Elektrim - my gramy fair
Piotr Nurowski, który kieruje Elektrimem, twierdzi, że spółka w żadnym przypadku nie łamie umowy z obligatariuszami. Przeciwnie, to właśnie oni nie dopełnili wszystkich powinności.
Piotr Rymaszewski, nominowany przez wierzycieli członek zarządu Elektrimu, już na pewno nie wróci do władz giełdowej spółki. Potwierdzają się więc nasze nieoficjalne informacje sprzed kilku dni. To właśnie losy Piotra Rymaszewskiego są głównym zarzewiem konfliktu między giełdową spółką a jej obligatariuszami. Konfliktu, który w najczarniejszym scenariuszu doprowadzi do upadku Elektrimu.
- Zgodnie z postanowieniami umowy restrukturyzacyjnej wszczęliśmy procedurę odwołania pana Rymaszewskiego. Obligatariusze mieli 21 dni na przedstawienie nowego członka zarządu. Czekamy, choć termin minął. Właściwie to nie możemy się doprosić o stanowisko w tej sprawie - wyjaśnia Piotr Nurowski, pełniący obowiązki prezesa Elektrimu.
Zerwane łącza
Piotr Nurowski zarzeka się, że obligatariusze otrzymali pismo z informacją o chęci wymiany członka zarządu nominowanego przez wierzycieli.
- Zawieszenie równoznaczne jest z rozpoczęciem procedury wymiany - dodaje.
To zaskakująca wiadomość. Wcześniej prezes Elektrimu informował, że wystąpił do rady nadzorczej z wnioskiem o odwieszenie Piotra Rymaszewskiego.
- To prawda. Stosownie do deklaracji poczynionych na spotkaniu z wierzycielami zarząd złożył wniosek - mówi Piotr Nurowski.
Jego losami miała zająć się też rada nadzorcza na posiedzeniu 18 sierpnia. Posiedzenia nie będzie. Tydzień później minie jednak ultimatum, jakie powiernik obligacji - firma Law Debenture Trust Corporation - postawiła radzie nadzorczej. W piśmie, które niedawno publikowaliśmy, tzw. trustee informował zarząd Elektrimu, że jeśli w ciągu 31 dni, a więc do 24 sierpnia, do zarządu Elektrimu nie wróci nominowana przez wierzycieli osoba, to może dojść do złamania umowy. Jeśli powiernik stwierdzi takie naruszenie porozumienia, to wierzyciele będą mogli zająć majątek spółki. Co się stanie 24 sierpnia?
- Czekamy. Zarząd Elektrimu nie może zrobić nic więcej. Może do rady nadzorczej wpłynie jakiś wniosek? - zastanawia się Piotr Nurowski.
A jeśli powiernik stwierdzi naruszenie umowy?
- Nie doprowadziliśmy do naruszenia umowy ani w sprawie spłaty raty dla obligatariuszy, ani w sprawie pana Rymaszewskiego - dodaje Piotr Nurowski.
Proszę mi wierzyć!
Elektrim twierdzi, że Piotra Rymaszewskiego zawieszono, bo wbrew wcześniejszym ustaleniom nie wyraził on zgody na udzielenie pożyczki Elektrimowi Megadex. Te pieniądze przeszły przez Em-bud i ostatecznie trafiły do Zespołu Elektrowni Pątnów Adamów Konin. Elektrownie oddały wówczas pożyczkę Elektrimowi, a ten spłacił ratę wobec obligatariuszy.
- Mimo że pan Rymaszewski dementował te informacje, powiem jeszcze raz. Podczas posiedzenia rady nadzorczej cały zarząd zgłosił wniosek o pożyczce dla PAK. To była ustna deklaracja. Rada go zaakceptowała. Dzień później chcieliśmy podpisać uchwałę, ale pan Rymaszewski nagle zaprotestował. Albo da się wiarę 10 osobom, albo jednej - dodaje Piotr Nurowski.
Prezes Elektrimu zarzuca też wierzycielom, że pisma w sprawie Piotra Rymaszewskiego kierują do niego, a nie do rady nadzorczej.
- Obligatariusze nigdy nie zwrócili się do rady nadzorczej. Piszą do mnie, a ja co mogę w tej sprawie zrobić? Nic. Przecież tego rodzaju decyzje leżą w kompetencjach rady - twierdzi.
Kolejne obawy
W grudniu Elektrim ma przekazać obligatariuszom kolejne pieniądze - około 10 mln EUR - z tytułu odsetek od obligacji. Obligatariusze już teraz martwią się, że spółce zabraknie pieniędzy.
- Wbrew temu, co się mówi, Elektrim jest wypłacalny. Zapłacimy również i te pieniądze - deklaruje Piotr Nurowski.
Trzeba też pamiętać, że nad Elektrimem wisi groźba zapłaty nawet 870 mln zł podatku. Sprawa ma związek ze sprzedażą aktywów telekomunikacyjnych Vivendi, a do tej pory z Elektrimu wyciekały sprzeczne opinie prawne. Jeśli okaże się, że podatek jest należny, spółka złamie porozumienie z obligatariuszami i majątek przejmą wierzyciele.
- Czekamy na decyzję. Było sporo uwag, ale cały czas czekamy na końcowe postanowienie. Sumy nie będą takie, o jakich się mówiło - wyjaśnia Piotr Nurowski.