Giełda. Indeksy rekordy zawdzięczają... Delcie

Na Wall Street początek tygodnia był bardzo udany - rekord wszech czasów ustanowił Nasdaq. Wzrosły też indeksy na najważniejszych giełdach europejskich. W Warszawie WIG20 poszedł w górę o 1,4 proc., a WIG o 1,2 proc. Nastroje zaczęły poprawiać się już w ostatni piątek, po tym jak Robert Kaplan z Fed "odwołał" operację zaostrzenia polityki monetarnej.

W połowie zeszłego tygodnia na giełdach światowych zapanowały minorowe nastroje. Wszystko za sprawą ujawnienia zapisów z lipcowego posiedzenia Rezerwy Federalnej (Fed), z których wynikało, że jeszcze w tym roku miałoby rozpocząć się ograniczanie programu skupu aktywów (tapering).

Jak na razie Fed skupuje co miesiąc obligacje warte 120 miliardów dolarów płacąc za nie świeżo wykreowanymi rezerwami bankowymi. W ten sposób próbuje pomagać gospodarce USA borykającej się z pandemią. Istotą całego przedsięwzięcia jest dodruk dolarów przez niektórych komentatorów dosadnie nazywany "zrzucaniem pieniędzy z helikopterów".

Reklama

Fed jest za, a nawet przeciw

Już w piątek z korektą lipcowych "minutek" amerykańskiego banku centralnego pospieszył jeden z gubernatorów Fed Robert Kaplan, który zapowiedział, że może zmienić zdanie w sprawie taperingu z powodu rozprzestrzeniania się w Stanach Zjednoczonych wariantu Delta koronawirusa.

Co ciekawe, Kaplan w łonie Rezerwy Federalnej jest uznawany za jednego z większych "jastrzębi", czyli zwolenników zaostrzania polityki pieniężnej. Zanim zresztą Robert Kaplan przedstawił swój punkt widzenia, wielu ekonomistów prognozowało, że - wbrew "minutkom"  długo jeszcze poczekamy na ograniczenie skrajnie ekspansywnej polityki monetarnej w USA.

Powoływali się oni na fakt, że gubernatorzy Fed podczas lipcowego posiedzenia nie znali jeszcze słabych danych dotyczących aktywności konsumentów w USA. Nie wiedzieli, że nastąpi wyraźny spadek sprzedaży detalicznej oraz, że wskaźnik zaufania konsumentów mierzony przez Uniwersytet z Michigan będzie najniższy od 2011 roku. Analitycy rynkowi podkreślali też, że na całym świecie obserwowany jest znaczny wzrost liczby zachorowań na Covid-19 w wersji Delta, a to może być jeszcze jeden powód ostrożnych działań amerykańskiego banku centralnego.

EBC spieszy się powoli

Wiadomo, że w USA do zwolenników szybkiego zaostrzania polityki monetarnej nie należy przewodniczący Rezerwy Federalnej Jerome Powell. Na Starym Kontynencie podobne stanowisko zajmuje szefowa Europejskiego Banku Centralnego (EBC) Christine Lagarde, która powiedziała ostatnio, że stopy procentowe  nie wzrosną, dopóki inflacja na poziomie co najwyżej 2 proc. będzie miała charakter trwały. Teraz co prawda wzrost cen w strefie euro jest wyliczany na 2,2 proc., ale zdaniem wielu ekonomistów wskaźnik inflacji powinien się wkrótce cofnąć.

Decydenci z EBC zakładają, że w 2024 roku inflacja będzie kształtować się poniżej poziomu 1,7 proc. W tej sytuacji rynek przewiduje, że stopa depozytowa EBC wzrośnie o 10 punktów bazowych, ale dopiero za około trzy lata.

Poważna różnica między EBC, a Fed polega na tym, że Amerykanie powinni brać pod uwagę bardzo wysoką inflację (5,4 proc.) i niską stopę bezrobocia (5,4 proc.). W dawnych, "normalnych" czasach oba te parametry byłyby podstawą do poważnego podwyższenia stóp procentowych.

W strefie euro obawy, że wariat Delta Covid-19 niebezpiecznie rozwinie się po wakacjach są równie duże jak w USA. Wczoraj uważnie analizowano także najnowsze, wstępne wskaźniki koniunktury PMI w przemyśle i usługach. W Europie nie były one najlepsze - relatywnie dosyć wysokie, ale przeważnie słabsze od prognozowanych i od notowanych miesiąc wcześniej.

Wiele wskazuje na to, że lęki pandemiczne i ekonomiczne sprawią, że banki centralne Europy Zachodniej i USA długo jeszcze trwać będą przy zerowych stopach procentowych i kontynuować dodruk pieniędzy. Jest to bardzo dobra wiadomość dla posiadaczy akcji, których wyceny od ponad roku wiele zawdzięczają bezprecedensowej polityce fiskalnej rządów i monetarnej banków.

Optymizm w Warszawie

Wczoraj indeksy na polskiej giełdzie w dużym stopniu odrobiły ubiegłotygodniowe straty - WIG20 wzrósł o 1,4 proc., a WIG zyskał 1,2 proc. Obroty były jednak niskie i wyniosły tylko 675 milionów złotych.
Doniesienia o możliwym opóźnieniu operacji zmniejszania skali skupu aktywów przez amerykański bank centralny z pewnością dobrze zostały odebrane przez inwestorów aktywnych na GPW w Warszawie. Trzeba bowiem przypomnieć, że tapering z lat 2013-14 wywołał gwałtowny odpływ kapitałów z rynków wschodzących.

Mamy jednak w Polsce - tak jak Amerykanie - duży problem z 5-procentową inflacją. Argument wielu członków Rady Polityki Pieniężnej, że skok cen jest przejściowy nie znajduje potwierdzenia w prognozach licznych ekonomistów rynkowych. Analitycy niektórych banków są zdania, że Narodowy Bank Polski poczuje się zmuszony do podniesienia stóp procentowych pod koniec tego roku, a najpóźniej na początku 2022 roku.

Z drugiej strony wiadomo, że zmiana kursu monetarnego będzie możliwa dopiero wówczas, gdy poprze ją pięciu członków RPP, licząc z prezesem NBP Adamem Glapińskim, lub sześciu członków bez prezesa. Takiej większości ciągle nie ma. Bardziej reprezentatywny jest głos największego "gołębia" w RPP Eryka Łona, który napisał wczoraj, że "nie pora jeszcze na podwyżkę stóp procentowych, bo nie ma Polsce boomu inwestycyjnego". Dodał nawet, że "z uwagi na uwarunkowania epidemiologiczne, które mogą pojawić się jesienią i zimą tego roku, być może konieczne będzie nie tylko wstrzymanie się z zamiarem podwyżek stóp, lecz powstanie wręcz potrzeba zastosowania jakiejś stymulacji monetarnej, jeżeli nie w formie obniżki stóp, to w formie zwiększenia skali skupu aktywów przez bank centralny".

Jacek Brzeski

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »