Brytyjczycy zmieniają nadzór finansowy
Dane z USA ponownie nie zachwyciły, a mimo to na Wall Street panowały względnie dobre nastroje. Generalnie dobrej sesji na Wall Street nie towarzyszył już jednak (tak jak wcześniej) wzrost wartości euro, ze względu na spekulacje odnośnie kłopotów hiszpańskiego rządu. Dziś znów dane z USA i Wielkiej Brytanii.
Liczba nowych budów domów obniżyła się w maju do 593 tys. z 659 tys. w kwietniu, podczas gdy oczekiwano 650 tys. (wielkości w skali roku). Podobnie słabe były dane o pozwoleniach na budowy (574 tys. wobec 610 w kwietniu i oczekiwanych 630 tys.).
To kolejne słabsze dane z amerykańskiego rynku nieruchomości - publikacja ta rozczarowała już drugi miesiąc z rzędu. Łącznie liczba pozwoleń i rozpoczętych inwestycji jest najniższa od października ubiegłego roku. Dane o sprzedaży domów za kwiecień były jeszcze bardzo dobre, ale to był ostatni miesiąc, kiedy obowiązywały ulgi podatkowe.
Tymczasem należałoby oczekiwać, iż inwestycje budowlane w nieruchomości mieszkalne będą wstrzymywane wcześniej w oczekiwaniu na spadek popytu po wycofaniu ulg. Teraz pytanie dotyczy tego, jak słabe będą dane o sprzedaży oraz okresu tej słabości (czy sprzedaż i inwestycje zaczną po pewnym czasie znów wzrastać w odpowiedzi np. na poprawę sytuacji na rynku pracy).
Pewnym pocieszeniem mogą być natomiast dane o produkcji przemysłowej. Ta wzrosła o 1,2% m/m (oczekiwano +0,9% m/m) i +7,6% w skali roku - najwięcej od stycznia 1998 roku. Należy jednak pamiętać, iż tak wysoka dynamika w skali roku to w dużym stopniu efekt bazy, który w drugiej połowie roku będzie zanikał. Tym niemniej, dane są dobre - trzeci miesięczny wzrost oraz 10-ty wzrost w ciągu ostatnich 11 miesięcy.
Rewolucję w nadzorze finansowym zapowiedział nowy szef Skarbu w rządzie D.Camerona. George Osborne w zasadzie odwróci zmiany wprowadzone w 1997 roku, pozbawiając najważniejszych konsekwencji FSA (Financial Services Authority - odpowiednik polskiego KNF) i przenosząc je do banku centralnego.
Tym samym wzmocniona zostanie pozycja prezesa Kinga. Ten ruch - choć systemowo bardzo ważny - nie powinien mieć istotnego wpływu na funta, który względem dolara pozostaje pod wpływem kombinacji czynników takich jak zachowanie EURUSD, sentyment na głównych rynkach akcji, lokalne dane i obawy o brytyjski rating. Wczoraj funt tracił na wartości, jednak straty te powstrzymały kolejne dobre dane z rynku pracy, gdzie ubyło prawie 31 tys. bezrobotnych.
Para GBPUSD znajduje się w kanale wzrostowym (wczoraj cofnęła się spod jego górnego ograniczenia i 50% zniesienia poprzedniej większej zniżki), jednak niewielka dynamika tego ruchu sugeruje, iż może być to przerwa w większym ruchu spadkowym.
Dziś w kalendarzu kolejne dane makroekonomiczne z USA. Uwagę inwestorów przyciągnie z pewnością publikacja cen konsumenta (14.30, oczekiwany spadek -0,2% m/m i wzrost o 0,1% m/m dla inflacji bazowej), która jednak nie musi znaleźć przełożenia na rynek mając na uwadze ciągle odległe podwyżki stóp ze strony Fed. Warto jednak pamiętać, iż zaskakująco niska inflacja w minionym miesiącu wystraszyła inwestorów na rynkach akcji, sugerując ryzyko wystąpienia deflacji w amerykańskiej gospodarce.
Wtedy jednak nastroje (tuż po "czarnym czwartku") były bardzo chwiejne. Jednocześnie opublikowane będą tygodniowe dane z rynku pracy (oczekiwany spadek nowych zarejestrowań bezrobotnych do 452 tys.), a o godzinie 16.00 dane o aktywności w rejonie Filadelfii (oczekiwany spadek z 21,4 do 21,1 pkt.).
Wcześniej w Wielkiej Brytanii dane o sprzedaży detalicznej (10.30, konsensus +0,1% m/m). Warto także pamiętać o aukcji hiszpańskich obligacji (wyniki o 10.30) 10 i 30 letnich, tuż po tym, jak rynek spekulował o konieczności zaoferowania pakietu płynnościowego dla hiszpańskiego rządu. Hiszpanie chcą na dzisiejszej aukcji pozyskać do 3,5 mld EUR.
Przemysław Kwiecień