Amerykańska giełda na krawędzi zmian? Analitycy mówią o możliwym krachu

Na giełdzie w Nowym Jorku dwa ostatnie lata stały pod znakiem inwestycyjnej euforii. Pojawiają się ostrzeżenia, że ten rok może być dużo gorszy. Historia uczy jednak, że amerykańskie indeksy giełdowe w długim terminie zawsze dawały zarobić, nawet jeśli hossa przerywana była wielkimi korektami spadkowymi. Wielu polskich analityków spodziewa się w 2025 roku dobrego trendu na GPW.

  • Lisa Cook z zarządu Rezerwy Federalnej jest zdania, że aktywa finansowe w USA są przewartościowane. W pierwszej kolejności wymienia akcje spółek i obligacje korporacyjne
  • Barry Bannister, główny strateg inwestycyjny w firmie Stifel, przewiduje ostrą korektę na giełdzie w USA w drugiej połowie 2025 roku
  • Warszawska giełda od dawna blado wypada na tle rynków światowych. Niektórzy eksperci zakładają, że lepsze czasy dla GPW przyjdą z chwilą zakończenia wojny w Ukrainie, co może zdarzyć się za kilka miesięcy

Reklama

Ostatnia bessa na Wall Street zakończyła się we wrześniu 2022 roku i od tego czasu na amerykańskim rynku panuje euforia, która regularnie winduje S&P500 na nowe historyczne szczyty. Główny wskaźnik giełdy nowojorskiej w zeszłym roku zyskał na wartości aż 25 proc. Gdy jednak bierzemy pod uwagę notowania z ostatniego miesiąca, to widzimy prawie 5-procentowy spadek.

Pytanie, czy wystarczająca będzie determinacja inwestorów, którzy próbują znów zbliżyć S&P500 do psychologicznej granicy 6 tysięcy punktów, czy zacznie się poważna korekta? Liczni inwestorzy i analitycy prognozują, że giełda w Nowym Jorku stoi na krawędzi wielkich zmian. Mówią nawet o możliwym krachu.

Fed ostrzega

Amerykańskie indeksy giełdowe w długim terminie zawsze dawały zarobić i to pomimo czterech potężnych korekt, które obserwowaliśmy od początku XXI wieku. Dzisiejsza wycena kluczowych spółek na Wall Street może być uznana za niezwykle wysoką, a do takich samych wniosków dochodzono w marcu 2000 roku, w październiku 2007 roku, na początku 2020 roku i w lutym 2022 roku. Można jednak przypuszczać, że hossa w każdym z tych przypadków trwałaby dłużej, gdyby nie kolejne przełomowe i zazwyczaj nieprzewidywalne wydarzenia takie jak: pęknięcie bańki dot-comów, upadek banku Lehman Brothers, epidemia koronawirusa oraz rosyjska inwazja na Ukrainę.

Rynki są cykliczne i od czasu do czasu potrzebują ostudzenia nastrojów. Spółki z indeksu S&P500 są dziś wyceniane na przeszło 30-krotność zysków za ostatnie cztery kwartały. Podobnie wysoki wskaźnik C/Z (cena/zysk) w Stanach Zjednoczonych obserwowano wtedy, gdy w 2000 roku pękała bańka internetowa, jak również w czasie wstrząsów giełdowych w 2020 roku w okresie pandemii i lockdownów. Z drugiej strony, jesteśmy na etapie wczesnego rozwoju rewolucji technologicznej w dziedzinie sztucznej inteligencji. Zdaniem wielu analityków, właśnie dlatego nie sposób przewidzieć, czy kolejny krach giełdowy wydarzy się w 2025 roku, czy na przykład dopiero pod koniec 2027 roku.

Na rynkach szerokim echem odbiła się najnowsza wypowiedź Lisy Cook z zarządu Rezerwy Federalnej. Oświadczyła, że aktywa finansowe w USA są przewartościowane i należy przygotować się na ich załamanie. - Wyceny pewnej liczby aktywów, włączając w to rynki akcji i obligacji korporacyjnych, są wygórowane. To oznacza, że są podatne na znaczne spadki, które mogą nastąpić w wyniku złych wiadomości ekonomicznych lub zmiany nastrojów inwestycyjnych - powiedziała członkini Fed.

Widmo bessy

Barry Bannister, główny strateg inwestycyjny w firmie Stifel, przewiduje ostrą korektę na giełdzie w USA już w 2025 roku. Jest zdania, że inflacja w Stanach Zjednoczonych nie spada wystarczająco szybko, co negatywnie wpływa na wzrost gospodarczy. Można bowiem zakładać, że z powodu uporczywej inflacji Rezerwa Federalna w obniżaniu stóp procentowych będzie mniej śmiała, niż jeszcze niedawno sądzono.

Bannister spodziewa się, że tempo wzrostu PKB USA spadnie w drugiej połowie 2025 roku do około 1,5 proc., co zaszkodzi amerykańskiej konsumpcji ze względu na niższe płace realne i słabsze inwestycje. Spowolnienie gospodarcze może doprowadzić do spadku zysków przedsiębiorstw, a tym samym cen akcji. Analityk Stifel prognozuje, że indeks S&P500 będzie nadal rósł w pierwszej połowie tego roku, ale w drugim półroczu znacznie spadnie. Jak mówi, otoczenie makroekonomiczne przestanie sprzyjać kontynuacji "manii giełdowej". Zdaniem Bannistera, S&P500 z obecnych prawie 6 tysięcy punktów cofnie się wyraźnie poniżej 5 tysięcy.

Trwająca od ponad dwóch lat hossa na Wall Street opiera się na sukcesie wąskiej grupy firm technologicznych, nazywanych BigTech. W minionym roku zaledwie 10 spółek odpowiadało za niemal 35 proc. wartości rynkowej całego indeksu S&P500. Dziś Barry Bannister zaleca inwestowanie w branże defensywne, które mogłyby skorzystać na wolniejszym wzroście gospodarczym w USA. W takim otoczeniu rynkowym dobrze miałyby sobie radzić akcje przedsiębiorstw z sektora opieki zdrowotnej, użyteczności publicznej i towarów konsumpcyjnych. 

Szansa dla GPW

WIG20, główny indeks giełdy warszawskiej, w 2024 roku spadł o kilka procent. Początek tego roku jest dobry, choć po trzech sesjach wzrostowych przyszła spadkowa. Była ona reakcją na pogorszenie nastrojów na innych rynkach kapitałowych, zwłaszcza zachodnioeuropejskich. Na Starym Kontynencie na inwestorach wrażenie zrobił wzrost rentowności amerykańskich obligacji 10-letnich powyżej pułapu 4,7 proc., co zdarzyło się pierwszy raz od dziewięciu miesięcy. Można to uznać za dowód, że rynki czekają na następstwa polityki gospodarczej prezydenta Donalda Trumpa w postaci wzrostu deficytów i presji inflacyjnej, która skłoni Fed do spowolnienia obniżek stóp procentowych.

Indeksy na GPW w 2024 roku wypadły słabo nie tylko w zestawieniu z amerykańskimi, ale także z większością wskaźników europejskich. Przesądziło o tym bardzo nieudane drugie półrocze. Trzeba jednak pamiętać, że ogół rynków wschodzących - w tym polski - w 2024 roku był mocno niedowartościowany. Niektórzy eksperci zakładają, że lepsze czasy dla GPW przyjdą z chwilą zakończenia wojny w Ukrainie, co może zdarzyć się za kilka miesięcy.

Nie jest też przesądzone, czy Donald Trump w pełni zrealizuje swoje przedwyborcze zapowiedzi, dotyczące taryf celnych i polityki migracyjnej. Niektóre ostatnie deklaracje prezydenta-elekta są uznawane za łagodzenie stanowiska. Możliwe, że wcześniejsze radykalne pomysły Trumpa były "typową taktyką negocjacyjną nowojorskiego biznesmena". Jeśli Biały Dom nie zdecyduje się na "wielką wojnę celną z niemal całym światem", to Europa odetchnie i będzie to z korzyścią także dla rynku kapitałowego w Warszawie.

Polscy analitycy dostrzegają też szansę dla krajowych średnich i mniejszych spółek. Wiele z nich zapowiada w tym roku poprawę wyników finansowych. Na GPW tradycyjnie zagraniczni inwestorzy skupiają się na blue chipach z WIG20, natomiast mniejszymi firmami interesują się przede wszystkim polscy inwestorzy. W tym wypadku zwiastunem trendów jest rynek NewConnect, na którym po wielu miesiącach posuchy, od dwóch tygodni notowana jest duża poprawa.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: giełda nowojorska | Wall Street
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »