Nie tylko oscypki

W Unii Europejskiej stworzono system promocji i ochrony tradycyjnych, regionalnych produktów żywnościowych. Przyczyniają się one do atrakcyjności obszarów wiejskich i turystycznych.

Są ważną częścią ich regionalnej tożsamości, a pod względem ekonomicznym liczącym się źródłem dochodów dla producentów, cenionym nie mniej niż produkcja standaryzowanych płodów rolnych dla przemysłu spożywczego.

Pod specjalną ochroną

System rejestracji i ochrony tych produktów wprowadzono we Wspólnocie Europejskiej już 15 lat temu, wydając w tej sprawie specjalne rozporządzenia. Zgodnie z tym, produkty o potwierdzonej oryginalności i najwyższej jakości są oznaczane jednym z trzech symboli: Chronionej Nazwy Pochodzenia, Chronionego Oznaczenia Geograficznego oraz Gwarantowanej Tradycyjnej Specjalności.

Reklama

Te oznaczenia produktów są dla konsumentów potwierdzeniem ich regionalnego lub tradycyjnego charakteru i specjalnej wyróżniającej je technologii wytwarzania i wynikającej z niej szczególnej jakości. Równocześnie oznaczenia te chronią producentów przed nieuczciwą konkurencją.

Unijne regulacje są teraz dostępne również dla polskich producentów, pod warunkiem, że uda się im przejść skomplikowaną i długą procedurę rejestracji produktów. Jak żmudna to droga przekonali się producenci oscypków, którzy już zaczynali świętować końcowy sukces, gdy okazało się, że muszą jeszcze poczekać na rozstrzygnięcie sporu ze Słowacją.

Znawcy przedmiotu twierdzą jednak, że jest o co walczyć, nawet jeśli trzeba zmierzyć się z tymi dużymi wymaganiami. W Polsce zachowało się wiele tradycyjnych, lokalnych produktów, a co najważniejsze tworzy się na nie rynek. Widać już różne formy zainteresowania i zapotrzebowania konsumentów. Te nowo odkrywane, często przez lata zapomniane produkty potrzebują promocji i marketingu, aby znaleźć się na szerszym rynku.

Polityk w kuchni polskiej

Najważniejszą organizacją zrzeszającą producentów tej wyjątkowej żywności i popularyzującą tradycje regionalne i lokalne jest Polska Izba Produktu Regionalnego i Lokalnego. Przewodniczącym rady izby jest Henryk Wujec, znany polityk, współzałożyciel KOR i Solidarności (teraz bezpartyjny, bo - jak mówi - nie ma dziś partii, do której chciałby należeć). Uważa, że zajmowanie się polityką ma sens tylko wtedy, gdy przynosi konkretne wymierne skutki i przyczynia się do zmian rzeczywistości. Jeśli tego nie ma - jest pustosłowie.

- Moim największym doświadczeniem życiowym był KOR, w którym trzeba było podejmować różne działania organizacyjne, aby np. wydawać pismo, zdobywać papier, drukować, kolportować, co miało prowadzić do realizacji głównej idei, jaka wówczas było stworzenie wolnych związków zawodowych i wreszcie "Solidarności".

Nie ma więc dla niego, jak z tego wynika, dylematu wyboru między wielką polityką, a pracą organiczną na rzecz rozwoju regionalnego i samorządu gospodarczego. Ważne jest natomiast odnalezienie się w takim miejscu, w którym potrzebne i możliwe jest działanie na rzecz zmian, pożytecznych rzecz jasna.

Motorem zmian mogą być u nas organizacje pozarządowe, niestety praktycznie niedoceniane przez partie polityczne, mimo niekiedy deklarowanego poparcia. - Uczestnictwo w takim ruchu, który buduje społeczeństwo obywatelskie bardzo mi odpowiada - mówi Wujec - i mam w nim swoja małą działkę, która uprawiam. Jest to program rozwoju regionalnego w Fundacji dla Polski, w której pracuję.

Chodzi w nim o to, aby na terenach najbardziej zaniedbanych, wiejskich wykorzystać jako jedną z dźwigni rozwoju, to co powstało wcześniej i zostało przekazane w formie lokalnej tradycji, w tym umiejętności wytwarzania atrakcyjnych, smacznych, niepowtarzalnych produktów żywnościowych. Bogactwo zawarte w tradycji jest ogromne i trzeba podjąć próbę jego odtworzenia i wykorzystania jako źródła zarobku dla mieszkańców wsi. Potrzebna jest im jednak pomoc zarówno w fazie wytwarzania, jak i następnym etapie, tj. dotarciu do klienta, a także w prawnej ochronie tego dziedzictwa.

Lokalne specjały

Na europejską listę produktów chronionych będzie wpisany oscypek wytwarzany w pow. tatrzańskim i kilku gminach pow. żywieckiego i nowosądeckiego. Mogą też być w przyszłości inne, np. bryndza, kiełbasa lisiecka, ser koryciński, miód wrzosowy z borów dolnośląskich. Mamy takich produktów, jeszcze nie rozpoznanych, bardzo wiele, ale wprowadzenie ich do unijnych rejestrów to jednak melodia przyszłości. W porównaniu z nami znacznie bogatsze pod tym względem są inne kraje. Np. we Francji, we Włoszech listy tych produktów liczą po ok. 150 pozycji.

Jak to się odbywa? Z wnioskiem występują producenci, którzy muszą założyć grupę producencką, sformalizowaną, lub nie. Najistotniejsze, aby wspólnie napisali wniosek. Pomagają im w tym ośrodki doradztwa, a także pracownicy Ministerstwa Rolnictwa, gdzie powstał wydział oznaczeń geograficznych. Zasługą ministerstwa było opracowanie i wydanie książkowe listy produktów tradycyjnych. Celem (i rezultatem) jest wyszukanie atrakcyjnych produktów, które już mają dużą wartość, ale jeszcze nie mogą być zgłoszone do UE, bo nie sprostałyby jej surowym procedurom. Takich produktów jest już ponad 200.

Ubiegający się o wpisanie produktu na listę musi udowodnić jego pochodzenie, sposób wytwarzania, związek z lokalnym środowiskiem. Bardzo pomocna jest w tym właśnie Polska Izba Produktu Regionalnego i Lokalnego, współtworzona przez ok. 200 producentów oraz animatorzy tego ruchu, m.in. Marek Gąsiorowski, Iza Byszewska, Jan Zwoliński, prezes izby Grzegorz Russak - chwali swoich współpracowników Henryk Wujec.

Izba jest partnerem dla wszystkich, którzy chcą pomóc producentom w zgłaszaniu wniosków, opracowaniu sprzyjających przepisów, znalezieniu kompromisu między standardami sanitarnymi i specyficznymi formami wytwarzania, w kontaktach z Unią Europejską itp. Natomiast Fundacja dla Polski pomaga w dostępie do funduszów pomocowych Unii Europejskiej przeznaczonych np. na szkolenia producentów, doradców rolniczych, informowanie działaczy samorządowych.

Co roku, od lat już (obecnie organizowany przez izbę) jest konkurs "Nasze kulinarne dziedzictwo". Są eliminacje regionalne, a potem finał w Poznaniu na Polagrze-Farm. To jest wielkie przedsięwzięcie.

Fundusze na promocję tradycyjnych produktów żywnościowych mają także marszałkowie województw w programach rozwoju regionalnego i często współpracują z organizatorami konkursu.

W zeszłym roku na Polagrze szczególnie zauważalna była np. Wielkopolska, a także Małopolska. W kontaktach z władzami pomagają regionalne oddziały izby. Produkty żywnościowe są elementem promocji regionów.

Jak sprzedawać?

Propaguje się doskonałe, smaczne wyroby, ale najtrudniejszym problemem dla producentów jest dotarcie z nimi na rynek. Chodzi o to, aby zawsze, w określonym miejscu można je było kupić. Tymczasem rolnicy, jeśli chcieliby zająć się na stałe przetwórstwem i sprzedażą, choćby na małą skalę, musieliby zarejestrować działalność gospodarczą co u nas nie jest wcale łatwe. W niektórych dziedzinach, np. produkcji miodu działają spółdzielnie, ale w innych branżach brakuje podobnego systemu.

Henryk Wujec uważa, że najlepszą formułą są grupy producenckie pomagające we wchodzeniu na rynek. Powinny być także wprowadzone ułatwienia dla drobnych producentów artykułów żywnościowych. Chodzi m.in. o to, aby wymagania wobec nich nie były tak surowe i skomplikowane jak wobec wielkich przetwórni.

Ministerstwo Rolnictwa wydało ostatnio dwa ważne rozporządzenia mówiące o sprzedaży bezpośredniej i ograniczonej lokalnej. Ułatwia to rolnikowi rejestrację produktu u weterynarza w przypadku produktów zwierzęcych, co jest warunkiem sprzedaży, a następnie zgłoszenia działalności gospodarczej w urzędzie gminy.

Dopiero po zrobieniu takiego pierwszego kroku rolnicy mogą myśleć o wyższym stopniu zorganizowania, o grupie producentów, której celem jest wspólna dystrybucja. Wiadomo, że odbiorcy np. sieci handlowe czy zwykłe sklepy, chcą mieć regularne dostawy towaru o dobrej jakości. Takie metody współdziałania można zobaczyć np. we Francji.

Pytanie, czy my rzeczywiście jesteśmy pozbawieni zdolności do samoorganizacji? Fundacja nasza chce pokazać - mówi Wujec - jakie są w Polsce grupy producenckie, jakie ich modele sprawdzają się, aby te przykłady były zachętą dla innych.

Pewną rolę promocyjną i organizacyjną mogą w tym odegrać także porozumienia lokalne gmin, które zawiązują się zgodnie z regułami unijnego programu LEADER. Mogą one mieć w swoim działaniu, promującym region, wytwarzanie regionalnych produktów żywnościowych. Takim przykładem mogą być gminy położone w dorzeczu Drawy i pochodzący stamtąd miód drahimski, uzyskiwany z bogatych pszczelich pożytków. Jego producenci przygotowują się już do wystąpienia z wnioskiem o rejestracje w Unii Europejskiej.

Mówimy o systemach i formach pomocy dla producentów żywności tradycyjnej. Warto by także poświęcić uwagę produktom, które weszły na szerszy rynek, stały się znane i poszukiwane. Należą do nich sery korycińskie z woj. podlaskiego, które przez stulecia były tylko lokalnym przysmakiem. Teraz są już spotykane w sklepach w Warszawie, Lublinie, Krakowie. Tak daleko.

Polska mało znana

Są także inne formy promocji. Należą do nich lokalne festiwale. Np. organizowane w Biłgoraju pod koniec czerwca. Oprócz organizowanych imprez kulturalnych jest tu okazja do pokazania lokalnych produktów żywnościowych, np. miodów, pierogów (które mają być wkrótce zgłoszone do UE), ogórków i innych. Nieopodal, w Krzeszowie nad Sanem są we wrześniu powidlaki, wspólne warzenie powideł połączone z lokalnym świętem kultury, na które ściągają ludzie z dalszych okolic. Przy okazji można tam kupić różne miejscowe specjały, np. miody, pierogi, nalewki itp.

Warto dodać, że dobrą formą promowania takich imprez staje się też internet.

Są też inne formy promocji, gdy np. producenci tradycyjnej żywności przyjeżdżają do Warszawy. W czerwcu plac przed Zamkiem Królewskim zastawiony jest straganami, a wszystkie produkty idą jak woda. Może warto by to robić częściej.

Główna trudność to zapewnienie stałej wyrównanej oferty poszukiwanych produktów. To zaś wymaga nie tylko produkcji, ale organizacji sprzedaży dostaw. W innych krajach, np. we Francji, pracowano nad taką formą sprzedaży przez dziesięciolecia i osiągnięto sukces: w każdy weekend w Paryżu można na wydzielonej specjalnie ulicy kupować lokalne produkty z całej niemal Francji.

Henryk Wujec jest przekonany, że po integracji z UE weszliśmy w okres renesansu kultury regionalnej (nie tylko w zakresie żywności). Pierwsza lista żywnościowych produktów regionalnych została zrobiona w 2004 r. i stale się wzbogaca.

Produkcja tradycyjnej żywności to, dodajmy, jeden ze sposobów waloryzowania regionów, bardzo chętnie wykorzystywany przez samorządy. Kto wiedziałby coś o Korycinie, gdyby nie tamtejsze sery i aktywność wójta Mirosława Lecha, wybranego ostatnio po raz kolejny.

Marcin Makowiecki

Nowe Życie Gospodarcze
Dowiedz się więcej na temat: oscypki | izba | one
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »