Hotele czekają na klientów. Trzeba czasu na odrobienie strat
W Polsce pandemia koronawirusa uderzyła w branżę hotelarską z pełną siłą w marcu 2020 roku. Od ostatniego tygodnia lutego anulowano wiele rezerwacji grupowych i indywidualnych oraz konferencji.
Przedstawiciele branży hotelarskiej na całym świecie znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji z powodu wprowadzonych przez władze obostrzeń, które znacznie ograniczyły możliwość prowadzenia działalności - zwraca uwagę Justyna Kijewska z Cushman & Wakefield.
- Aby zminimalizować straty, zarządcy i operatorzy podjęli liczne działania mające na celu redukcję kosztów. W pierwszej kolejności restrukturyzacja objęła wynagrodzenia pracowników, które stanowią główną część kosztów operacyjnych hoteli. Wiele z nich nie przedłużyło lub rozwiązało umowy z pracownikami tymczasowymi i wstrzymało rekrutacje - przypomina ekspertka.
Podobnie jak w przypadku innych branż, operatorzy hotelowi zachęcali pracowników do wykorzystywania urlopów wypoczynkowych i wychowawczych. Na szczęście wiele firm otrzymało dopłaty do wynagrodzeń oraz do części składek na ubezpieczenie społeczne, co pozwoliło na utrzymanie kluczowej kadry podczas lockdownu. W dalszym ciągu jednak, mimo zamknięcia obiektów, należało się liczyć z ponoszeniem wielu innych kosztów stałych, związanych między innymi z obowiązkowymi pracami konserwacyjnymi-niezbędnymi do zapewnienia bezpieczeństwa budynku i jego instalacji.
Poluzowanie obostrzeń pandemicznych w maju 2020 r. umożliwiło hotelom rozpoczęcie procesu odrabiania strat. Wysoki popyt turystyczny w Polsce pomógł poprawić wyniki finansowe na koniec roku. Niestety, dobra passa nie trwała długo, ponieważ pod koniec grudnia 2020 roku wprowadzone zostały kolejne obostrzenia, które znowu objęły branżę hotelarską. Od 12 lutego do 14 marca hotele mogły być otwarte i przyjmować gości z ograniczeniem obłożenia miejsc noclegowych do 50 proc. W lutym tylko nieliczni operatorzy odnotowali nieznaczną poprawę wskaźników, dzięki dobrym wynikom w weekendy, zwłaszcza w okresie walentynkowym. Jednak duży wzrost zachorowań na Covid-19 oraz ponowne zamknięcie hoteli dla ruchu turystycznego z ograniczonym wykazem dozwolonych pobytów służbowych w pierwszych dniach wiosny, ponownie bardzo negatywnie wpłynęły na wyniki hoteli.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Według danych firmy STR Global, pod względem przychodu na jeden dostępny pokój (RevPAR), I kwartał 2021 roku był dla polskich hoteli dużo słabszy niż ten sam okres w 2020 roku. Wszystkie pięć największych miast w Polsce odnotowało spadek RevPAR od 64 do 84 procent. Warto dodać, że już I kwartał 2020 był gorszy od tego w 2019 roku od 20 do 30 procent. Pod względem średniego obłożenia (tych hoteli, które mogły działać) w marcu 2021 najsłabiej wypada Kraków, gdzie wskaźnik ten był na poziomie poniżej 11 proc. Frekwencja była w tym miesiącu podwyższana w weekendy, a dni robocze miały dużo mniejszy wpływ na ten wskaźnik. Średnia cena (ADR) w marcu 2021 była niższa od 5 procent w Trójmieście do 33 procent w Krakowie w stosunku do tej w marcu 2020. Jednakże, w marcu 2020 (na początku pandemii) hotele starały się utrzymać ceny na wcześniej założonym poziomie (wyższym niż w marcu 2019). W marcu, podobnie jak w poprzednich miesiącach, nie było istotnej różnicy we wskaźnikach pomiędzy hotelami położonymi w miastach i poza nimi, czy też pomiędzy hotelami z segmentu biznesowego i turystycznego.
Jak długo potrwa powrót hoteli do normalności? Z ankiety przeprowadzonej przez firmę Cushman & Wakefield wynika, że większość właścicieli i operatorów oczekuje odbicia w sektorze hotelowym w stolicach europejskich w latach 2023-2024. Według 70 proc. badanych mniejsze miasta regionalne, dzięki popytowi wewnętrznemu, powrócą do normalności szybciej niż stolice.
***