Walka o małe firmy czy o głosy wyborców
Uchwałę o ograniczeniu handlu w niedziele przegłosowano w Radomiu. Z podobnym wnioskiem chcą wystąpić radni z Białegostoku, Częstochowy, Łodzi, Gdańska i Katowic. Nie przeszkadza im, że pionierską uchwałę o zakazie handlu podjętą w Zgierzu unieważnił w trybie nadzoru wojewoda łódzki. Czy takie przepisy rzeczywiście pomogą drobnym handlowcom? Czy zapadające uchwały zwycięsko przejdą próbę nadzoru wojewody?
Zakaz handlu w niedziele jest głosem politycznym i kryją się za nim względy ideologiczne - uważa Witold Gintowt-Dziewałtowski, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. - Rzeczywiście według niektórych radnych uchwała pozwoli utrzymać tradycję niedzielnego wypoczynku - wyjaśnia Jolanta Korpetta-Zych, radna z Radomia. Naszym głównym celem było jednak ograniczenie handlu w supermarketach. Z takim wnioskiem wystąpiła większość radomskich organizacji kupieckich. - Podejmując uchwałę ograniczającą sprzedaż w niedziele w supermarketach, chcieliśmy dać szansę drobnym handlowcom w konkurowaniu z marketami - uzasadnia Marek Matuszewski, przewodniczący Rady Miasta Zgierza. Ograniczając handel dla 6 marketów, mogliśmy wzmocnić pozycję ok. 700 małych placówek zatrudniających około 1800 osób, oraz budżet miasta, z którego opłacane są przedszkola, żłobki, domy kultury.
Według Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, która przegrała walkę o stosowną uchwałę, 94,8 proc. krakowskich przedsiębiorstw to firmy zatrudniające poniżej 10 osób. Działalność handlową prowadzi 30 proc. z nich, ale z każdym dniem jest ich coraz mniej. W roku 2002 ich liczba zmniejszyła się o 980, a w 2003 r. o 1904. W innych miastach sytuacja jest podobna, dlatego radni chcą pomóc drobnym firmom i wprowadzić zakaz handlu w niedziele. Klient, idąc do supermarketu, musi przeznaczyć na zakupy więcej czasu i wybiera wtedy weekend, bo w tygodniu jest zabiegany - przekonuje Marek Matuszewski. Wówczas wygodniej jest mu zrobić zakupy w pobliskim osiedlowym sklepie.
Dlatego też radni Zgierza postanowili, że od 1 sierpnia, wszystkie placówki handlowe o powierzchni sprzedaży powyżej 300 mkw. będą zamknięte od soboty od godz. 18 do poniedziałku do godz. 5 rano. Wojewoda łódzki w ramach przysługującego mu nadzoru unieważnił uchwałę. W uzasadnieniu czytamy, że wnikliwa analiza uchwały nie budzi wątpliwości, że Rada Miasta Zgierza naruszyła prawo, różnicując czas pracy placówek handlu detalicznego w zależności od ich wielkości. Prawa do takiego dzielenia nie daje art. XII par. 1 ustawy Przepisy wprowadzające kodeks pracy wskazany jako podstawa prawna uchwały, a nadto wprowadzone zróżnicowanie podmiotów prowadzących działalność handlową jest sprzeczne z zasadą wolności działalności gospodarczej (art. 20 i 22 Konstytucji RP), której ograniczenie jest dopuszczalne tylko po spełnieniu łącznie dwóch warunków - może być dokonane wyłącznie w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny oraz zasadą równości wobec prawa (art. 32 Konstytucji RP). Rada gminy ma jednak prawo podjąć taką uchwałę, ale wojewoda ma prawo ją uchylić, jeżeli jest sprzeczna z prawem - uważa Zbigniew Kuźmiuk, eurodeputowany z PSL.
Jak zatem skonstruować prawomocną uchwałę? - Nasza decyzja dotyczy prawie wszystkich handlowców, wyłącza tylko apteki i stacje benzynowe wraz ze sklepami - informuje Jolanta Korpetta-Zych. Zatem tak samo traktuje wszystkie równorzędne podmioty, niezależnie od wielkości, np. sklepy spożywcze. Widzimy już jednak pewne niedociągnięcia. Nie wzięliśmy pod uwagę kwiaciarni, które przecież tradycyjnie od lat otwarte są w niedziele. Radni zastanawiają się również, co będzie z aptekami mającymi siedzibę na terenie supermarketów. Największą usterką uchwały jest jednak fakt, że nie obejmuje ona hurtowni, czyli sklepów typu Selgross, Macro Cash and Carry czy dyskont. Najpierw jednak czekamy na decyzję wojewody - dodaje radna. Jeżeli nie unieważni uchwały, to będziemy ją udoskonalać. Wojewoda mazowiecki rozstrzygnięcie nadzorcze musi podjąć do 9 sierpnia. Dziś nie wie jeszcze, jak będzie ono brzmiało. W biurze prasowym poinformowano nas tylko, że w tej chwili analizowane są wszystkie krytyczne wnioski wobec uchwały napływające przede wszystkim od dużych sieci handlowych. - Nie jestem przekonana, że uchwała zwiększy konkurencyjność drobnych handlowców - mówi Jolanta Korpetta-Zych. Spełniliśmy jednak prośbę radomskich kupców.
Kto jest za zakazem
Ograniczenia handlu w niedzielę domagają się nie tylko drobni sklepikarze. W połowie czerwca Komisja Krajowa "Solidarności" zobowiązała przewodniczących regionów, by wystąpili z inicjatywą wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę sklepom o powierzchni powyżej 300 mkw. Takie wnioski trafiły już do burmistrzów Kwidzynia, Malborka, Elbląga i Szczecina. Z kolei w Lublinie, i wielu innych miastach, inicjatorem podjęcia uchwały ograniczającej handel w niedzielę są radni z Ligi Polskich Rodzin. - Chodzi nam o ograniczenie łamania praw pracowników, do których dochodzi w tych wielokubaturowych sklepach - tłumaczy Mieczysław Ryba, przewodniczący klubu LPR z Lublina. - Zdecydowana większość Polaków to katolicy. Robienie zakupów w niedzielę i święta jest sprzeczne z naszą obyczajowością, religią - tłumaczy przewodniczący.
Zdaniem konsumenta
Polacy lubią niedzielne zakupy. Przeprowadzone sondaże potwierdzają, że w niedzielę i święta sklepy wielkopowierzchniowe odwiedza dwukrotnie więcej klientów niż w dni powszednie. Z danych POHiD wynika, że ponad 70 proc. konsumentów opowiada się za otwarciem sklepów w niedzielę. W Gdańsku np. tylko 16 proc. respondentów uważa, że handel w niedzielę powinien być bezwzględnie zabroniony.
Jak jest w Europie
Przepisy unijne nie regulują jednoznacznie kwestii zakazu handlu w niedzielę, uznając, że sprawa ta jest integralną częścią polityki gospodarczej i społecznej państw i jej rozstrzygnięcie odzwierciedla przyjęcie określonych politycznych wyborów. Na przykład w Niemczech sprzedaż w niedzielę jest dozwolona tylko w miejscach, gdzie są podróżni, czyli na dworcach, stacjach benzynowych. Również w Belgii handel w niedzielę jest zakazany, z wyjątkiem placówek położonych w centrach turystycznych. Inne sklepy mogą być otwarte jedynie przez 3-5 niedziel w roku. Ostatnio jednak flamandzcy liberałowie z premierem Guy Verhofstadtem zaproponowali, aby przedłużyć pracę sklepów w godzinach wieczornych oraz zezwolić na handel w niedzielę. Z kolei społeczeństwo Słowenii w referendum zobowiązało parlament do wprowadzenia ustawowego zakazu pracy sklepów w niedzielę.
Jolanta Góra
Opinie Wiesław Zawadzki, dyrektor Biura Lobbingu Regionalnego w BCC Samorząd w ramach swoich uprawnień ma prawo decydować, jakie uchwały podejmuje, komu ogranicza dostęp, a komu sprzyja. Pozostaje jednak pytanie, czy taka uchwała jest zgodna z prawem. Jeżeli nie, to nadzór wojewódzki powinien ją uchylić.
Myślę, że można podjąć uchwałę, która zakazuje sprzedaży w weekend, ale dla wszystkich. Jestem bowiem za równą konkurencją, a przeciw łamaniu prawa. W Niemczech jest zakaz handlu w niedzielę, ale właśnie dla wszystkich. Otwarte mogą być tylko sklepy obsługujące podróżnych, czyli te w pobliżu dworców kolejowych, na stacjach benzynowych albo sklepy nocne, których nie może dotyczyć zakaz sprzedaży w weekendy. To jest jednak decyzja polityczna, bo władze decydują, czy dany przepis jest dobry dla wszystkich, a nie dla wybranych podmiotów. Jeżeli zatem samorząd gminny chce wpierać mniejszych przedsiębiorców, to odpowiednie instrumenty musi adresować do Jana Kowalskiego, np. ustalając mniejsze czynsze, mniejsze podatki. Prawo musi być równe dla wszystkich, a także znane wcześniej, zanim przedsiębiorca podejmie decyzję. Nie może tak być, że najpierw ściąga się inwestora, a potem w sposób istotny zmienia się warunki. Dla przedsiębiorcy ważniejsza jest stabilność prawa niż jego restrykcyjność.
Andrzej Faliński, Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, zrzeszająca największe sieci hipermarketów
Proponowane przez niektóre samorządy lokalne uchwały zakazujące handlu w niedzielę i święta, zwłaszcza w placówkach o powierzchni powyżej 300 mkw., uderzają nie tylko w zagraniczne sieci handlowe, ale również w polskie placówki handlowe. Proponowane restrykcje mają negatywny wpływ na rozwój nowoczesnego handlu oraz międzynarodową pozycję Polski jako kraju przyjaznego dla inwestorów.
Przede wszystkim jednak zmniejszą zatrudnienie w branży handlowej. Według przeprowadzonych wstępnych analiz, zakaz ten doprowadzi do redukcji zatrudnienia w branży na poziomie około 20 proc. Tylko w sieciach hiper- i supermarketów likwidacji ulegnie ponad 20 000 miejsc pracy, co przyczyni się do wzrostu poziomu bezrobocia w kraju. Ograniczenie handlu łączy się ze zmniejszeniem liczby zamówień u dostawców, a tym samym spadkiem produkcji. W następstwie doprowadzi to do dalszych redukcji zatrudnienia w polskich firmach produkcyjnych i dostawczych.