Fatalne dane makro? Nic nie szkodzi?
Gracze obecnie muszą rozważyć: czy większe jest prawdopodobieństwo tego, że w czasie weekendu dojdzie do porozumienia, czy tego, że dyskusje nadal będą trwały. Ja uważam, że w poniedziałek obudzimy się z porozumieniem, ale może niedoceniam bezmyślności polityków?
W USA wszyscy od początku dnia zajmowali się tylko i wyłącznie planem Paulsona. Nic innego nie było ważne. W kąt poszły nawet naprawdę fatalne dane makro. W ostatnim tygodniu sytuacja na rynku pracy w USA znacznie się pogorszyła. Przybyło 493 tys. "nowych" bezrobotnych (oczekiwano 455 tys.). Okazało się też, że zamówienia na dobra trwałego użytku zmniejszyły się aż o 4,5 procent (oczekiwano spadku o 1,4 proc.). Co bardziej istotne spadły też o 3 procent zamówienia bez środków transportu. Raport o sprzedaży nowych domów był jeszcze gorszy. Okazało się, że spadła ona o 11,5 procent - do poziomu sprzed 17 lat, a mediana cenowa spadła o 6,2 procent.
Jeśli chodzi o informacje ze spółek to najważniejsze było to, że przed sesją General Electric obniżył prognozę zysku o około 10 procent i poinformował, że zawiesza skup własnych akcji. GE uważany jest (niezbyt słusznie, bo bardziej na to miano zasługuje 3M) za amerykańską gospodarkę w pigułce, więc taka informacja powinna był inwestorów zdenerwować. Teoretycznie sygnalizowałaby, że kryzys dociera z Wall Street do Main Street, czyli do realnej gospodarki. Jednak GE obniżył prognozy ze względu na problemy swojego ramienia finansowego, co znacznie zaniepokojenie zmniejszyło. Poza tym zapowiedział zmniejszenie swojej finansowej działalności i działanie w celu utrzymaniu ratingu AAA. Kurs akcji rósł.
Wszystko to miało niewielkie znacznie dla zaślepionych graczy. Po środowej burzy, kiedy to wszyscy łącznie z prezydentem Bushem i głowami państw na całym świecie mówili o konieczności zaakceptowania planu Paulsona jasne było, że Kongres musi tę propozycję zaakceptować. Szczególnie, że prezydent Bush zapowiedział zwołanie specjalnej narady, której mieli brać udział również kandydaci wyborach prezydenckich. Nic dziwnego, że od początku na rynek napływały informacje zbliżającej się akceptacji planu. Kropkę nad i postawił senator Chris Dodd z Partii Demokratycznej (szef komisji bankowej Senatu) informując, że obie partie doszły do porozumienia. W planie będą małe modyfikacje (np. ograniczenie płac zarządów, czy wyasygnowanie na początek 250 mld USD, a nie całej sumy), ale ogólne zasady zostały zachowane. Po tej informacji nastąpiła chwilowa euforia, poczym pojawiła się nieśmiała chęć do realizacji zysków. Na szczęśćcie dla byków podaż była za słaba, ale zwyżka nie była zbyt duża, co jest z pewnością ostrzeżeniem dla posiadaczy akcji.
Dzisiaj giełdy zaczną sesje od spadków indeksów. Okazało się, że po sesji upadł Washington Mutual (największa kasa oszczędnościowo - pożyczkowa w USA). Jego aktywa przejął JP Morgan, a depozyty są bezpieczne, ale wpływ na nastroje jest duży. Gdyby plan Paulsona był już przyjęty to zapewne do tego bankructwa by nie doszło. Okazało się też, zupełnie nieoczekiwanie, że spotkania liderów Kongresu i kandydatów w wyborach prezydenckich zakończyło się fiaskiem. Z komentarzy w amerykańskich portalach wynika, że na plan Paulsona w obecnym kształcie nie zgadzają się Republikanie. Spotkałem nawet opinie, w których twierdzi się, że rozmowy rozpoczynają się od nowa i przeciągną się poza piątek. Wydaje się to nie do uwierzenia, ale politycy republikańscy prowadzą do zaostrzenia kryzysu. Zapowiada się trudna sesja. Gracze muszą rozważyć: czy większe jest prawdopodobieństwo tego, że w czasie weekendu dojdzie do porozumienia, czy tego, że dyskusje nadal będą trwały. Ja uważam, że w poniedziałek obudzimy się z porozumieniem, ale może nie doceniam bezmyślności polityków?
Piotra Kuczyńskiego
Głównego Analityka
Xelion. Doradcy Finansowi