Porno-biznes zrzuca swój image

Wibratory i seksowna bielizna obok dziecięcych zabawek i drogich garniturów - jak informuje "Stern", niemiecki erotyczny koncern Beate Uhse porzuca swój porno-image. Zarząd właśnie zdradził, jak miałoby to wyglądać.

Firma nie chce już być kojarzona z "seks-shopem koło dworca". Klienci będą odtąd obsługiwani w dużych wielopiętrowych domach handlowych, w których, owszem, znajdą i artykuły, do których Beate ich przyzwyczaiła, obok nich jednak również inne, dotychczas nie kojarzone z jej marką.

W ciągu 5-6 lat firma postara się przemodelować swoje punkty handlowego na wzór otwartego w lutym br. w centrum Monachium sklepu - poinformował szef koncernu Otto Christian Lindemann. Jeszcze w tym półroczu planowane jest otwarcie takiej placówki w Dortmundzie; równocześnie powstaną nowe sklepy na lotniskach i przy autostradach.

Reklama

Beate Uhse ma dotychczas 74 sklepy w Niemczech, w całej Europie 330. Nowa koncepcja handlu dotyczyć będzie również tych za granicami Niemiec.

Zmiany są konieczne - koncern musi zareagować na gwałtownie spadającą sprzedaż seks-filmów, które jeszcze niedawno były najbardziej pożądanym artykułem w porno-branży. Przed dziesięcioma laty dochody z ich sprzedaży stanowiły dwie trzecie obrotów firmy, teraz ich udział zmniejszył do 30 procent - i większy już nie będzie. Oczywiście za sprawą internetu.

W ogóle cała branża stoi w obliczu zmian - uważa Lindemann. Seks i erotyka z produktów niszowych rozwijają się coraz bardziej w dobra konsumpcyjne. Koncern chce więc wprowadzić do asortymentu swoich produktów również artykuły kosmetyczne, perfumy, biżuterię, bieliznę i seks-zabawki. Musimy na nowo zdefiniować naszą markę na rynku - konstatuje Lindemann.

Planowane zmiany są powodem różnicy zdań między akcjonariuszami firmy. Główny udziałowiec, Urlich Rotermund, syn zmarłej w 2001 roku założycielki firmy Beate Uhse, chce sprzedać swój prawie 30-proc. pakiet akcji - nie chce współfirmować nowej strategii. Rotermund chce czystej pornografii - kwituje Lindemann. Według informacji firmy, wśród zainteresowanych pakietem akcji są obok przedsiębiorców również inwestorzy finansowi.

Największy europejski pornokoncern nie może się przed nimi pochwalić dobrymi wynikami finansowymi. Przez gorące lato - jak wyjaśnia "Stern" - w sklepach Beate Uhse sprzedano mniej niż zwykle seks-artykułów, bożonarodzeniowa sprzedaż, z powodu zalania wodą dużej hurtowni, też nie była nadzwyczajna. Obroty spadły o 5 proc. do 271 mln euro, zysk był o 30 proc. niższy niż przed rokiem. Akcjonariusze musieli zadowolić się dywidendą w wysokości 10 centów na akcję.

opr. G.P.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Biznes | firma | koncern | firmy | seks
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »