Zagadka szklanego sufitu
Minęło właśnie 20 lat, odkąd termin "szklany sufit" został ukuty przez "Wall Street Journal" do opisania widocznych barier, które uniemożliwiają kobietom zajmowanie stanowisk na szczytach korporacyjnych hierarchii.
Jak podaje "The Economist", w 1995 roku specjalna rządowa amerykańska Komisja ds. Szklanego Sufitu wydała na ten temat opinię. Mówiła ona, że bariery nadal istnieją i odbierają rzeszy wykwalifikowanych kobiet szanse ubiegania się o kierownicze stanowiska w firmach z sektora prywatnego. Raport wykazywał, że amerykańskie kobiety zajmowały 45,7 proc. miejsc pracy i stanowiły ponad połowę grupy osób posiadających wyższe wykształcenie. A mimo to 95 proc. menedżerów stanowili mężczyźni, zaś zarobki kobiet-menedżerów stanowiły średnio 68 proc. tego, co zarabiali mężczyźni na tych samych stanowiskach.
Obecnie kobiety stanowią 46,5 proc. amerykańskiej siły roboczej i mniej niż 8 proc. top-menedżerów. Nadal zarabiają zaledwie 72 proc. tego, co mężczyźni.
Schować się w toalecie
W innych krajach sytuacja wygląda podobnie. Nie ma żadnej kobiety na liście 25. najbogatszych CEO (Chief Executive Officer), opublikowanej w czerwcu tego roku przez magazyn "Fortune". W Japonii jeszcze 20-30 lat temu niedopuszczalne było, aby kobiety zostawały w biurze po 17. Jedna ambitna pracownica międzynarodowej korporacji ośmieliła się nawet schować w toalecie, aby skończyć swoją pracę, gdy mężczyźni już wyszli. Na dzień dzisiejszy sytuacja wygląda dużo lepiej. Kilka kobiet zasiada nawet na najwyższych stanowiskach.
Wdrapać się na szczyt
W Wielkiej Brytanii liczba kobiet dyrektorów firm notowanych w FTSE100, wzrosła z 11 w 2000 r. do 17 w 2004 r. Według danych, na 17 kobiet przypada w tym zestawieniu 400 mężczyzn. Co więcej, w 65 proc. badanych firm w 2003 roku w radach nadzorczych nie zasiadała żadna kobieta. Brytyjka nie stała dotąd na czele dużej angielskiej firmy, pomimo faktu że kobiety stanowią w Anglii 44 proc. siły roboczej. Fenomen "szklanego sufitu" wydaje się być szczególnie natarczywym. Szczyt hierarchicznej drabiny uparcie zajmują mężczyźni, a kobiety, o ile tam docierają, zarabiają znacznie mniej.
A wszystko to pomimo faktu, że firmy coraz silniej starają się pomóc kobietom. Zdominowane dotychczas przez mężczyzn firmy, gdzie polityka zatrudnienia była wyraźnie nieprzyjazna kobietom, takie jak IBM, BP czy GE, zorganizowały nawet konferencję pod hasłem " Kobiety w kierownictwie".
Różnorodność popłaca
Duże przedsiębiorstwa zaczynają promować kobiety nie tylko z powodów moralnych. Doszły one bowiem do wniosku, że zatrudnianie kobiet przynosi zyski. Badania prowadzone przez jedną z amerykańskich organizacji dowiodły, że istnieje ścisły związek pomiędzy liczbą kobiet zatrudnionych na najwyższych stanowiskach i finansowymi osiągnięciami wśród 500 firm notowanych przez magazyn "Fortune".
Procter&Gamble, Max Factor i Tampax, zatrudniają najwięcej kobiet na najważniejszych stanowiskach. Nadal jednak na 16-osobową radę nadzorczą przypadają jedynie 2 kobiety. Natomiast z 45 dyrektorów wykonawczych, tylko 3 to kobiety.
Wiele firm jest z kolei motywowanych pragnieniem rozszerzenia pola możliwości swoich departamentów HR. Jeszcze inni, jak na przykład firmy zajmujące się księgowością, których reputacja po bankructwie Enronu i firmy go audytującej Artura Andersena, została mocno nadszarpnięta, z braku chętnych mężczyzn, zaczęły zatrudniać kobiety.
Efekty niektórych z "diversity programmes" można już zaobserwować. W IBM jest już 7 kobiet wśród 40 dyrektorów. GE twierdzi, że 14 proc. tzw. starszych dyrektorów stanowią kobiety. Jednak 6 nowych jednostek firmy zarządzanych jest przez mężczyzn. Dla kontrastu, kanadyjski producent metalu Alcan, zrobił w tej kwestii niezwykły postęp. Trzema z czterech jego głównych przedsięwzięć kierują kobiety.
Ambicje nie znają płci?
Dlaczego kobietom tak trudno osiągać najwyższe stanowiska? Czy rzeczywiście są mniej ambitne? Nie pociągają ich długie podróże i praca do późnej nocy? Przeprowadzone w 2002 roku badania wykazały, że podczas gdy 19 proc. mężczyzn ma aspiracje osiągnięcia stanowiska CEO, marzy o tym tylko 9 proc. kobiet. O nieco niższych stanowiskach marzy już średnio 43 proc. kobiet i 54 proc. mężczyzn. Z drugiej strony, przewodniczący Catalyst, innej firmy zajmującej się tego typu badaniami, twierdzi, że "ambicje nie znają płci" i należy szukać innych powodów dyskryminacji kobiet.
Kto jest w klubie?
Czołowe businesswomen w Ameryce podają trzy główne wyjaśnienia tego, dlaczego tak niewiele z nich osiąga tzw. poziom C (jest to grupa ludzi, których imię poprzedzane jest słowem "szef"). Pierwsze pochodzi z ich wykluczenia z nieformalnych stosunków, jakie nawiązują się pomiędzy firmą i klientami. W Ameryce, i wszędzie indziej również, stało się prawie tradycją zapraszanie potencjalnych klientów do klubów ze striptizem. Te zajęcia swoiście wykluczają kobiety.
Kolejną przeszkodą jest tzw. rozpowszechniony stereotyp kobiecej zdolności do przewodzenia. Istnieją silne dowody na to, że mężczyźni są uprzedzeni do promowania kobiet. Poza tym, brak jest odpowiednich modeli. Zbyt mało kobiet zajmuje najwyższe stanowiska, żeby pokazać innym, jak należy postępować, aby je osiągnąć. Co więcej, w przypadku wielu businesswomen wydaje się, że ważną rolę w ich życiu odgrywał wspomagający ojciec. Przykład nie płynie więc ze strony matek.
Ostani główny powód zasugerował mężczyzna, Chriss Bones z Henley Management College. Uważa on, że w związku ze "spłaszczaniem" organizacji i - co za tym idzie - zatrudnienia, trudniej jest awansować. A wiele kobiet w czasie swojej kariery zmuszonych jest do zrobienia sobie przerwy, najczęściej z powodu urodzenia dziecka. Po przerwie jest im bardzo trudno wrócić.
Kobiety bardzo często wycofują się z pracy w korporacji i zakładają własną działalność. Dzięki temu zyskują większą swobodę i mogą więcej czasu poświęcić życiu prywatnemu. Utwierdza to korporacje w przekonaniu, że nie warto inwestować w promowanie kobiet, gdyż te nie są w stanie "utrzymać kursu".
Kobiety nie ufają mężczyznom
Badania prowadzone we Francji pokazały, że mężczyźni spędzają w pracy dużo więcej czasu niż kobiety. Tłumaczyć to można zarówno ich "nienasyconym instynktem zdobywcy", jak i lekceważącym podejściem do zajęć domowych. To sprawia, że kobiety mają tyle do zrobienia w domu, że zmuszone są do podejmowania pracy na pół etatu. Dlatego kobietom tak trudno jest rozbić "szklany sufit". W ankiecie przeprowadzonej przez Centre for Work - Life Policy, 40 proc. wysoko wykwalifikowanych kobiet przyznało, że ich mężowie nie prowadzą domu w sposób, w jaki by sobie tego życzyły i mają poczucie zaniedbywania rodziny.
Dlatego też kobiety często porzucają pracę. Powodów jest wiele. Przeszkadzają im warunki pracy, współpracownicy. Tylko 5 proc. kobiet chce wrócić do pracy, którą wykonywały wcześniej. W Wielkiej Brytanii, pomiędzy 1992 i 2003 rokiem, zanotowano ogromny spadek poziomu zadowolenia kobiet z pracy. Co ciekawe, jedyną kategorią, w jakiej zanotowano wzrost zadowolenia, były kobiety zatrudnione na pół etatu, w zawodach rzemieślniczych.
Potrzeba zmian
Czy z czasem zniknie ta różnica pomiędzy mężczyznami i kobietami? W USA coraz mniej kobiet uzyskuje stopień magistra, co jest warunkiem niezbędnym w robieniu kariery na najwyższych szczeblach. A co więcej, aż jedna na trzy kobiety z wyższym wykształceniem nie pracuje w pełnym wymiarze godzin. Wśród mężczyzn wskaźnik ten to jeden na dwudziestu.
Co zrobić, aby na szczytach władzy istniała równowaga płci? W Norwegii wydano zarządzenie, stawiające przez korporacjami wymóg zatrudnienia co najmniej dwóch kobiet w zarządzie przed końcem 2006 roku. W Wielkiej Brytanii z kolei powstała organizacja zajmująca się promowaniem zatrudniania kobiet na najwyższych szczeblach, WDOB. Dyrektorzy wykonawczy wybierani są przez rady nadzorcze. Im więcej kobiet będzie w nich zasiadać, tym większe prawdopodobieństwo, że będą zajmować te najwyższe miejsca.
Kobiety posiadają przewagę nad płcią przeciwną, jeśli chodzi o zadania bardziej złożone, budowanie zespołu czy też komunikację. Jak twierdzi Maria Wiśniewska, dyrektor Banku PKO, "połączenie pomiędzy racjonalnymi i emocjonalnymi sekcjami mózgu są sprawniejsze u kobiet". Wobec czego, jeśli przewodzenie jest wypadkową odpowiedniego połączenia emocji, uczuć i inteligencji, być może kobiety są lepszymi dyrektorami niż mężczyźni.