BACA na chwilę w Eurocashu
Kilka procent można było zarobić na debiucie Eurocashu. Bank Austria Creditanstalt, który nabył 17,36% akcji spółki, już nie jest ich właścicielem. Rozdzielił je inwestorom zagranicznym.
Na otwarciu piątkowej sesji jedną akcję Eurocashu wyceniono na 3,17 zł, czyli nieznacznie powyżej ceny z oferty publicznej (3,1 zł). Szybko kurs spółki wspiął się jednak do 3,34 zł, co dawało już blisko 8-proc. zarobek. Ostatecznie zamknął się na poziomie 3,26 zł. - Wierzymy w skuteczność naszego modelu biznesowego i w to, że nasi nowi inwestorzy będą mieli okazję zarobić z nami spore pieniądze - mówił Luis Amaral, prezes Eurocashu, witany na warszawskiej giełdzie przez Andrzeja Sopoćkę, wiceprezesa GPW.
1,6 tys. nowych inwestorów
Oferta publiczna Eurocashu cieszyła się dużym zainteresowaniem. Łączny popyt przekroczył 400 mln zł, podczas gdy wartość oferowanych akcji (57,4 mln sztuk) wynosiła 178 mln zł. 48,5 mln walorów trafiło do przeszło 70 inwestorów instytucjonalnych - mniej więcej po połowie do instytucji krajowych i zagranicznych. Pozostałe akcje kupiło ponad 1,5 tys. inwestorów indywidualnych (zapisy w tej transzy zostały zredukowane o 43,8%). Prezes Amaral pozostał największym akcjonariuszem spółki i kontroluje 55% kapitału.
BACA tylko pośrednikiem
Zainteresowanie z oferty publicznej przełożyło się na pierwszy dzień notowania. W piątek obroty walorami Eurocashu przekroczyły 46,5 mln zł. Jeszcze większy handel notowano w transakcjach pozasesyjnych. Dzień przed debiutem na rynek trafiła informacja, że Bank Austria Creditanstalt objął 22,17 mln akcji Eurocashu (17,36%). W piątek tyle samo walorów zmieniło właściciela w transakcjach pakietowych. - Nabycie przez BACA akcji Eurocashu i sprzedaż ich w pakietówkach wynikały po prostu z rozliczenia z inwestorami zagranicznymi - mówi Tomasz Witczak z CA IB Financial Advisers. - Większość inwestorów zagranicznych woli formę rozliczenia "delivery versus payment", tzn. że płacą za akcje wtedy, gdy mogą się one od razu znaleźć na ich rachunkach i gdy mogą je też od razu upłynnić. Dotyczy to przede wszystkim podmiotów, które nie inwestują bezpośrednio na naszym rynku. Dlatego najpierw bank podpisał z nimi umowy, sam zgromadził środki i następnie odsprzedał walory, gdy są już notowane. To często stosowana praktyka - wyjaśnia T. Witczak.