Nowy podatek ma przywrócić równe warunki gry
Polskie firmy chcą wyrównania warunków konkurencji i żalą się, że w starciu z dużymi koncernami mają duże niższe szanse na utrzymanie się na rynku i rozwój. Proponują wprowadzenie podatku dla największych, za korzyści skali. Eksperci od prawa unijnego nie dają jednak szans temu pomysłowi.
- Polskim producentom trudno konkurować zarówno na krajowym rynku jak i europejskim, bo brakuje nam kapitału i efektu skali. Musimy się mierzyć z dużo silniejszymi od siebie podmiotami, które potrafią wykorzystywać swoje przewagę, często łamiąc prawo i stosując nieuczciwe praktyki, naruszając prawo konkurencji i prawo antymonopolowe. W takich sektorach jak branża transportowa, w której Polska osiągnęła sukces i zdobyła silną pozycję na rynkach zagranicznych utrudnia nam się rozwój innymi metodami, ograniczeniami prawnymi na szczeblu Unii Europejskiej - mówi Bożena Domasiewicz, prezes "Fundacji Pomyśl o Przyszłości", działającej na rzecz rozwoju gospodarczego i budowania kapitału społecznego.
Firmy narzekają, że Unia Europejska zmienia reguły w trakcie gry.
- Gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej, jej fundamentalną zasadą miał być swobodny przepływ towarów oraz usług. Ten pierwszy jest, a z drugim jest problem. Widać to na przykładzie branż, w których polskie firmy zaczęły się rozwijać, bo natychmiast nam się blokuje możliwości rozwoju. Dlaczego najwyższy czas, by znaleźć na to odpowiedź - mówi Ryszard Florek, twórca firmy Fakro i założyciel fundacji "Fundacji Pomyśl o Przyszłości".
Z taką diagnozą w dużym stopniu zgadza się Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców oraz odnosi się do ostatnio procedowanych przez organy Unii Europejskiej regulacji m.in. o delegowaniu pracowników i pakietu mobilności, które uderzą w polskie firmy zajmujące się usługami transportowymi.
- To ogromna hipokryzja Komisji Europejskiej, która twierdzi, że robi to w trosce o pracowników, a wiadomo, że jeżeli skutecznie wprowadzi je w życie, to kierowcy jeżdżący tirami na europejskich rynkach nigdy nie wyrównają swojej płacy z tymi na Zachodzie, ponieważ polskie firmy nie przetrwają na tamtych rynkach - mówi Adam Abramowicz.
- Jeśli rzeczywiście urzędnicy KE tak chętnie chcą dbać o pracowników, to czemu nie wprowadzą zasady, żeby korporacje zachodnie działające w Polsce np. sieci handlowe stosowały takie samo minimalne wynagrodzenie jak na rynkach macierzystych tych koncernów? Czy to miałoby sens czy nie rozbijałoby czasem wspólnego rynku przepływu usług, towarów i kapitału - pyta retorycznie Abramowicz.
Przykładem branży, gdzie kluczowa jest skala działania jest handel detaliczny, w której dominują zagraniczne sieci. Przedstawiciele polskich firm działających w tej branży, tłumaczą, że na początku lat 90. nie było mechanizmów zabezpieczających przed nadmierną koncentracją. Powstała wówczas sytuacja jest niemal "zabetonowana" i nie daje się zmienić, bo kluczowa dla zyskania przewagi konkurencyjnej w tej branży jest dobra lokalizacja i dostęp do kapitału, a te mają duże sieci.
Dlatego Fundacja Pomyśl o Przyszłości postuluje wprowadzenie podatku, który miałby choć częściowo szanse konkurencyjne wyrównać.
- Naszym zdaniem trzeba rozważyć wprowadzenie opłaty od korzyści skali. Oczywiście są one trudne do wyliczenia, bo w każdej branży są inne. Można jednak przyjąć założenie, że jeśli firma osiągnęła 1 mld euro obrotu na rynku globalnym, to korzysta z efektu skali. Na takie firmy powinien być nałożony podatek, który wyrównywałby szanse konkurowania - wskazuje prezes Fakro.
Opłata pobierana byłaby od przychodu osiąganego na polskim rynku dla podmiotów, których roczny obrót na rynku globalnym przekracza 1 mld euro. Według przedstawionej propozycji wysokość opłaty mogłaby wynosić np. 1 proc. przychodu lub zmieniać się (w skali od 0,5 proc. do 2 proc.) w zależności od tego jak bardzo wykracza poza wyznaczony próg przychodu.
W związku z tym, że konkurencyjność w różnych branżach jest inna, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów mógłby przesądzać o zwolnieniu danego podmiotu lub grupy lub całej branży, w sytuacji gdyby mimo wysokiego nie występowały korzyści skali.
Jak zastrzega prezes Florek, byłaby to forma dodatkowego wpływu do budżetu, ale głównym celem byłoby pobudzenie gospodarki, bo dla niej nie ma niczego lepszego niż równa konkurencja. - Jeśli nie ma wyrównanych warunków, ci którzy mają korzyści skali praktycznie nie muszą się starać, bo mają tak dużą przewagę, że w ich branży "nikt im już nie podskoczy". Jestem przekonany, że Komisja Europejska takiego podatku by nie zablokowała, skoro w Traktacie UE podkreśla się, że uczciwa konkurencja jest motorem rozwoju, a najlepiej jakby taki podatek obowiązywał w całej Unii - dodaje prezes Fakro.
Eksperci od unijnego prawa podatkowego nie dają jednak większych szans, na to żeby udało się takie rozwiązania przeforsować.
Jeśli miałoby być to wprowadzone w ramach prawa unijnego, czyli dyrektywą czy rozporządzeniem, to duży podmiot działający międzynarodowo w świetle przepisów nie może być obarczony nowym obciążeniem podatkowym, jeśli tym obciążeniem nie byłby objęty przedsiębiorca, który działa na mniejszą skalę. Takie rozwiązania będą z dużym prawdopodobieństwem kwestionowane przez Brukselę. Nawet jeśli Komisja Europejska przyjęłaby, że tego typu rozwiązanie będzie zgodne z przepisami unijnymi, to wówczas i tak musiałoby być zaakceptowane przez wszystkie państwa unijne. A pamiętajmy, że są państwa w ramach UE, które bardziej lub mniej jawnie sprzyjają interesom korporacji i nie są skłonne, żeby tego typu rozwiązania wprowadzać - ocenia prof. Dominik Gajewski, ekspert prawa podatkowego w UE ze Szkoły Głównej Handlowej.
Wprowadzenia podatku tylko na krajowym rynku nie byłoby łatwiejsze.
- Jeśli mówimy o podatku obrotowym, który ociera się o podatek VAT, to pamiętajmy, że jest on najbardziej usankcjonowany w przez prawo unijne, w szóstej dyrektywie. Wprowadzenie tego typu rozwiązania wewnątrz kraju musiałoby zyskać akceptację Komisji Europejskiej, a wtedy może powstać zarzut, że chcemy podwójnie opodatkować obrót. Wszystkie odstępstwa dotyczące podatku VAT muszą być zgłaszane do Komisji Europejskiej, nawet takie jak obniżenie stawki wymagają akceptacji. Wprowadzenie tak rewolucyjnego pomysłu jak podatek od obrotu oczywiście musiałby być przedmiotem analizy KE, a znając jej nastawienie i politykę podatkową, nie jest ona skłonna do wprowadzania wyłomów w poszczególnych państwach - dodaje prof. Dominik Gajewski.
Wątpiący w możliwość wprowadzenia takiej opłaty jest też Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz.
- Jestem bardzo sceptyczny co do tej propozycji, a przypomnę, że jeszcze jako poseł brałem udział w pracach nad podatkiem handlowym i głosowałem za jego uchwaleniem, a jego konstrukcja była podobna jak ta opłata równych szans. Gdyby udało się przekonać Brukselę, że takie rozwiązanie byłoby dobre dla wszystkich krajów europejskich, to szanse byłyby większe. W Polsce samodzielnie nie uda się wprowadzić takiego podatku - mówi Abramowicz.
Przedsiębiorcy narzekają też na Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, których ich zdaniem nie stoi na straży równych warunków konkurencji. Według zaprezentowanego przez Fundację raportu wśród decyzji dotyczących nadużyć pozycji dominującej stanowią one jedynie 2 proc. wszystkich rozstrzygnięć merytorycznych UOKiK, a w sprawie niedozwolonych porozumień, jedynie 4 proc. adresatów da się przypisać zagraniczną narodowość.