Polska musi stawiać na jakość
Rumunia, Bułgaria i kraje byłej Jugosławii są silnym konkurentem dla Polski. Rumuni znają języki obce lepiej niż Polacy i mogą pochwalić się edukacją na poziomie tak samo wysokim, jak Polska. Takich zasobów nie dostaniemy w naszym kraju - twierdzi Ronald Binkofski, dyrektor generalny polskiego oddziału Microsoftu. Nasz kraj ma jednak swoje atuty - więcej szczegółów w naszym specjalnym wywiadzie.
INTERIA.PL: Prosimy o komentarz do najnowszych wyników finansowych Microsoft w Polsce - czy ostatni kwartał pokazał, że światowa recesja zwolniła, a rynek europejski jest bardziej stabilny?
Ronald Binkofski *: - Nieustannie notujemy wzrosty, rok do roku - dokładnych liczb lokalnie nie podajemy. Nie myślę o spowolnieniu - patrzę na to, ile jest jeszcze do zrobienia. Nareszcie zostaliśmy docenieni przez nowojorską giełdę wynikami globalnymi. Przez ostatnie lata dobrze oceniano obietnice różnych firm, ale na końcu doceniono naszą solidność, która dostarcza dobre wyniki. Jeśli świat byłby tylko nastawiony na start-upy, szukając kolejnego Facebooka - to rozmowa byłaby zupełnie inna. Po tych wszystkich zawirowaniach, coraz bardziej docenia się rzetelną ekonomię firmy i jej plany na przyszłość.
Ile osób jest zatrudnionych przez polski oddział Microsoft? Czy część operacji związanych z prowadzeniem polskiego oddziału Microsoft jest outsource'owana?
- Około 350 pracowników na stałe. Mamy dużo kontraktorów i subkontraktorów zewnętrznych - w większości są to Polacy. Ale w polskim oddziale Microsoft pracują także ludzie z zagranicy. To dobry wyznacznik statusu firmy. Ludzie z zagranicy wnoszą wiele nowego do organizacji, inne podejście. Różnorodność narodowościowa w formie, to coś, na czym mi bardzo zależy.
Profesor Janusz Filipiak miał powiedzieć, że dzisiaj w Polsce informatycy zarabiają tyle samo, co w Europie Zachodniej i nie ma powodu, aby wyjeżdżać z kraju. Czy to prawda - czy płace w polskim oddziale Microsoft są równie wysokie?
- Trzeba porównywać dokładnie każdy kraj. Ale z jednym się zgodzę - jeśli spojrzymy na kraj, w jakim żyjemy i oferowane zarobki, to jesteśmy konkurencyjni, nie ma konieczności, aby jechać do innego kraju. Nie ma już tego powodu. Teraz my musimy zadbać, aby Polska była konkurencyjna dla innych krajów z naszego regionu.
Takie kraje jak właśnie Rumunia, Bułgaria czy kraje byłej Jugosławii są dużym konkurentem dla Polski, nie tylko ze względu na liczbę wysoko wykwalifikowanych pracowników, ale i mniejsze koszty ich pracy.
- Rumunia może pochwalić się edukacją na poziomie tak samo wysokim, jak Polska. Ale Rumuni znają języki obce lepiej niż Polacy. Taki zasobów nie dostaniemy w naszym kraju. To zasługa nie tylko edukacji wyższej, ale ciągłego kontaktu z językiem. W telewizji filmy nie są dubingowane, Rumuni mają znacznie częstszy kontakt z językiem włoskim, hiszpańskim francuskim czy właśnie angielskim, często od dziecka. My, nie potrafimy nauczyć się rosyjskiego, chociaż to powinno być tak łatwe, jak dla Rumuna nauczyć się włoskiego. To tylko edukacja i priorytety. Nam wydaje się, że jeśli ktoś mówi poprawnie po angielsku, to więcej nie trzeba. Musimy być bardziej krytyczni wobec siebie.
W Polsce mamy dziesiątki zagranicznych firm, które założyły swoje centra outsourcingowe w naszym kraju tylko ze względu na dużą ilość wykształconych osób i niskie koszty zatrudnienia. Ale to nie potrwa wiecznie. Co można zrobić, aby zapobiec uciecze tych firm do innych krajów?
- Trzeba stawiać na jakość. Jeśli cały biznesplan takiego centrum jest oparty tylko na kosztach - z czasem się to rozleci. To powinna być kombinacja kilku elementów - musimy pamiętać o przewadze konkurencyjnej, nie może ona być jednak oparta tylko na kosztach. W Polsce koszty będą rosnąć, nasza gospodarka się rozwija, ludzie chcą więcej zarabiać. Rumunia i inne kraje regionu mogą zaoferować tę samą jakość. My musimy szukać czegoś innego, jak na przykład dobry project management, ustrukturyzowanie zasobów, wspomniane języki czy wydajność. Wszystko po to, aby utrzymać długoterminowość usług. Kiedy odpowiadałem za centrum outsourcingowe Microsoftu w Rumunii, stawiałem sprawę jasno - "Plan biznesowy musi być oparty przede wszystkim na jakości usług a koszty mogą być ważnym, ale nie jedynym czynnikiem". Jak w każdym biznesie stabilność i długoterminowość są niezmiernie istotne.
Która specjalizacja w IT wydaje się być najbardziej przyszłościowa?
- Dzisiaj rada moja jest dość prosta - trzeba umieć zgłębić jakiś konkretny temat, bardzo głęboko. Właściwie nieważnym jest jakie to zagadnienie. Ważnym jest model myślenia i proces. Jednocześnie trzeba myśleć szeroko, rozumieć kontekst i perspektywę całego ekosystemu w którym się poruszamy. Potrzebni są ludzie, którzy potrafią ogarnąć projekt z wielu punktów - z perspektywy zarządzania, technologicznej, bezpieczeństwa, wdrażania. To jest bardzo trudne, kiedy koncentrujemy się tylko na jednym. Dlatego jest to duże wyzwanie dla specjalistów, ale trzeba umieć dzisiaj łączyć te dwa światy.
Czy Polska i Europa, biorąc pod uwagę obecne trendy na rynkach, mają jeszcze jakiekolwiek szanse w starciu z Azją i USA? Ostatni gigant elektroniki konsumenckiej, Philips, zrezygnował z działu audio oraz wideo. Nokia także traci...
- Spójrzmy na Niemcy. Dlaczego odnoszą takie sukcesy, na czym polega ich siła? Nie dzięki wielkim firmom, ale sile średnich przedsiębiorstw, zatrudniającym między 100 a 200 pracowników. To one mogą pochwalić się doskonałymi ludźmi i rozwiązaniami technologicznymi. To te firmy eksportują swoje towary oraz wiedzę w różnie miejsca na świecie. Wystarczy pojechać do Chin, aby zobaczyć, jak często korzysta się tam z rozwiązań właśnie takich przedsiębiorstw. My nie będziemy lepszymi pracownikami. Nie będziemy także lepiej wykształceni. Możemy tylko wygrać, jeśli wrócimy do europejskiej tradycji zaawansowanej produkcji, korzystającej z lat technologicznej wiedzy. Zwyczajne kupienie takich rozwiązań nie wystarczy. To że ktoś postanowił wczoraj zbudować samolot nie oznacza, że będzie mógł zapomnieć o 100 latach lotnictwa. Tej wiedzy nie da się skopiować tak po prostu. Europa musi ją pielęgnować i dbać o swoją konkurencyjność. Musimy nauczyć się żyć w trudniejszych warunkach niż kiedyś, a nie tylko dużo żądać, a niewiele dawać w zamian. Skończmy także może ciągle narzekać.
Microsoft Polska prowadzi od dłuższego czasu intensywną walkę z piractwem, konkretnie z małymi i średnimi przedsiębiorstwami, które korzystają z nielegalnego oprogramowania. Jaka jest obecnie skala piractwa w MŚP w naszym kraju, ile firmy IT na niej tracą i jak przebiega kampania Microsoftu?
- Poziom piractwa spada. Kiedy ja przyszedłem do Microsoftu w 2006 roku, stopień piractwa wynosił 59 proc. w Polsce, dzisiaj spadł do 53 proc. Możemy robić różne akcje antypirackie, ale to społeczeństwo musi zrozumieć, że same sobie szkodzi. Musimy zmienić perspektywę - co będzie, jeśli ktoś ukradnie mój pomysł? Rozmowy w tym temacie są trudne. W Polsce nadal istnieje ogromne "przyzwolenie społeczne" na kradzież własności intelektualnej - nauczyliśmy się tego, z muzyką jest jeszcze gorzej niż z programami. Wiele się zmienia na dobre, do sądów trafia coraz więcej spraw. Małe i średnie przedsiębiorstwa muszą płacić coraz wyższe odszkodowania. Rekordowa kara wyniosła 500 tys. złotych. Zabierane są komputery - firma przestaje normalnie funkcjonować. Następuje utrata zaufania klienta, kary finansowe, często utrata danych, bo nielegalne oprogramowanie stwarza większe możliwości włamania się do baz danych i informacji wrażliwych firmy. Niektórzy nadal nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Jeśli dojdziemy do stanu, w której osoby korzystające z pirackich treści będą się z tym źle czuć, to będzie to można uznać za sukces.
Cloud Computing - Microsoft intensywnie promuje to rozwiązanie od 2008 roku. Czy na chmurze rzeczywiście można zarobić? W jaki sposób może on pomóc małym i średnim przedsiębiorstwom?
- Obliczanie w chmurze daje coś najważniejszego dla każdej małej firmy - nie ma dużych kosztów na start. Kiedyś musieliśmy kupić całą infrastrukturę na początku, dzisiaj nie trzeba inwestować w serwery i dokonywać wielkich inwestycji. Płacimy tyle, ile używamy. Możemy zamodelować całą infrastrukturę. Jest ona skalowalna, zarówno do góry, jak i do dołu. Przede wszystkim firma można od razu zastanawiać się, jak dalej się rozwijać. Do tego potrzebna jest wiedza, dlatego, jak wspominałem, informatycy pełnia rolę konsultantów, którzy często są członkami zarządów firm. Pole do popisu jest tutaj ogromne.
Jakie firmy odniosły sukces dzięki inicjatywom takim jak BizSpark oraz programom Microsoftu mającym pomóc początkującym firmom?
- Zastanawialiśmy się, czy chcemy wymieniać konkretne nazwy. Na przykład o PlaceChallenge.com czy BookLikes.com. obie firmy dostały się na EMEA BizSpark SummitGłówną częścią tej konferencji są prezentacje 12 startupów - te firmy zostały wybrane w ramach kwalifikacji spośród wszystkich zgłoszeń nadesłanych z regionu EMEA. To naprawdę duża sprawa, aby znaleźć się w tym gronie. Są kraje, które nie mają swoich reprezentantów.
Czy niektóre wielkie akwizycje start-upów i zbyt pochopne inwestycje w początkujące spółki nie psują rynku? Jak wielka jest ich iluzja niektórych początkujących firm IT?
- Z 10 jednemu start-upowi się udaje, a z 100 - jeden robi furorę. Takie jest moje odczucie, chociaż to nie statystyka. Pomimo tego ludzie zawsze będą szukać scenariusza, w którym sukces odnosi się "magicznie" - z dnia na dzień. To czasami psuje rynek, bo ktoś musi przecież za to zapłacić. Przez Madoffa i jego niespełnione obietnice tysiące ludzi straciło emeryturę. To czysta spekulacja. Zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjdzie do nas i powie "Pożycz mi 100 zł, a jutro zwrócę się 1000 zł". "Ale jaką realną wartość dodaną wypracujesz?" - rodzi się wtedy takie pytanie. Ktoś jednak uwierzy w takie obietnice.
Jakie są plany polskiego oddziału Microsoft na drugą połowę kalendarzowego roku?
- Kontynuacja wdrażania scenariuszy cloud computingu, wspieranie tabletów z Windows 8, wsparcie dla Windows Phone dla branży gier, a także dla core IT we wdrażaniu ich innowacyjnych rozwiązań. Mamy jeszcze bardzo dużo pracy przed sobą a rynek jest pełen wyzwań i możliwości.
Rozmawiał Łukasz Kujawa
- - - - - -
Ronald Binkofski - dyrektor generalny polskiego oddziału Microsoft. Nową funkcję pełni od 9 stycznia 2013 roku. Ronald Binkofski przejął stery w polskim oddziale Microsoft po ponad 2 latach kierowania oddziałem Microsoft w Rumunii. Wcześniej był związany z polskim biurem firmy, do którego dołączył w marcu 2006 roku. Przez przeszło cztery lata kierował działami Nowych Technologii.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze