Chińska masakra

Długo wyczekiwana korekta cen akcji pojawiła się akurat wtedy, gdy przestali w nią wierzyć nawet pesymiści. WIG20 spadł wczoraj o 156 pkt, czyli o 4,5 proc. i znalazł się na poziomie nienotowanym od sześciu tygodni.

Historia lubi się powtarzać - mniej więcej w tym miejscu w maju 2006 r. indeks blue chipów gwałtownie zawrócił i po miesiącu zatrzymał się dopiero 20 proc. niżej. Czy tak będzie i teraz? Zdania wśród analityków są podzielone.

Specjaliści zgodnie za to wskazują przyczyny tąpnięcia - to wypowiedź Alana Greenspana i tąpnięcie na giełdzie w Szanghaju. Były szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej przestrzegł, że jeszcze w tym roku mogą pojawić się symptomy recesji gospodarczej. Emocje podgrzała największa od 10 lat korekta na chińskich rynkach akcji. Indeks Shanghai Shenzen300 stracił około 9 proc., a łączna kapitalizacja notowanych tam spółek spadła o blisko 110 mld USD. Powód - Rozgrzanie chińskiego parkietu (wskaźnik wzrósł o 13 proc. w ubiegłym tygodniu) i próby schłodzenia go przez tamtejsze władze, które chcą walczyć z nielegalną działalnością na rynku kapitałowym.

Reklama

Emocje wygrały

Splot tych czynników spowodował, że wczoraj na rynkach akcji emocje wzięły górę. Warszawski parkiet był jednym z tych, który ucierpiał najmocniej. Pod względem dynamiki przeceny GPW ustępowała jedynie giełdom austriackiej i tureckiej. W tym samym tempie, co WIG20, spadał praski CTX, z nieco mniejszym impetem wartość tracił budapesztański BUX.

- Sygnałem ostrzegawczym był już przebieg sesji w poniedziałek, kiedy po dość wysokim otwarciu i zbliżeniu się przez WIG20 do rekordu wszech czasów na zaledwie 10 pkt, indeks zawrócił, a inwestorzy nie podjęli już ataku - mówi Tomasz Nowak, makler Millennium DM.

Antywskaźnik

Przedwczoraj w górę szły indeksy większości giełd europejskich. Spadki cen akcji na GPW można jeszcze było uważać za realizację zysków (WIG20 w minionym tygodniu zyskał 4 proc.). Ale już wczoraj o takie usprawiedliwienie było trudniej. Także dla analityków, których większość wieszczyła ostatnio kontynuację wzrostów. Wskaźnik Wigometr był dodatni (więcej specjalistów przewidywało wzrosty niż spadki) i najwyższy od dwóch miesięcy. Optymizmu nie brakowało także "PB". Piszący dla nas analitycy zapowiadali atak WIG20 na 3600, a nawet 3700 pkt. Tylko Dariusz Nawrot z BM BPH w miniony piątek na łamach "PB" ostrzegał, że możliwa jest korekta na rynkach wschodzących.

- Część specjalistów zmieniła nastawienie. Spadki przyszły jak zwykle w najmniej oczekiwanym momencie - dodaje Tomasz Nowak.

Jego zdaniem na pogorszenie nastrojów nałożyło się także rozczarowanie wynikami kwartalnymi spółek.
- W wielu wypadkach nie sprostały one oczekiwaniom - mówi makler Millennium DM.

Jego zdaniem w kilka najbliższych sesji WIG20 powinien dotrzeć do 3150 pkt. Jeśli tam nie znajdzie sił do odbicia, korekta będzie głębsza.
- Pamiętajmy, że zaczyna się marzec, zwykle zły dla giełd - ostrzega Tomasz Nowak.

Siła słabego rynku

Odważną tezę stawia za to Tomasz Czarnecki, makler CDM Pekao, który uważa, że wczorajsze zachowanie rynku było zdrowe i w średnim terminie nie można przekreślać szans na kontynuowanie wzrostów.

- Gdyby tak złe informacje rynek zignorował, byłoby to oznaką hurraoptymizmu, który zwykle zwiastuje koniec hossy. Reakcja graczy była jednak inna. Na razie trudno będzie zdobyć przewagę kupującym. Ale po wyczyszczeniu rynku z emocji i spuszczeniu powietrza z wycen wielu spółek, powinna powrócić ochota do zakupów - uważa Tomasz Czarnecki.

Kamil Zatoński

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: chińskie | Masakra | emocje | korekta | WIG20 | makler | Tomasz Nowak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »