Prezes Grupy Atlas dla Interii: Przedsiębiorcy powinni być hołubieni. To na nich opiera się gospodarka
Z Henrykiem Siodmokiem, prezesem Grupy Atlas, o prowadzeniu biznesu w Polsce, konieczności gratyfikacji krajowej przedsiębiorczości i trudnych warunkach dla jej rozwoju, a także o roli obywatelskiej inicjatywy w stanowieniu "dobrego" prawa rozmawia Bartosz Bednarz.
Bartosz Bednarz, Interia Biznes: Czy w Polsce, prowadząc własny biznes, można osiągnąć światowy sukces, uwzględniając warunki dla przedsiębiorczości w naszym kraju?
Henryk Siodmok, prezes Grupy Atlas: - Należy na to spojrzeć z szerszej perspektywy. Z jednej strony oczywiście firmy w Polsce funkcjonują, ciągle powstają nowe. Rzecz jednak w tym, by stworzyć warunki korzystne dla ich szybszego rozwoju, aby można ich tworzyć więcej, a prace prowadzić w sposób bardziej efektywny. Potrzebna jest ogólna transformacja systemu, aby np. ogólne koszty transakcyjne, które otaczają biznes i są konsekwencją złożonych procedur, niedoskonałego prawa, skomplikowanych procesów obowiązujących w kraju, były niższe. Jest to przecież podstawa konkurencyjności, z którą polskie firmy mają dzisiaj ciągle bardzo duże problemy.
Czy proponując konkretne zmiany Polska powinna się wzorować na innych krajach, na innych systemach, gdzie te warunki dla biznesu są lepsze?
- Moim zdaniem, Polacy nie muszą się już na nikim wzorować, choć oczywiście warto szukać dobrych inspiracji, zwłaszcza w krajach nam bliskich, o podobnych uwarunkowaniach. Posiadamy wystarczającą wiedzę i to zarówno w sektorze wytwórczym, przemyśle, jak i usługach, by podjąć własną inicjatywę i opracować rozwiązania dopasowane do rodzimych warunków. Tego typu działania w Polsce są już podejmowane, często w sposób jakby całkowicie naturalny, czasami - w wyniku potrzeby chwili. Przykładem jest np. Forum dla Wolności i Rozwoju, które połączyło specjalistów z blisko dwudziestu dziedzin. Na bazie naszych wieloletnich doświadczeń zaproponowaliśmy postulaty zmiany prawa by podnieść efektywność i wydajność państwa jako całości, ale także jego wybranych sektorów i branż. Nie dotyczy to tylko biznesu, ale całego systemu funkcjonowania kraju.
Eksperci z całego kraju, różnych firm, branż i sektorów gospodarki - wspólnie dyskutują jak poprawić polskie prawo. To niespotykana dotychczas w Polsce inicjatywa.
- Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że nie tylko w Polsce. Wielomiesięczny efekt prac wielu specjalistów w różnych dyscyplinach został zawarty w tzw. Białej Księdze. To niemal sto postulatów, które są z jednej strony próbą wskazania na konieczność zmian, z drugiej zaś propozycją konkretnych reform. To całkowita zmiana sposobu myślenia o potrzebach państwa i roli obywateli w tworzeniu porządku prawnego. Wychodzi na to, że wiele jest do zrobienia i sporo do zmiany.
Jakie postulaty są dzisiaj najpilniejsze?
- Trzeba patrzeć radykalnie, z punktu widzenia naszych marzeń, wizji. Nie powinniśmy wstydzić się tego, co już osiągnęliśmy. Nie możemy też stać w miejscu, nie rozwijać się, nie dostrzegać faktycznego stanu gospodarki, która ciągle potrzebuje katalizatora. Może tym być właśnie poprawa prawa w zakresie swobód gospodarczych, które mogłyby polską przedsiębiorczość pobudzić. Dotyczy to szeregu ograniczeń. Oprócz tego postulujemy zapis w ustawie zasadniczej, aby przedsiębiorca i przedsiębiorczość byli postrzegani jako fundament budowania pomyślności kraju.
Innymi słowy, przedsiębiorczość powinna być w końcu w Polsce doceniona?
- Wysuwamy postulat, że przedsiębiorca jest najważniejszą osobą w społeczeństwie. Organizuje nie tylko miejsca pracy, ale dba także o rozwój praktyczny swoich pracowników. Idąc dalej, wszystkie pieniądze, jakie trafiają do kieszeni Polaków, czy to do pracownika najemnego, czy urzędnika, czy na tacę - mają początek u przedsiębiorcy. Apelujemy o to, by upodmiotowić przedsiębiorcę. Jest to aksjomat budowania wartości. Państwo powinno dbać o swoich obywateli, pełnić rolę służebną. W przypadku przedsiębiorczości częściej jednak rzuca kłody pod nogi zamiast rzeczywiście wspierać.
Są to postulaty, na które zwraca się uwagę od lat?
- Wiele postulatów zgłaszanych od wielu lat w tych sprawach ma odwołanie także w naszej inicjatywie. W zakresie finansowania inwestycji na przykład trzeba zmienić ustawę dotyczącą partnerstwa publiczno-prywatnego i zamówień publicznych. Podobnie nowe obszary zarządzania zasobami naturalnymi wymagają doprecyzowania. Jest to kuriozum, że zasoby naturalne, którymi dysponuje Polska nie są ujęte w bilansie państwa. Powinny być zapisane przecież po stronie aktywów, wycenione i uaktywnione. To dobro wspólne. Doskonałym przykładem jest na przykład gaz łupkowy. Odkryty został na terenie kraju jeszcze w latach 50. Wtedy nie miał co prawda żadnej wartości, ale dzisiaj jest ona ogromna. Co ważne, nie ma faktycznego ujęcia gazu łupkowego w bilansie zasobów państwa. Nie został on rzetelnie wyceniony. Wydaje się, że całkowicie już zrezygnowaliśmy z naszego błękitnego paliwa.
Na czym ma służebność państwa polegać?
- Jeżeli sprawy dotyczą dobra wspólnego, jest jasno widoczny interes kraju i jego obywateli, to należy mówić właśnie o służebności państwa. Najczęściej realizuje się ona w zakresie sektorów strategicznych. Weźmy np. pod uwagę energetykę. Potrzebna jest reforma, zmiana ustawy o rynku mocy, aby sytuacja z lata bieżącego roku nie powtórzyła się. Blackout dalej zagraża Polsce. To samo dotyczy innowacyjności. Nie można zarządzić innowacyjności ustawą. To po prostu nie działa, chociaż rząd próbował.
Innowacyjność - to skutek. Wiele działań i podjętych inicjatyw w końcu przeradza się w innowacyjność?
- Skutek, który nie rodzi się w próżni. W związku z tym, należy wprowadzić ustawowy obowiązek zinwentaryzowania wszystkich zasobów naukowo-badawczych w Polsce. Za przeszło 20 miliardów kupiono na przestrzeni ostatnich lat specjalistyczny sprzęt. W tym celu spożytkowano pieniądze unijne. Tym samym to dobro wspólne. Nie został on jednakże w ostatnich latach skomercjalizowany. Przedsiębiorcom, którzy mają jakieś potrzeby badawczo-rozwojowe, brakuje możliwości skorzystania z tego sprzętu.
Jednym z najważniejszych obszarów jest stanowienie przepisów. Nazbyt często słyszy się o złym prawie, o wielu lukach, które całkowicie wypaczają zamysł ustawodawcy?
- Problemem nie jest tylko potrzeba zmiany przepisów, ale kwestia jak zrobić to poprawnie, żeby nie było inflacji prawnej, by słabe i często sprzeczne regulacje zostały ograniczone do minimum. Nie może być tak, że Ministerstwo Finansów rocznie wydaje 36 tys. interpretacji podatkowych. To naprawdę utrudnia sprawne funkcjonowanie w takim nieporządku legislacyjnym.
Wygląda na to, że każdą sferę funkcjonowania państwa musimy w większym bądź mniejszym stopniu transformować.
- Po pierwsze musimy wprowadzić strategiczne zmiany dotyczące przedsiębiorczości, w szczególności w zakresie obowiązujących regulacji i podatków. Po drugie zreformować sposób finansowania inwestycji, czyli rynek finansowy, zamówienia publiczne i PPP. Po trzecie - zarządzanie szeroko rozumianymi zasobami, w tym np. zasobami naturalnymi, ale także kreacją rynku pracy, energetyką i transportem. Bardzo ważny jest także aspekt rozwiązywania sporów, tj. m.in. arbitraż, który w Polsce jest niewystarczająco wykorzystywany. Inne obszary, to podniesienie sprawności i efektywności funkcjonowania sektora publicznego, w tym samorządności, udziału/wsparcia państwa w zakresie innowacyjności, ustawa w zakresie bezpieczeństwa rozwoju strategicznego i stanowienia prawa.
W ostatnich latach zmienia się coś na lepsze w zakresie pomocy państwa dla przedsiębiorców?
- Państwo ma tworzyć prawo dla przedsiębiorców, który nie jest przecież dla władzy czy urzędów administracji lub funkcjonariuszy skarbowych wrogiem. Trzeba eliminować wszystkie obszary konfliktogenne między państwem a przedsiębiorcą.
Rozumiem, że tego w Polsce dzisiaj nie ma, dlatego coraz częściej się słyszy, że lepiej założyć spółkę w Wielkiej Brytanii bądź na Cyprze, niż w kraju.
- Jest to jeden ze skutków braku potrzebnych zmian. Chociaż należy pamiętać, że tego typu opinie padają w szczególności odnośnie do obciążeń fiskalnych. Nie same podatki są problemem, raczej koszt ich obsługi.
Niekorzystne warunki gospodarcze w kraju to jedno. W ostatnich miesiącach obserwujemy także wzrost napięć gospodarczych i politycznych w regionie. Mało tego - na całym świecie wzrasta niepokój o wojny i konflikty. Czy to też ma przełożenie na warunki prowadzenia biznesu? Czy zamieszanie na Ukrainie, rosyjskie embargo na nasze produkty uderza też w polskie spółki?
- Na pewno, ale myślę że w sposób umiarkowany. Spółki, które miały duży udział eksportu w swoich przychodach ze sprzedaży, odczuwają zawirowania geopolityczne. Są to jednak pojedyncze podmioty. Nie dotyczy to całej gospodarki, tym bardziej, że na 1,8 mln przedsiębiorstw w Polsce, 95 proc. to przedsiębiorstwa mikro. To właśnie w ich interesie jest stworzenie rynku funkcjonalnego i efektywnego.
Rozmawiał Bartosz Bednarz