lub jakiegoś jeszcze gorszego scenariusza?

- Stan budżetu nie jest dobry, to oczywiste. Jednak ja na miejscu polityków spojrzałbym głównie na strukturę wydatków, a nie przychodów z tytułu podatków czy też zabiegów księgowych, jakim jest umarzanie obligacji OFE. Recesję powinniśmy zwalczyć, wspierając rozwój przedsiębiorczości tak, aby w przyszłości osiągnąć wyższe wpływy budżetowe.

Czy rzeczywiście nieuchronność przekroczenia progów, jak i związane z nim sankcje są wyolbrzymione przez rząd PO-PSL?

- Są używane jako uzasadnienie do działań, które mają charakter bieżący i to jest błędem. Gdyby rząd powoływał się na ten argument, restrukturyzując wydatki bądź też wprowadzając działania o charakterze długoterminowym (np. obniżenie kosztów pracy, które za kilka lat przyniosłoby dodatkowe wpływy związane ze zwiększeniem miejsc pracy), byłoby to działanie, powiedzmy, usprawiedliwione.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Obecnie szarą strefę szacuje się na 12 proc. PKB. Czym można wytłumaczyć spadające wpływy do budżetu państwa z tytułu VAT?

- Fiskalizmem i nieszczelnością systemu spowodowaną głównie skomplikowanymi, nieczytelnymi przepisami.

Dlaczego od kilku lat nie mamy większych inwestycji zagranicznych?

- Nie do końca mogę się zgodzić z treścią pytania. Inwestycje ciągle napływają, są one liczne, ale nie mają tak dużej skali jak kiedyś. Polska jest nadal jednym z liderów w zakresie przyciągania inwestycji zagranicznych. To, czego nam brakuje, to jednolita strategia promocji, co sygnalizujemy od wielu lat.

- Firmy działające w Polsce na depozytach mają odłożone w sumie 200 mld zł, których nie inwestują.

Dlaczego?

- Ponieważ nie sprzyja temu koniunktura na rynku, nie tworzy się również dodatkowych zachęt dla firm, które chcą się rozwijać, np. poprzez wykorzystanie nowoczesnych technologii. Depozyty dla wielu firm są również "rezerwą", która zabezpiecza je przed bankructwem w przypadku, gdy niewypłacalni okażą się odbiorcy ich towarów i usług.

Opozycja, środowiska ekonomistów i przedsiębiorców od lat zgadzają się z tym, że potrzebne są radykalne reformy. Dlaczego rządzący nie słuchają i nie chcą współpracować, choćby z takim instytucjami jak KIG? Zwykle kończy się jedynie na rozmowach, a ustalenia nie są wprowadzane w życie.

- To nie jest tak, że nie ma współpracy. Wiele dzieje się np. w zakresie deregulacji. Resort gospodarki od dłuższego czasu współpracuje ze środowiskiem przedsiębiorców, wysuwając coraz to nowe postulaty usprawnienia przepisów. Niestety, wiele z nich jest blokowanych przez inne ministerstwa, w tym zakresie za przodownika do tej pory uznawaliśmy Ministerstwo Finansów. Mam nadzieję, że nowy minister wprowadzi nową jakość dialogu społecznego z resortem finansów.

Zobacz wskaźniki dla firm na stronach BIZNES INTERIA.PL

Katastrofa demograficzna jest już faktem. Mamy 13-proc. bezrobocie, kolejną wielką falę emigracji, wiele milionów Polaków pracuje na umowy o dzieło, co oznacza, że w przyszłości będą wykluczeni z systemu opieki zdrowotnej i emerytalnej. Czy to jakiś plan polskiego rządu, żeby mieć wiele milionów emerytów - żebraków i osób wyrzuconych poza system emerytalny i opieki zdrowotnej?

- To raczej brak spójnego planu i strategicznej polityki demograficznej. Rozwiązanie leży w dialogu z przedsiębiorcami, którzy chcą tworzyć nowe miejsca pracy, jednak w realizacji tych planów przeszkadza im nadmierny fiskalizm państwa.

Przy okazji dyskusji o OFE w ogóle nie porusza się tego tematu, nie widać też żadnych działań rządu zmierzających do rozwiązania problemu umów śmieciowych, sytuacji demograficznej czy do zatrzymania młodych ludzi w Polsce. Dlaczego?

- Zawieranie umów cywilnych w miejsce umów o pracę to temat zastępczy, dzięki któremu winą za sytuację na rynku pracy stara się obciążyć przedsiębiorców, pracodawców. Wadliwy jest system, który na to pozwala, nie reagując np. obniżaniem pozapłacowych kosztów pracy.

Rozmawiał Szymon Szadkowski

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »