Zyski z papierosów i alkoholu? Wiele państw ma w tym swój udział
Określone rodzaje działalności gospodarczej, a dokładnie przedmioty tej działalności, są uznawane przez poszczególne państwa za szkodliwe dla społeczeństwa i zakazywane. Przy czym słowo "zakazywane" nie jest w tym kontekście najwłaściwsze. Bardziej pasuje "ograniczane", bowiem władze mimo całej troski o zdrowie i bezpieczeństwo swoich obywateli "wspaniałomyślnie" dopuszczają prowadzenie takich działalności. Pod jednym warunkiem - że będą miały swoje udziały w zyskach.
Papierosy powodują liczne choroby i - tak jak alkohol - szkodzą. Ministerstwo Zdrowia ostrzega swoich obywateli przed tragicznymi skutkami stosowania obu używek. Władze wprost nazywają je śmiercionośnymi, ale sprzedaży ich nie zakazują. Stale monitorują, bacznie się przyglądają i pod takim opiekuńczym nadzorem dopuszczają do obrotu za niewielką opłatą - akcyzą.
Rządy państw, nazywające się demokratycznymi i szanującymi regułę swobody gospodarczej, w niezbyt wyrafinowany sposób po prostu dokonują częściowej nacjonalizacji określonych branż działalności gospodarczej, rezerwując dla siebie pozycję rynkowego monopolisty. Takie opłaty noszą jeszcze inne nazwy np. koncesja.
W 2002 r. telewizja ESPN zamontowała kamerę bezpośrednio nad stołem, tak by miliony widzów mogły zobaczyć z bliska rozgrywkę pokerowych graczy. Do 2006 r. 8773 pokerzystów wzięło udział w turnieju głównym World Series of Poker, a firma PokerStars była gospodarzem 38 milionów turniejów online. Zbudował ją Isai Scheinberg, Kanadyjczyk izraelskiego pochodzenia, który dorastał na Litwie. Tytuł magistra matematyki zdobył na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym, a po wyjeździe do Izraela pracował w IBM. Utalentowany programista komputerowy odegrał kluczową rolę w rozwoju i przyjęciu uniwersalnego obecnie standardu obliczeń Unicode, który umożliwia komputerom na całym świecie przetwarzanie różnych języków. Podobnie jak wielu inteligentnych, posiadających umysł ścisły ludzi swojego pokolenia, Scheinberg lubił też grać w pokera.
W 2000 r. założył firmę PYR Software w Toronto, aby rozwijać oprogramowanie dla firm pokerowych online. Nie mógł jednak pozyskać nikogo z rodzącej się branży do licencjonowania swojego oprogramowania. W 2001 r. wraz ze swoim synem Markiem podjął decyzję o założeniu własnej firmy PokerStars. Podobnie jak wielu konkurentów z branży hazardu online, działalność uruchomili na Kostaryce.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Oprogramowanie opracowane przez Scheinberga było wyjątkowe, ponieważ zostało zaprojektowane do gry turniejowej. PokerStars oferował również tradycyjne stoły do gry w pokera online, pobierając prowizję za ich obsługę. Ale to właśnie turnieje sprawiły, że PokerStars stał się hitem wśród graczy. Za niewielką kwotę - często za mniej niż 25 dolarów - gracze mogli dołączyć do turnieju i zyskać szansę na wygranie fortuny, bez obawy o poniesienie dużych strat. PokerStars stał się drugą co do wielkości firmą w branży, ustępując miejsca tylko gibraltarskiej PartyGaming.
Jednak amerykański Departament Sprawiedliwości nie zgodził się na działalność zagranicznych firm pokerowych online w USA. Oficjalnie przyjął stanowisko, że narusza ona ustawę Wire Act z 1961 r. PokerStars i PartyGaming nadal jednak obsługiwały gry w Stanach Zjednoczonych. Firmy argumentowały swoją działalność tym, że Wire Act zawiera tylko odniesienie do zakładów na wydarzenie sportowe lub konkursy. Nie ma więc zastosowania do pokera. W 2005 r. PokerStars przeniósł swoją siedzibę na Wyspę Man. Jednocześnie uzyskał opinie od czołowych amerykańskich kancelarii prawnych popierających to stanowisko. W 2006 r. po publikacji "Forbes’a" o miliarderze Calvinie Ayre, który również dorobił się fortuny dzięki organizacji pokera online z firmy na Kostaryce, amerykański Kongres uchwalił ustawę o egzekwowaniu przepisów dotyczących nielegalnego hazardu internetowego.
Scheinberg prowadził prywatną firmę, która oferowała tylko pokera. Prawo amerykańskie w rzeczywistości nie czyniło hazardu online nielegalnym. Skupiało się raczej na nieuprawnionych metodach regulowania płatności za hazard. Po wycofaniu się z rynku firmy PartyGaming w obawie przed restrykcjami nowej ustawy, amerykański rynek przejął PokerStars, stając się tym samym największą firmą pokerową online na świecie. Do 2010 r. PokerStars generował około 500 milionów dolarów rocznego zysku z 1,4 miliarda dolarów przychodu. Administracja państwowa ścigała błędne zakodowanie opłat za karty kredytowe w celu ukrycia transakcji hazardowych. PokerStars zawsze twierdził, że nigdy nie angażował się w takie błędne kodowanie.
W kwietniu 2011 r. prokuratorzy federalni z Manhattanu oskarżyli 11 biznesmenów związanych z branżą pokera online o łamanie amerykańskiego prawa. Wśród nich był Isai Scheinberg, którego rząd oskarżył o nielegalną działalność hazardową oraz o spiskowanie w celu popełnienia oszustw bankowych i prania pieniędzy. Jego syn nigdy nie został oskarżony. Agenci federalni, przejmując firmowe strony internetowe PokerStars, Full Tilt i Absolute Poker, jednego dnia pozbawili miliony graczy dostępu do zdeponowanych tam przez siebie środków. Scheinberg rozdzielił fundusze graczy PokerStar operacyjnie i szybko zwrócił im zdeponowane 150 milionów dolarów. Firma nie przyznała się do żadnego z zarzucanych jej naruszeń, ale w ramach ugody Scheinberg zgodził się nie zajmować już kierowniczego stanowiska w PokerStars.
W ciągu kolejnych kilku lat wszyscy oskarżeni poza Scheinbergiem w sprawie pokera online w Stanach Zjednoczonych uznani zostali za winnych. Postawiono im różne zarzuty, od niewielkich wykroczeń po oskarżenie o spisek w zakresie oszustw bankowych. Przy czym najdłuższe wyroki więzienia, w tym jeden trzyletni, zapadł w sprawie przetwarzania płatności.
Isai Scheinberg zbudował firmę z najwyższej światowej półki. Nawet po wyrzuceniu z USA zarabiała ona 400 milionów dolarów rocznie na 1,1 miliarda dolarów przychodu. PokerStars miał 89 milionów zarejestrowanych użytkowników, z czego około 5 milionów było aktywnych miesięcznie. Z Markiem Scheinbergiem jako oficjalnym dyrektorem generalnym PokerStars kontynuował swoją działalność z Wyspy Man, ograniczając się do graczy spoza USA. Regulatorzy prawa z New Jersey pozazdrościli obowiązujących w stanach Delaware i Nevada rozwiązań prawnych, przyciągających przedstawicieli lukratywnych biznesów, i zalegalizowali pokera online w 2013 r., jednocześnie namawiając PokerStars do kontynuowania działalności w swoim stanie. W sierpniu 2014 r. Scheinbergowie sprzedali PokerStars firmie Amaya Gaming, wspieranej przez Blackstone, za 4,9 miliarda dolarów.
W Polsce dekadę temu również kazano wynosić się organizatorom gier online. Chodziło dokładnie o zagranicznych bukmacherów. Wówczas stracił na tym przede wszystkim sport. Wskutek wprowadzenia 1 stycznia 2010 r. zakazu reklamy firm hazardowych rozliczających się za granicą grube miliony zamiast do polskich klubów popłynęły w całości do zagranicznych, takich jak Real Madryt czy AC Milan. Reklamować można było, ale tylko bukmacherów zarejestrowanych i płacących podatki w Polsce. Jaki był skutek? Walczący w pucharach Lech Poznań chciał pozywać Skarb Państwa, bo jedną ustawą został pozbawiony 4 mln zł rocznie, które miał otrzymywać od BetClicka jedynie w zamian za umieszczanie jego logo na koszulkach, stadionie i stronie internetowej klubu. A, jak wiadomo, dodatkowe miliony to dodatkowe środki na napędzanie gospodarki, lokalnego rynku, tworzenie nowych miejsc pracy.
W 2010 r. podczas meczu ligi mistrzów piłkarzy ręcznych Vive Kielce musiało zgodnie z nakazem europejskiej federacji umieścić w swojej hali reklamy sponsora turnieju zarejestrowanego na Malcie bukmachera. Adam Małysz skakał w Zakopanem podczas konkursu, którego głównym sponsorem była ta sama firma. W obu przypadkach urzędy celne wszczęły postępowania o milionowe kary za złamanie zakazu reklamy. W tym samym roku przedmiotami podobnych postępowań stały się zasłużone polskie kluby piłkarskie, takie jak Polonia Warszawa, Polonia Bytom, czy Odra Wodzisław. One również nie mogły realizować umów sponsorskich zawartych z zagranicznymi firmami bukmacherskimi. Dziś obie Polonie grają w amatorskiej czwartej klasie rozgrywkowej, Odra w piątej.
Nie rozstrzygając, czy wyrzucenie z kraju milionów złotych, jakie mogły wspierać polski sport, spowolniło jego rozwój, zamknęło drogę do tworzenia miejsc pracy wokół tego sportu, należałoby jednak zadać pytanie, czy ograniczenia działalności zagranicznych firm oferujących gry hazardowe wprowadzane są faktycznie w celu ochrony obywateli przed negatywnymi skutkami hazardu? Chyba nie, skoro w Polsce prężnie działa kilka firm bukmacherskich. Co więc odróżnia je od tych, którym zamknięto drzwi do polskiego rynku? Otóż mają zezwolenie na działalność od Ministra Finansów. Płacą mu za udzielenie licencji na organizację gier hazardowych, tak jak kasyna płacą za licencję na prowadzenie swojej działalności. Co więcej, taki legalny, dopuszczony przez fiskusa bukmacher pobiera na rzecz Skarbu Państwa 12 proc. podatku od każdej złotówki postawionej przez gracza. Natomiast jeśli gracz ma szczęście i wygra swój zakład, wówczas na rzecz tego samego Skarbu Państwa zostanie mu zgodnie z ustawą o podatku dochodowym od osób fizycznych zabrane po wtóre - w postaci 10% podatku od wygranej (jeśli ta wyniosła min. 2280 zł).
"Ochrona graczy przed negatywnymi skutkami hazardu i walka z szarą strefą - to według wiceministra finansów Wiesława Janczyka główne cele projektu nowelizacji ustawy hazardowej (...) Większość klubów opozycyjnych skrytykowała projekt, twierdząc, że w rzeczywistości rozszerza zakres legalnego hazardu, obejmując go monopolem państwa. A także, że głównym celem rządu, związanym z tą ustawą, jest zwiększenie dochodów budżetu" - relacjonowała we wrześniu 2016 r. "Gazeta Prawna" (artykuł pt. "Rząd: Cywilizujemy hazard. Opozycja: Chodzi tylko o dochody").
Trudno w obliczu takich działań władz nie podzielić frustracji przedsiębiorców, czyli jedynych autorów swoich biznesów i budowniczych ich sukcesów, twórców miejsc pracy, motorów napędowych gospodarek. Władze te, pod płaszczykiem dbałości o dobro obywateli, po prostu zagarniają dla siebie ich pomysły na biznes lub domagają się haraczu. Czynią to oczywiście całkowicie legalnie, wykorzystując do tego celu uprawnienie do tworzenia i zmiany prawa. I choć termin "haracz" może kojarzyć się negatywnie i przypisywany jest raczej grupom przestępczym, w rzeczywistości jest określeniem jak najbardziej trafnym. Jak przypomina bowiem słownik PWN, haracz oznaczał również w dawnej Polsce daninę ściąganą siłą.
Trudno się więc dziwić przedsiębiorcom, którzy przenoszą swoją działalność do przyjaznych dla ich biznesów rezydencji zagranicznych. Uciekają przed apetytem i żądaniami kogoś znacznie bardziej roszczeniowego i niebezpiecznego dla majątków ich firm. Władze domagają się bowiem swojej daniny także od przychodów osiąganych przez firmy poza granicami ich jurysdykcji, podczas gdy wspomniane grupy przestępcze żądają haraczu "tylko" za działalność na ich terenie.
Kinga Hanna Stachowiak, wspólnik zarządzający w Kancelarii Prawnej Skarbiec specjalizującej się w ochronie majątku, doradztwie strategicznym i zarządzaniu sytuacjami kryzysowymi. Prezes Zarządu spółek z branży nieruchomości i consultingu biznesowego