B. szefowie Bogdanki prawomocnie uniewinnieni od zarzutów korupcji

Byli szefowie kopalni Bogdanka (LWB) są już prawomocnie uniewinnieni od zarzutów przyjmowania wysokich łapówek przy zawieraniu kontraktów na sprzęt i usługi w górnictwie od przedstawicieli firmy Voest-Alpine Technika Górnicza i Tunelowa. Jednym z oskarżonych był wieloletni prezes Bogdanki Stanisław S.

Byli szefowie kopalni Bogdanka (LWB) są już prawomocnie uniewinnieni od zarzutów przyjmowania wysokich łapówek przy zawieraniu kontraktów na sprzęt i usługi w górnictwie od przedstawicieli firmy Voest-Alpine Technika Górnicza i Tunelowa. Jednym z oskarżonych był wieloletni prezes Bogdanki Stanisław S.

Sąd Okręgowy w Katowicach utrzymał w środę w mocy wyrok sądu rejonowego, który w ubiegłym roku uniewinnił wszystkich czterech oskarżonych w tej sprawie mężczyzn - także Wacława B., który według oskarżenia szefom Bogdanki miał wręczać "prowizje". Sąd uznał, że nie ma dowodów, by oskarżeni przyjmowali łapówki, choć w firmie współpracującej z kopalniami rzeczywiście generowano środki na ten cel.

Proces b. szefów Bogdanki to część dużego postępowania dotyczącego korupcji w branży górniczej. W całym śledztwie katowicka prokuratura przedstawiła zarzuty przyjmowania łapówek od przedstawicieli firmy Voest-Alpine na łączną kwotę ok. 9 mln zł blisko 30 osobom. Przed różnymi sądami toczy się też kilka innych procesów, w których przedstawiciele branży górniczej odpowiadają za przyjmowanie łapówek.

Reklama

Sędzia Andrzej Czaputa powiedział w ustnym uzasadnieniu orzeczenia, że prokuratura, która zaskarżyła wyrok uniewinniający ma w jednym rację: - Faktycznie firma Voest-Apline (...) wypracowała pewien mechanizm generowania środków finansowych na wypłatę korzyści finansowych dla osób zajmujących kierownicze stanowiska w podmiotach górniczych.

Korumpowaniem szefów kopalń - według prokuratury - miał zajmować się główny świadek oskarżenia Andrzej J. - który jeszcze w trakcie śledztwa popełnił samobójstwo - oraz oskarżony Wacław B. przy pomocy jeszcze jednej osoby.

- Natomiast nie ma racji oskarżyciel publiczny, by dowody te w sposób jednoznaczny wskazywały na fakt, iż pobrane i wyprowadzone ze spółki Voest-Alpine środki finansowe na tzw. "prowizje" były wręczane przez B. czy J. oskarżonym - dodał sędzia.

Przypomniał, że J. za to, że opowiedział prokuratorom o korupcyjnym procederze, skorzystał z klauzuli bezkarności; jego sprawa została umorzona. Sąd podkreślił, że pomówienie nie jest pełnowartościowym dowodem i jego ocena wymaga szczególnej ostrożności i zbadania, czy nie chodzi o przerzucenie winy na inne osoby. Analizując zeznania J. sąd uznał, że nie są one poparte innymi dowodami, nielogiczne, czasem wręcz nieprawdopodobne. Wskazują one na to, że J. faktycznie mógł zatrzymywać pieniądze na łapówki - uznał sąd.

- O ile zrozumiałem, sąd stwierdził, że nie tylko nie ma dowodów na to, że wręczano (korzyści majątkowe), ale wręcz materiał dowodowy świadczy o tym, że ich nie wręczano - powiedział po ogłoszeniu wyroku obrońca Stanisława S. Jakub Powroźnik.

Pytany, czy jego zdaniem J. dostawał z centrali koncernu pieniądze na łapówki i zatrzymywał je dla siebie, adwokat odpowiedział, że "tak się można domyślać". - Sąd tego jednoznacznie nie stwierdził, bo nie mógł stwierdzić, nie o to się toczyła sprawa. Natomiast tak - jest to bardzo prawdopodobna wersja wydarzeń - ocenił.

Według prokuratury i ABW, przestępczy proceder miał trwać od lat 90. i dotyczyć dokonywania przez spółki i należące do nich zakłady górnicze zakupów urządzeń i maszyn górniczych oraz usług w zakresie remontów, serwisu, a także dostaw części zamiennych. Śledztwo dotyczące Voest-Alpine objęło nie tylko pracowników śląskich kopalń węgla kamiennego, ale także spółek: KGHM Polska Miedź i Lubelski Węgiel Bogdanka. Sprawę podzielono na kilka aktów oskarżenia, które trafiły do różnych sądów.

Proces b. szefów Bogdanki w I instancji prowadził Sąd Rejonowy Katowice-Wschód. Uniewinniający wyrok zapadł w listopadzie 2016 r. Orzeczenie zaskarżyła prokuratura, która przed sądem okręgowym domagała się uchylenia wyroku z I instancji i ponownego procesu. Według oskarżenia, złożone przez J. zeznania były szczegółowe i logiczne, a ocena dowodów przez sąd I instancji - sprzeczna z zasadami logiki i doświadczenia życiowego.

Prokuratura zarzuciła b. prezesowi Bogdanki, że w latach 2003-2004 zażądał i przyjął łapówki w wysokości ponad miliona złotych. Pierwszy zarzut dotyczył przyjęcia 315 tys. zł za terminową zapłatę dostawcy za kombajn chodnikowy, a drugi równowartości 750 tys. zł za wydzierżawienie kombajnu i terminową zapłatę za dzierżawę.

B. wiceprezes Bogdanki Zbigniew K. został oskarżony o cztery przestępstwa. Pierwsze dotyczyło przyjęcia ponad 340 tys. zł w zamian za zawarcie umowy najmu kombajnu chodnikowego, zakupu części zamiennych i usług serwisowych; drugi zarzut wobec niego dotyczył przyjęcia łapówki w wysokości ponad 200 tys. zł w zamian za zawarcie umowy kapitalnego remontu kombajnu; trzeci i czwarty - korzyści majątkowych w wysokości 120 tys. zł i 165 tys. zł za zawarcie podobnych umów.

W procesie uniewinniony został także inny b. wiceprezes Bogdanki Waldemar J., któremu prokuratura także zarzuciła przyjmowanie łapówek na łączną kwotę ponad 270 tys. zł za kontrakty w górnictwie.

Wyrok uniewinniający zapadł także wobec Wacława B. - dawnego współpracownika Andrzeja J., który według oskarżenia miał przekazywać łapówki. Sąd okręgowy zwrócił w środę uwagę, że w innym postępowaniu B. został oskarżony o oszustwa na szkodę Voest-Alpine, co - dodał Czaputa - jest nielogiczne.

- Skoro miał oszukiwać decydentów i zachowywać pieniądze dla siebie, to nie mógł ich przekazywać na łapówki - powiedział sędzia. Przyznał rację sądowi I instancji, który zwrócił uwagę, że także w tej sprawie - Bogdanki - B. powinno się rozważyć postawienia zarzutów oszustwa. Sąd nie mógł tego zrobić, bo wykroczyłby poza granice aktu oskarżenia.

W trwającym od połowy 2011 r. śledztwie dotyczącym korupcji w górnictwie Andrzej J. był kluczowym świadkiem. W czasie, który obejmuje postępowanie, był szefem dostarczającej górnicze kombajny międzynarodowej firmy Voest-Alpine Technika Górnicza i Tunelowa (później zmieniła nazwę na Sandvik Mining and Construction). Według oskarżenia miał w przeszłości dawać łapówki lub polecać innym to robić. J. skorzystał z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które ujawniły korupcję. Jego sprawa została umorzona. Mężczyzna popełnił samobójstwo w 2014 r., jeszcze w trakcie śledztwa.

Przed różnymi sądami toczy się siedem procesów, w których przedstawiciele branży górniczej odpowiadają za przyjmowanie łapówek od Voest-Alpine. Także uniewinnieniem w I instancji zakończyła się sprawa b. szefów Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) i b. dyrektorów należących do tej spółki kopalń. Prokuratura zaskarżyła także ten wyrok.

W procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Katowicach Wacław B., który odpowiadał w nim poza korupcją także korupcję także za wyłudzenia, został skazany na rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu i grzywnę. Od wyroku odwołała się zarówno obrona, jak i oskarżenie.

Inne procesy toczą się w sądach w Tychach, Jaworznie, Jastrzębiu-Zdroju i w piekarskim ośrodku zamiejscowym Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach.

Sprawdź bieżące notowania LWB na stronach BIZNES INTERIA.PL

PAP
Dowiedz się więcej na temat: zarzut | zarzuty | bogdanka | szefowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »