Stopy procentowe też uległy wirusowi

Decyzje o tzw. łagodzeniu ilościowym, podjęte po raz pierwszy w historii przez Narodowy Bank Polski, nie budzą raczej kontrowersji, ale nie dają też pewności, czy rzeczywiście pomogą przedsiębiorstwom. Wtorkowa decyzja RPP o cięciu stóp procentowych prowadzi nas prostą ścieżką do nowych ryzyk, nie dając gwarancji, że gospodarce cokolwiek pomoże.

- Mam wątpliwość, czy poziom stóp może pomóc firmom, których obroty spadają np. o 90 proc. Zapobieganie skutkom gospodarczym epidemii powinno być przechylone na stronę fiskalną (czyli działań rządu) - mówi Interii główny ekonomista banku Pekao Marcin Mrowiec.

Tymczasem równo pięć lat i dwanaście dni po historycznym sprowadzeniu stóp procentowych w Polsce do najniższego w historii poziomu Rada Polityki Pieniężnej postanowiła znowu je obniżyć. Tym razem powodem jest epidemia koronawirusa, a raczej jej oczekiwane skutki gospodarcze.

Przypomnijmy, że NBP już w ostatnim raporcie o inflacji obniżył prognozę wzrostu gospodarczego na ten rok do 3,2 proc. z wcześniejszych 3,6 proc. A ta projekcja nie uwzględniała jeszcze faktu, że rozszerzanie się epidemii może całkowicie zamrozić działalność gospodarczą licznych branż.

Reklama

Idzie recesja?

Analitycy w związku z epidemią tną prognozy wzrostu dla naszej gospodarki, podobnie zresztą, jak obniżane są prognozy dla świata. Agencja ratingowa Standard&Poor’s pisze: "globalna recesja jest tu i teraz" i zmniejsza prognozę wzrostu na świecie na ten rok do 1-1,5 proc. Podobnie wielkie amerykańskie banki inwestycyjne Goldman Sachs i Morgan Stanley. Ten ostatni wieszczy wręcz recesję w Polsce - pomiędzy 3,6 a 5,6 proc. W Polsce także. Analitycy Credit Agricole Bank Polska obniżyli w poniedziałek prognozę wzrostu dla naszej gospodarki z 2,7 proc. do 1,2 proc., a mBank tydzień temu - do 1,6 proc.

- Wiadomo już, które branże są najbardziej narażone. Działania powinny pójść w stronę maksymalizowania pomocy tym branżom. Takiej jak zawieszenie ZUS (a w branżach bezpośrednio dotkniętych ograniczeniami wynikającymi z ustawy - obniżki składek za okres ograniczeń, w skali spadku obrotów), zapłaty podatków, a potem rozłożenie ich na raty oraz kompensowania kosztów osobowych, żeby nie miały impulsu do zwalniania pracowników - mówi Marcin Mrowiec.

Choć te propozycje nie należą do banku centralnego, ten nie zwlekał z reakcją. Co więcej - wyprzedził decyzje rządu, które są o wiele bardziej oczekiwane. I tak już w poniedziałek zarząd NBP podjął ważne postanowienia.

NBP rozpoczął operacje repo na ponad 7 mld zł, mające zasilić banki w płynność. Zapowiedział też, że przeprowadzi "na dużą skalę" zakup obligacji skarbowych na rynku wtórnym. Zamierza wprowadzić kredyt wekslowy dla banków - odpowiednik operacji TLTRO prowadzonych przez Europejski Bank Centralny, który ma im umożliwiać refinansowanie kredytów udzielanych przedsiębiorstwom. A we wtorek RPP obniżyła stopy i stopę rezerwy obowiązkowej. Co to wszystko znaczy i jakie to może mieć skutki?

Operacje repo nie są w całym tym pakiecie nowością. To po prostu pożyczka gotówki bankowi przez bank centralny w zamian za zastaw papierów wartościowych. Takie operacje bank centralny prowadzi standardowo, gdy tylko banki lub któryś z banków potrzebuje gotówki, czyli płynności. Ich prowadzenie zapisane jest w "Założeniach polityki pieniężnej" na ten rok. Zarząd NBP wydłużył jednak termin, na jaki będzie bankom pożyczał gotówkę, a po obniżce stóp pożyczanie będzie tańsze.

Czy polskie banki potrzebują gotówki?

Na razie mają jej pod dostatkiem. Ale taka standardowa możliwość zapobiega problemom, które banki mogłyby mieć, gdyby gotówka w nich wyschła, choćby z powodu dużych wypłat z rachunków bieżących. A w czasach kryzysu zdarza się, że nic tak szybko nie wysycha.

Nowością w Polsce jest wprowadzony przez zarząd NBP "kredyt wekslowy". Ma to być polski odpowiednik prowadzonych przez Europejski Bank Centralny operacji TLTRO. Co to takiego?

Operacje TLTRO (targeted longer-term refinancing operations) EBC uruchamiał już dwa razy -  w 2014 i w 2016 roku. Aktualny, drugi z kolei program, skonstruowany jest tak, że banki mogą zaciągać bezpośrednio w EBC pożyczki w wysokości do 30 proc. salda kredytów udzielonych firmom i konsumentom aż na cztery lata. A zatem im więcej mają kredytów w swoich portfelach, tym więcej gotówki mogą uzyskać na kolejne kredyty, na dłuższy termin i po niższej stopie.

Jaki jest koszt pożyczki w ramach operacji TLTRO? To zależy od banku. EBC patrzy na to, czy bank zwiększył w ostatnim czasie kredyty dla przedsiębiorstw, i w zależności od tego pożycza mu nieco drożej albo nieco taniej. Generalnie rzecz biorąc, banki mogą dostać pożyczkę nawet po ujemnej stopie, a najniższe oprocentowanie wynosi obecnie tyle, ile depozytu złożonego w banku centralnym, czyli minus 0,4 proc.

O tym, jak będzie wyglądał polski odpowiednik operacji TLTRO, jeszcze niewiele wiemy. Wiemy na razie tylko, że RPP wprowadziła nową stopę procentową dyskontową weksli, która wynosi 1,1 proc. To prawdopodobnie będzie stopa dla "kredytu wekslowego". Po ile bank będzie mógł udzielić firmie kredytu, jeśli pożyczy w NBP pieniądze na 1,1 proc.?

Przy najlepszych chęciach wyjdzie zapewne nie mniej niż 5-8 proc. Jak na sytuację bardzo silnego osłabienia gospodarki to wcale nie tak mało. Do tego trzeba brać pod uwagę fakt, że nawet w czasach bardzo dobrej koniunktury problemem polskiego rynku nie była dostępność kredytu, ale bardzo umiarkowany popyt ze strony przedsiębiorstw.

- Skuteczność programu TLTRO zależy od paru elementów. Przede wszystkim koszt pieniądza musi być niski, ale prawdopodobnie potrzebne jest także przejęcie przez instytucje publiczne, na przykład Bank Gospodarstwa Krajowego, jakiejś części ryzyka kredytowego - mówi Interii główny ekonomista banku ING Banku Śląskiego Rafał Benecki.

NBP otwiera drzwi rządowi

Nie wiemy jeszcze, jaką kwotę NBP zamierza przeznaczyć na kredyt wekslowy dla banków, nie wiemy, jakie będą warunki jego dostępności, od czego będzie ona zależeć i czy - jak w przypadku TLTRO - cena i warunki będą zróżnicowane w zależności od banku. Nie wiemy też, na jaki okres pożyczane będą bankom pieniądze.

W końcu wreszcie strzał z armaty wielkiego kalibru - łagodzenie ilościowe. Co to takiego, wiemy już od 2008 roku, od czasów kiedy upadł bank Lehman Brothers i amerykański bank centralny Fed zaczął skupować od banków rządowe obligacje po to, żeby rząd USA nie miał kłopotów z emisją kolejnych, bo zamierzał wydać na stymulację gospodarki 800 mld dolarów.

Sprawa wygląda na skomplikowaną, ale w gruncie rzeczy jest bardzo prosta. Rząd zadłuża się, emitując obligacje, a te kupują miedzy innymi banki. Gdy rząd chce sporo zwiększyć zadłużenie, może natrafić na kłopoty z popytem, bo banki mogą mieć ograniczone możliwości zakupu papierów dłużnych. Wtedy do akcji wkracza bank centralny i kupuje rządowe obligacje od banków. Dzięki temu w ich portfelach robi się miejsce na zakup kolejnych papierów.

Wprowadzenie podatku bankowego kilka lat temu spowodowało, że opłacalność udzielania kredytów dla banków bardzo się zmniejszyła. Banki zaczęły kupować obligacje skarbowe, bo to dawało pewny i nieopodatkowany zysk. Doszło do tego, że na koniec zeszłego roku miały w swoich portfelach obligacje warte ponad 305 mld zł. W tej sytuacji banki będą mogły sprzedawać NBP trzymane obligacje skarbowe za gotówkę. I będą mogły kupować kolejne. To daje szanse rządowi na dużo większą emisję zadłużenia.

- Kluczowa jest tu komunikacja między NBP a rządem, dotycząca też tego, o ile większy ma być deficyt i większa emisja papierów dłużnych. Łagodzenie ilościowe otwiera drogę do większej ekspansji fiskalnej, ale gdyby go nie było, rząd miałby kłopoty ze sprzedażą obligacji i byłoby większe osłabienie złotego - mówi Rafał Benecki.

"(...) decyzje RPP należy postrzegać przede wszystkim jako działania ułatwiające rządowi przeprowadzenie dużej i skutecznej ekspansji fiskalnej (silnego zwiększenia deficytu sektora finansów publicznych na skutek zmniejszenia dochodów i zwiększenia wydatków sektora), której celem będzie ograniczenie negatywnych skutków epidemii COVID-19 dla wzrostu gospodarczego w latach 2020-2021. Efektem tej ekspansji będzie silny wzrost potrzeb pożyczkowych skarbu państwa, oddziałujący w kierunku wzrostu rentowności obligacji" - napisali analitycy Credit Agricole BP.

O tym, jak ma wyglądać łagodzenie ilościowe (QE) w krajowym wydaniu, też niewiele wiemy. Nie wiemy ani na jak długo zaplanowany jest skup obligacji, ani na jaka kwotę.

- Chcielibyśmy usłyszeć, jaki będzie jego kształt. Chcielibyśmy usłyszeć też, jak będzie wyglądał program rządowy - mówi Rafał Benecki.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

RPP zrobiła bankom jeszcze jeden prezent

Co miesiąc banki odprowadzają do banku centralnego pewną kwotę, której nie wolno im używać i która powinna tam sobie bezpiecznie leżeć. To rezerwa obowiązkowa. Jest ona odsetkiem od depozytów i gotówki zgromadzonej w kasach do wypłat na każde żądanie. Do tej pory banki musiały odprowadzać do NBP 3,5 proc. a od środy zaledwie 0,5 proc. A w dodatku RPP podniosła oprocentowanie środków, które leżą w skarbcu banku centralnego z 0,5 proc. do 1 proc.

Ale żeby bankom nie było za dobrze, RPP obniżyła także oficjalne stopy procentowe. I ta decyzja już budzi znacznie większe wątpliwości. Po pierwsze dlatego, że mamy wysoką inflację. W lutym ceny konsumpcyjne były o 4,7 proc. wyższe niż rok wcześnie. Przez trzeci miesiąc z rzędu skoczyły w sposób niewidziany od lat. Inflacja bazowa w lutym także przerosła oczekiwania i podskoczyła aż do 3,6 proc. Ale RPP argumentuje, że inflacja będzie spadać.

"(...) aktualne prognozy wskazują na wzrost prawdopodobieństwa szybszego niż oczekiwano w marcowej projekcji obniżenia się inflacji w bieżącym roku oraz kształtowania się inflacji poniżej celu inflacyjnego NBP w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej" - uzasadniła swoją decyzję RPP w komunikacie.

RPP obniżyła podstawową stopę procentową o 0,5 punktu procentowego, do 1 proc. Stopę lombardową obcięła mocniej, bo aż o jeden punkt, do 1,5 proc. Stopę depozytową pozostawiła bez zmian, a stopę redyskonta weksli zmniejszyła o 0,7 punktu proc., do 1,05 proc.

- Obniżka stóp nie pomaga w żaden zauważalny sposób firmom, a różnica w oprocentowaniu kredytu o 0,5 punktu procentowego prawdopodobnie nie ma dla nich znaczenia - mówi Marcin Mrowiec.

Ma znaczenie natomiast dla oszczędzających. Bo banki będą miały okazję po raz kolejny obciąć oprocentowanie depozytów, po tym jak zrobiły to już gremialnie w grudniu. Ludzie będą patrzeć, jak ich pieniądze tracą na wartości, i coraz chętniej je stamtąd zabierać. Jeśli sytuacja potrwa dłużej, obniżka stóp napompuje jeszcze bardziej ceny mieszkań i zadłużenie w kredytach hipotecznych.

- Pogłębią się różnice pomiędzy kosztem kredytu, a oprocentowaniem depozytu niekorzystnie dla oszczędzających. O ile w krótkim terminie to nie będzie miało dużego znaczenia, gdyby jednak pozostało na dłużej, byłoby ryzyko dalszego zwiększania presji na ceny nieruchomości - mówi Marcin Mrowiec.

Reguła jest taka, że im niższe stopy, tym niższe zyski banków. Teraz będzie jeszcze gorzej. Ale polski sektor charakteryzuje się tym, że przyzwoite zyski przynosi zaledwie kilka największych banków. Pozostałe szorują brzuchem po dnie. Według danych Komisji Nadzoru Finansowego na koniec stycznia 12 banków komercyjnych i 4 spółdzielcze miały łączną stratę w wysokości 226,8 mln zł. Banki te odpowiadają za ok. 12,7 proc. aktywów polskiego sektora, czyli za ponad 250 mln zł. To już sporo.

- Obniżenie stóp będzie wpływać na obniżenie zysków banków. Banki mające słabszą pozycję będą miały większe problemy - dodaje Marcin Mrowiec.

Obniżka stóp doleje prawdopodobnie paliwa do dalszego osłabienia złotego do okolic 4,47 za euro. Polska waluta tylko w poniedziałek i we wtorek straciła na wartości ponad 8 groszy. Od 10 marca - 15 groszy.

- Gdyby złoty miał się utrzymać w okolicach 4,5 za euro, duże negatywne skutki nam nie grożą. Ale to nie koniec epidemii - mówi Marcin Mrowiec.

Obniżając stopy RPP otworzyła puszkę nowych ryzyk. W sytuacji, gdy stopy tną masowo największe banki centralne, ryzyka te nie wyglądają bardzo groźnie. Ale RPP powinna je dostrzegać, a z jej komunikatu wcale to nie wynika.

Jacek Ramotowski

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koronawirus | pomoc dla firm
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »