Google dołącza do wojny z chwilówkami. Kto padnie jej ofiarą - pożyczkodawcy czy pożyczkobiorcy?
To nie jest dobry rok dla firm pożyczkowych udzielających pożyczek pozabankowych. 11 marca 2016 roku weszła w życie tzw. ustawa antylichwarska, która wyznaczyła limity pozaodsetowych kosztów pożyczek, a już od jutra światowy gigant reklamowy, Google, wciela w życie zakaz reklamowy dla instytucji finansowych udzielających pożyczek na okres krótszy niż 60 dni.
11 maja 2016 roku Google ujawniło, iż szykuje aktualizację polityki publikowania reklam w systemie reklamowym Google AdWords. Od 13 lipca planuje wprowadzenie zakazu reklamowego pożyczek oraz innych pochodnych produktów finansowych, których spłata ma nastąpić w okresie krótszym niż 60 dni. Co więcej, dodatkowa restrykcja została nałożona na instytucje finansowe w samych Stanach Zjednoczonych, gdzie rzeczywista roczna stopa oprocentowania (RRSO) nie może przekraczać 36 proc. Na razie w Polsce i w innych krajach świata ograniczenie dotyczące wysokości RRSO nie zostanie wprowadzone. Google jednocześnie zapewnił, że jego celem nie jest ograniczenie promocji kredytów hipotecznych, konsumenckich, studenckich czy rewolwingowych (takich jaki karta kredytowa).
Amerykański gigant sieci produktów online, podjął tę kontrowersyjną decyzję w oparciu o obserwację sytuacji w USA, gdzie rynek wysokooprocentowanych pożyczek krótkoterminowych wart jest aż 46 miliardów dolarów (!). Dyrektor Polityki Produktów Google, David Graff twierdzi, że zakaz ten zostanie wprowadzony, aby chronić obywateli przed działaniem szkodliwych produktów, których reklamy mają na celu wprowadzanie w błąd i naciąganie na ogromne koszty finansowe. Mając więc na uwadze to, że grupą docelową reklam pożyczek krótkoterminowych są osoby posiadające kiepską kondycję finansową, Google postanowił zabezpieczyć ich przed dodatkowymi nadmiernymi nakładami finansowymi, blokując odgórnie tzw. payday loans, które przyrównać można do polskich popularnych chwilówek.
Związek Firm Pożyczkowych buntuje się, podnosząc, że Google naużywa pozycji monopolisty na rynku oraz stosuje nieuzasadnioną dyskryminację. Jednak każdy wydawca ma prawo decydować o tym, jakie produkty będzie reklamował. Zarzut ten wydaje się więc bezzasadny.
W Polsce sprzedaż pożyczek pozabankowych szacowany jest na 2 miliardy złotych - różnica skali zjawiska w porównaniu do rynku amerykańskiego jest więc znacząca. Specjaliści do spraw reklamy przyznają, że Google podejmował decyzję nie bacząc na to, czy w pozostałych państwach korzystających z jego usług reklamowych, o kwestię bezpieczeństwa produktu dba sam ustawodawca. W Polsce ostatnia regulacja dotycząca chwilówek to ustawa antylichwiarska. Miała ona na celu ostatecznie rozprawić się z kwestią pożyczek-pułapek. Przede wszystkim prawo nakłada na pożyczkodawców limity: pozaodsetkowe koszty pożyczki nie mogą przekraczać 25 proc. kwoty pożyczki i 30 proc. za każdy rok umowy, ale łączny koszt pożyczki nie może przekroczyć 100 proc. kwoty. Ograniczono także koszty windykacyjne, która obecnie wynosi 14 proc. w skali roku. Odsetki pozostają jednak na tym samym poziomie i mogą sięgać czterokrotności stopy lombardowej NBP. Dodatkową ochroną konsumentów jest to, że instytucje takie podlegają obecnie Komisji Nadzoru Finansowego, która ma może kontrolować zgodność ich działania z założeniami ustawowymi.
Jak pokazuje raport ZFP, przeprowadzony 3 miesiące po wejściu w życie ustawy, 62 proc. instytucji finansowych udzielających pożyczek pozabankowych przyznaje, że wzrosła świadomość klientów na temat finansów i prawa. Tym samym 32 proc. instytucji uważa, że spadł popyt na pożyczki krótkoterminowe do 30 dni. Co jednak z cenami samych pożyczek? O dziwo regulacja ustawowa skłoniła niektóre instytucje finansowe do podniesienia kosztów pożyczek. Dlaczego? Bo mogły! Okazuje się bowiem, że nie wszyscy pożyczkodawcy krótkoterminowi przekraczali wyznaczone ustawą progi cen swoich produktów.
Regulacja dotycząca obostrzeń przy reklamie pożyczek w polskim prawie znajduje się w ustawie o kredycie konsumenckim. Zgodnie z art. 7 ust. 1 należy pamiętać, że w "reklamach pożyczkodawca ma obowiązek podać konsumentowi w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny: 1) stopę oprocentowania pożyczki wraz z wyodrębnieniem opłat uwzględnianych w całkowitym koszcie pożyczki; 2) całkowitą kwotę pożyczki; 3) rzeczywistą roczną stopę oprocentowania." Co więcej, w stosownych przypadkach pożyczkodawca powinien także podać do wiadomości konsumentowi "1) czas obowiązywania umowy; 2) całkowitą kwotę do zapłaty przez konsumenta oraz wysokość rat; 3) cenę towaru lub usługi oraz kwotę wszystkich zaliczek w przypadku umowy o kredyt przewidującej odroczenie płatności." Sformułowanie "stosowanych przypadkach" oznacza, że należy zawrzeć to w reklamie, gdy stanowi to istotę udzielanej pożyczki. Dodatkowo, pożyczkodawca powinien reklamować swoje produkty używając "reprezentatywnego przykładu". Aby uruchomić reklamę w Google AdWords po 13 lipca, firma udzielająca pożyczek powinna pamiętać dodatkowo o tym, że okres spłaty nie powinien być krótszy niż 60 dni. Paradoksalnie, jeżeli reklama nie będzie spełniać wymogów ustawowych, jednak spełni warunek Google, reklama teoretycznie, mogłaby zostać zaakceptowana przez system.
Z badania Gemius AdReal wynika, że w sieci reklamowej Google Display reklamy pożyczek pozabankowych są wyświetlane nawet 572,75 milionów razy miesięcznie, a kampanie docierają prawie 15 milionów internautów. Zakładając, że współczynnik konwersji może wahać się od 0,5 proc. do nawet 3 proc., chwilówki stracić mogą nawet 450 000 klientów! Natomiast z badana przeprowadzonego przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, większość parabanków, jako główną formę promocji, wybiera właśnie Internet. To ogromna luka w systemie. Już sama nowelizacja ustawowa spowodowała, że instytucje finansowe w głównej mierze postawiły na udzielanie pożyczek na okresy dłuższe i na wyższe kwoty. Biorąc także pod uwagę fakt, że coraz więcej pożyczkodawców, którzy do tej pory działali ze swoją promocją offline, zaczęło korzystać z działań online - straty tych instytucji finansowych będą ogromne i z pewnością będą musiały zostać w jakimś stopniu odrobione.
Scenariuszy tego, co w tym sektorze finansowym wydarzy się w przyszłości jest kilka - ten najgorszy dla klientów chwilówek jest taki, że koszty pożyczek krótkoterminowych osiągnąć swoje maksimum ustawowe, aby odrobić straty w nakładach na marketing. - Z pewnością jest to duży cios dla pożyczek krótkoterminowych, które lokowały znaczną część swoich budżetów w Adwords. Zobaczymy jak się zachowa rynek i w którą stronę te budżety zostaną przesunięte. Zmiany nie uderzają na pewno bezpośrednio w pożyczki ratalne, gdzie okres spłaty może wynosić nawet 24 miesiące - mówi, w wypowiedzi dla bloga GotówkaNatychmiast, Mateusz Bembenek. Bardzo możliwe, że firmy postawią na promocje w innych kanałach online np. postawią na pozycjonowanie SEO połączone z solidnym content marketingiem lub po prostu przerzucą swój budżet reklamowy do tej pory przeznaczany na AdWords do systemu drugiego kolosa reklam pay per click - Facebooka. Choć wydaje się to dziwne, Google to nie jedyny dostawca usług z zakresu reklamy online. Czy pożyczkodawcy w całości zrezygnują z udzielania pożyczek na okres krótszy niż 30 dni? To zdecydowanie wątpliwe. Jednak z dużym prawdopodobieństwem z rynku zniknie klika produktów tego typu - wystarczy przecież wydłużyć termin spłaty do 61 dni.
Nowa polityka Google została wprowadzona pod pretekstem ochrony praw konsumentów, co przede wszystkim wpłynąć miało na wizerunek giganta reklamowego. Czy może jednak chodzić o coś więcej? Warto pamiętać, że katastrofalny dla Wall Street i amerykańskiej gospodarki rok 2008 to czas, kiedy pękła nadmuchiwana latami bańka kredytów hipotecznych udzielanych bez pokrycia. Choć winą za światowy kryzys obciążone powinni zostać przede wszystkim nieodpowiedzialnie udzielające pożyczek hipotecznych banki, konsekwencje za ich niekompetencje ponieśli jak zawsze najbiedniejsi obywatele, którzy potracili swoje domy oraz prace. Być może Google, obserwując amerykański rynek finansowy, a więc brak odpowiednich regulacji prawnych dla pożyczek lichwiarskich, a przede wszystkim liczbę udzielanych kredytów, mając w pamięci katastrofę finansową sprzed 8 lat, działa prewencyjnie. Oczywiście, ciężko porównać skalę finansową problemu z ubiegłej dekady do sytuacji chwilówek w USA, jednak biorąc pod uwagę, jak łatwo dostępne one są i jak wiele osób z nich korzysta, także i ten obraz nie napawa optymizmem.
Być może jest to dobra wola Google'a przeciwdziałająca zagrożeniu amerykańskiej gospodarki, a być może chodzi o to, że Google sam wykupił za pośrednictwem jednej ze swoich spółek zakupił udziały w firmie LedUp, oferującej między innymi sprzedaż chwilówek...