Osiedlowe sklepiki znikają z polskich miast. Ceny energii i konkurencja to nie wszystko
Pierwsze półrocze przyniosło zamknięcie 1,6 tys. sklepów w Polsce, zas 5,2 tys. placówek zawiesiło działalność - podaje "Rzeczpospolita". Trend ten będzie się utrzymywał m.in. ze względu na rosnące koszty płac i energii.
Z 28 monitorowanych sektorów handlu w pierwszym półroczu w 21 odnotowano spadek liczby sklepów, a tylko w sześciu wzrost, w przypadku jednego sektora nie odnotowano różnicy - wynika z danych Dun&Bradstreet Poland, które podaje jako pierwsza "Rzeczpospolita".
Dziennik we wtorkowym wydaniu zwraca uwagę, że najbardziej zmniejszyła się liczba sklepów spożywczych (o ponad pół tysiąca) i odzieżowych (o ponad 200). Poza tym ubyło sklepów ogólnego przeznaczenia, a także z farbami, art. metalowymi i piśmienniczymi czy księgarni.
"Znikają punkty niezależne, niezsieciowane. Działalność w grupie, choćby z zapleczem partnera w postaci dystrybutora, jest prostsza, a konkurencja na rynku wciąż jest mordercza, co jest efektem choćby praktyk wielkich sieci" - mówi cytowany przez "Rzeczpospolitą" Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu.
- Innym powodem znikania sklepów jest sukcesja. Młodsze pokolenie, patrząc, jak wyglądała walka ich rodziców o utrzymanie rodzinnego sklepu, coraz częściej nie ma ochoty na kontynuowanie jego działalności - dodał ekspert.
Gazeta wskazuje, że w małe sklepy uderza też inflacja. Wyższe ceny napędzają klientów do dużych obiektów, głównie dyskontów, kosztem niezależnego handlu, ale i topniejących w oczach hipermarketów. Przykładowo Carrefour na koniec marca miał 813 sklepów, o 28 mniej niż na koniec 2023 r. Według "Rzeczpospolitej" nie wszyscy jednak mają powody do narzekania.