Ministerstwo Gospodarki chce parytetów w radach nadzorczych spółek
Ministerstwo Gospodarki chce zachęcić biznes do pomysłu wprowadzenia parytetów w radach nadzorczych. Zdaniem wiceminister Ilony Antoniszyn-Klik, argumentów za tym jest wiele. Niedostateczna reprezentacja kobiet w firmach powoduje, że w pewnym sensie tracą na tym zarówno same firmy, jak i cała gospodarka. Debata dopiero rusza, ale już wiadomo, że będzie burzliwa, bo - jak podkreśla wiceminister - dotychczasowe reakcje są bardzo krytyczne.
Z danych Komisji Europejskiej wynika, że kobiety stanowią zaledwie 10 proc. zatrudnionych w radach nadzorczych polskich firm. W gronie 28 państw UE ten wskaźnik wynosi 17,6 proc, a celem KE jest osiągnięcie 40 proc. do 2020 r. Zwolennicy ustawowego rozwiązania problemu małej reprezentacji kobiet argumentują, że inne, podejmowane już działania są nieskuteczne i że zbyt duże nierówności płci są nieefektywne ekonomicznie.
- Zaczynamy debatę na temat udziału kobiet w radach nadzorczych. Sądzimy, że instrument parytetu powinien zostać poddany pod dyskusję jako jeden z możliwych instrumentów. Ograniczenie się tylko do firm Skarbu Państwa jest absolutnie niewystarczające, nie będzie odpowiadało na prawdziwe wyzwania - mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Ilona Antoniszyn-Klik, wiceminister gospodarki.
Choć Ministerstwo Gospodarki spodziewa się dużej krytyki postulowanych przez UE rozwiązań, to uważa za konieczne podjęcie działań na rzecz większej równości między kobietami a mężczyznami.
- Wiemy, że będzie to bardzo burzliwa dyskusja, ale sądzimy, że nie wolno tematu aktywności kobiet w gospodarce zatrzymywać, on musi być prowadzony cały czas. Bierzemy na siebie ryzyko, że może być to debata trudna, być może nawet przegrana. Ale sądzimy, że ona jest jednak bezwzględnie potrzebna do tego, żeby doprowadzać do większej równości w biznesie - uważa wiceminister.
Pomysł odgórnego ustalania parytetów wzbudza kontrowersje wśród niektórych środowisk i ekspertów, ponieważ - ich zdaniem - jest nadmierną ingerencją w wolność gospodarczą, a ściślej, w prawo własności i autonomię spółek. Z tego względu nie jest wykluczone, że parytety mogą być rozwiązaniem sprzecznym z Konstytucją RP.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Obecnie polskie prawo (Kodeks Spółek Handlowych) nie ogranicza swobody akcjonariuszy w zakresie wyboru członków rady nadzorczej. Istnieją jedynie rekomendacje, które nie są wiążące prawnie. Przykładem jest GPW, która w ramach dobrych praktyk zaleca spółkom publicznym dbanie o zrównoważony udział kobiet i mężczyzn w ich władzach.
W opracowaniu Forum Odpowiedzialnego Biznesu "Kobiety w biznesie: stan obecny, proponowane rozwiązania" wymienia się też inne argumenty przeciw parytetom, jak np. konieczność szukania na siłę kobiet do rad nadzorczych czy tzw. złote spódniczki, czyli wąskie grono kobiet, które dzięki parytetom wykorzysta swoje wysokie i rzadkie kompetencje do objęcia stanowisk w wielu radach nadzorczych. Ministerstwo Gospodarki zapowiada, że weźmie pod uwagę wszystkie opinie i nie będzie forsować zmian wbrew woli przedsiębiorstw. Chce jednak przekonywać, że więcej kobiet to lepsze zarządzanie, co w skali całej gospodarki oznacza wzrost zamożności.
- Na pewno nie będziemy próbowali wbrew biznesowi wprowadzać zmian. Ale jest bardzo dużo argumentów za tym, żeby parytety były wprowadzone. Trzeba jasno powiedzieć - w firmach, które są w części albo w równych częściach zarządzane przez obydwie płci, jest większa efektywność gospodarcza, jest większa innowacyjność. Nasza gospodarka nie wykorzystuje całego swojego potencjału. Kobiety, które są doskonale wykształcone, które nie uczestniczą w gospodarczym obrocie, powodują, że pewnej części PKB nie ma - twierdzi Ilona Antoniszyn-Klik.
Zobacz wskaźniki dla firm na stronach BIZNES INTERIA.PL
Również według Forum Odpowiedzialnego Biznesu, istnieje wiele niezależnych raportów i badań, m.in. McKinsey & Company i Credit Suisse Research Institute, które stwierdzają, że wyższa obecność kobiet w zarządach lub radach nadzorczych pozytywnie wpływa na wyniki finansowe. Korzyści dla firm mają pojawiać się w okolicach 30 proc. udziału kobiet. Obecnie parytet 30/70 obowiązuje w Polsce na listach wyborczych i zdaniem resortu gospodarki warto się zastanowić nad jego zastosowaniem w sektorze firm.
- Sądzimy, że to jest dobrym początkiem do rozmowy na temat parytetów w radach nadzorczych, które oczywiście mogą iść w obydwie strony, czyli chronią też panów przez nadmierną dominacją pań - uważa wiceminister gospodarki.
Realizacja 40-proc. celu KE będzie wyzwaniem nie tylko w Polsce. Obecnie żadne państwo unijne nie znajduje się blisko tego progu. Liderami są Finlandia i Łotwa, gdzie udział kobiet w radach nadzorczych stanowi odpowiednio 30 i 29 proc. Zdaniem unijnych urzędników, cel jest jednak osiągalny, o czym świadczą przykłady Norwegii i Islandii, gdzie reprezentacja kobiet w radach spółek sięga odpowiednio 44 i 49 proc.
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze