Fiskus też może dać kredyt bez odsetek

Kredyt bez odsetek? Która instytucja finansowa poszła klientom aż tak bardzo na rękę? Owym filantropem nie jest bank, a urząd skarbowy, który ma taką "ofertę" dla małych firm stawiających pierwsze kroki w biznesie.

Kogo jak kogo, ale fiskusa o bezinteresowną szczodrość posądzać trudno. A jednak. To, co niemożliwe w bankach, okazuje się rozwiązaniem zapisanym w ustawie podatkowej, pod nazwą: kredyt podatkowy dla małych przedsiębiorców. Uzyskanie go oznacza, że przez rok firma nie musi płacić podatku i składać deklaracji, a rozliczając się później z pożyczki, zwróci ją bez odsetek.

Kto dostanie kredyt?

Kto dokładnie ma "zdolność kredytową"? Ci, którzy po raz pierwszy rozpoczęli działalność gospodarczą i do czasu uzyskania kredytu rozliczali się według skali podatkowej (w kolejnych latach przedsiębiorca może już być opodatkowany liniową, 19-proc. stawką). Przy czym twórcy ustawy mają tu na myśli osoby, które przez trzy lata wcześniej nie prowadziły własnej firmy, zastrzegając dodatkowo, że w tym samym czasie działalności nie mógł też prowadzić współmałżonek objęty wspólnotą majątkową. Poza tym świeżo założona firma musi działać przez przynajmniej 10 miesięcy w roku, w którym została zarejestrowana. Oznacza to, że jeśli przedsiębiorca rozpoczął działalność w lutym tego roku, nie musiałby płacić zaliczek od stycznia 2011 roku. Ale jeśli zarejestrował firmę dopiero w marcu lub później, fiskus skredytuje go dopiero w 2012 roku.

Reklama

Warunki uzyskania kredytu

Zanim jednak do tego dojdzie, przedsiębiorca musi spełnić szereg innych warunków - pod tym względem kredyt podatkowy jest równie wymagający, jak procedura tradycyjnej pożyczki bankowej. Przede wszystkim trzeba w odpowiednim czasie poinformować urząd skarbowy o chęci skorzystania z rocznego kredytu (do 31 stycznia tego roku, w którym chciałby nie płacić podatku). Poza tym przychód firmy przed "udzieleniem" go nie mógł być niższy niż równowartość tysiąca euro miesięcznie (ok. 4 tys. zł), a przedsiębiorstwo musiało by zatrudniać na etacie co najmniej pięć osób w każdym miesiącu poprzedzającym zwolnienie od podatku.

Po roku korzystania z kredytu przedsiębiorca informuje fiskusa w zeznaniu rocznym, ile zarobił, ale nie rozlicza się jeszcze z pożyczki. Zrobi to dopiero w kolejnych pięciu latach, doliczając do każdego zeznania rocznego 20 proc. "zaległego" dochodu. Jeśli zatem firma skorzysta z kredytu podatkowego w 2011 r., zacznie go spłacać dopiero w 2013 r.

Załóżmy, że w 2011 r. nieopodatkowany dochód wyniósł 60 tys. złotych. Po raz pierwszy przedsiębiorca doliczy 20 proc. tej kwoty (12 tys. zł) do dochodu z działalności gospodarczej za 2012 r., płacąc podatek od sumy tych dwóch kwot do końca 2013 roku. A nierozliczoną jeszcze część dochodu rozliczy w analogiczny sposób w kolejnych czterech latach.

Przedsiębiorca musi sobie jednak zdawać sprawę z jednej bardzo ważnej rzeczy. Aż przez pięć lat od roku, w którym korzystał z kredytu podatkowego, nie może stracić swojego prawa do zwolnienia (patrz ramka). Jeśli tak się stanie, będzie musiał rozliczyć się z całego zaległego podatku jednorazowo. Co więcej, jeśli utraci prawo do ulgi po terminie złożenia zeznania podatkowego za rok, w którym skorzystał z kredytu, nie ominą go także karne odsetki.

Przywilej łatwo stracić Firma traci prawo do ulgi, a tym samym musi od razu spłacić zaciągnięty u fiskusa kredyt, gdy w ciągu pięciu lat od roku, w którym się zadłużyła:
  • działalność gospodarcza zostanie zlikwidowana lub zostanie ogłoszona upadłość przedsiębiorstwa;
  • choćby w jednym roku średni, miesięczny przychód firmy wyniesie mniej niż równowartość tysiąca euro;
  • zmniejszy zatrudnienie więcej niż o 10 proc. (nawet w jednym miesiącu);
  • powstały zaległości podatkowe lub nie opłacano składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne.

A ponieważ ze skarbówką lepiej nie zadzierać, decyzja o kredycie podatkowym powinna być starannie przemyślana. I choć z jednej strony kusi, by przez rok inwestować pieniądze "pożyczone" od fiskusa np. w rozwój firmy, z drugiej należy pamiętać, że przez pięć lat może się w niej wydarzyć wiele nieprzewidzianych (i niekoniecznie pomyślnych) rzeczy.

Mały przedsiębiorca, czyli kto? Fiskus weźmie pod uwagę firmy, które:
  • zatrudniają maksymalnie 50 osób,
  • mają roczny obrót netto nie większy niż równowartość 10 mln euro.

Agata Szymborska-Sutton

analityk Tax Care

Private Banking
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »