Giełda w Warszawie. Mniejsze spółki czynią hossę
Od wielu miesięcy najmocniejszym polskim indeksem giełdowym jest sWIG80, który stoi przed szansą pobicia historycznego rekordu z lipca 2007 roku. WIG20 też ostatnio wypada dobrze, mimo że na najważniejszych rynkach giełdowych w USA i Europie Zachodniej nie widać zdecydowanego marszu w górę. Letnia hossa na giełdzie w Warszawie nie jest wykluczona.
Wskaźnik sWIG80 grupuje mniejsze spółki ("s" w nazwie oznacza "small"), jednak ta nomenklatura jest nieco myląca. Do indeksu należą bowiem całkiem duże firmy nie mieszczące się w pierwszej "sześćdziesiątce" GPW zakwalifikowanej do WIG20 i mWIG40.
Do poniedziałkowych notowań sWIG80 przystępował z poziomu 20 472 punktów, który osiągnął po wielomiesięcznej stromej wspinaczce. Zdaniem wielu analityków, indeks, który od załamania w marcu 2020 roku przez większość czasu jest na fali wzrostowej, ma otwartą drogę do pobicia rekordu wszech czasów z lata 2007 roku (21 729 punktów).
Marcin Tuszkiewicz, reprezentujący Squaber.com, uważa, że co najmniej pod jednym względem sWIG80 góruje nad głównym indeksem warszawskiej giełdy. - WIG20 w dużej części składa się ze spółek reprezentujących sektory mocno dotknięte przez pandemię, takie jak bankowy, czy paliwowy. Natomiast w sWIG80 widzimy reprezentację branż od A do Z. Indeks małych spółek zbliża się do historycznego rekordu w okolicach 21 tysięcy punktów i tu właśnie może natrafić na opór - przewiduje Marcin Tuszkiewicz.
Analityk Squaber.com zwraca uwagę na ciekawe perspektywy spółek z branży budowlanej, takich jak Erbud, czy Mirbud, które ostatnio pochwaliły się dobrymi wynikami finansowymi. Słabszą ich stroną w najbliższej przyszłości może być jednak konieczność akceptowania wyższych cen materiałów wykorzystywanych w budownictwie i wyższych oczekiwań płacowych załóg. Zdaniem Marcina Tuszkiewicza, ożywienie na rynku budowlanym sprzyjać będzie także spółkom takim jak Decora działająca w branży wyposażenia mieszkań.
Squaber.com stoi na stanowisku, że wiele ciekawych spółek można znaleźć na alternatywnym rynku warszawskiej giełdy, czyli na New Connect. NCINDEKS znajduje się teraz na poziomie poniżej notowań z lata 2020 roku, gdyż inwestorzy są ostatnio bardzo ostrożni i z nieufnością podchodzą do rynku, który jest mniej regulowany niż główny parkiet. Dlatego warto przyglądać się spółkom szykującym się do przejścia z New Connect na dojrzały rynek.
Analityk Piotr Kuczyński skupiający się na wskaźniku WIG20 nie wyklucza, że będziemy mieli w Warszawie letnią hossę. Jak podkreśla, o ile na naszym rynku widać dużą chęć kupowania akcji, to na Wall Street kontynuowana jest korekta, ale dosyć łagodna.
"Polska giełda może znaleźć się na rozdrożu, jeśli amerykańska korekta potrwa dłużej. Myślę jednak, że pod koniec maja korekta w Stanach Zjednoczonych zakończy się, a to dałoby mocny sygnał do kontynuacji czegoś, co można by nazwać letnią hossą w Polsce" - napisał dla iWealth Management Piotr Kuczyński.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
WIG20 poniedziałkowe notowania rozpocznie z poziomu 2 139 punktów, najwyższego od stycznia 2020 roku. Specjaliści analizy technicznej podkreślają, że wykres głównego wskaźnika naszej giełdy stale porusza się w lokalnym trendzie wzrostowym, którego początku należy szukać w końcówce marca. Położenie indeksu jest coraz bliższe układowi, w którym linia trendu spotka się ze wsparciem na wysokości 2100 punktów i na wykresie pojawi się mocny punkt broniący rynek przed przeceną. W konsekwencji WIG20 może ruszyć do dalszych zwyżek i spotkać się z oporami dopiero w rejonie 2 200 punktów.
Ruchy warszawskich wskaźników giełdowych są w znacznym stopniu uzależnione od rozwoju wypadków na głównych rynkach światowych, choć inwestorzy na GPW wydają się lepiej trzymać nerwy na wodzy. Pokazała to chociażby ostatnia sesja w zeszłym tygodniu, która w Polsce wypadła korzystniej niż w USA. W piątek na Wall Street wzrósł Dow Jones, ale lekko spadły Nasdaq i S&P500. W Warszawie poszły w górę prawie wszystkie wskaźniki - WIG20 zyskał 0,4 proc.
Dzień wcześniej nasz główny indeks sporym wzrostem odpowiedział na udane notowania w niemal całej Europie i w Nowym Jorku (Nasdaq poprawił się w czwartek o prawie 2 proc.). W ostatnich dniach do wzrostów na GPW bardzo przyczyniły się banki, których udziałem może stać się hossa hipoteczna wynikająca z rządowego programu Polski Ład. W zeszłym tygodniu WIG-Banki wzrósł aż o 7,5 proc.
Globalnych inwestorów giełdowych zaskoczyły w piątek bardzo dobre wskaźniki koniunktury PMI w Europie i jeszcze lepsze w Stanach Zjednoczonych. Za oceanem PMI dla przemysłu osiągnął drugi najwyższy wynik (61,5 punktu) od października 2009 roku, a indeks dla sektora usług wzrósł aż do 70,1 punktu.
Paradoksalnie, te rezultaty wcale nie muszą być dobrze odbierane na rynkach kapitałowych, gdyż są dowodem na "przegrzewanie się" gospodarki i na pobudzanie trendów inflacyjnych. To z kolei może sprowokować banki centralne do zaostrzenia polityki pieniężnej. Już wiadomo, że kilku członków amerykańskiej Rezerwy Federalnej chce rozpoczęcia dyskusji o ograniczeniu programu skupu aktywów.
Inwestorzy giełdowi zawsze są zaniepokojeni cyklami podwyżek stóp procentowych, bo obawiają się wzrostu konkurencji dla akcji spółek. Na taki cykl w Polsce jednak nie zanosi się w najbliższym czasie. Co prawda niektórzy członkowie Rady Polityki Pieniężnej (np. Łukasz Hardt) opowiadają się za podniesieniem stóp, by przeciwdziałać dalszemu wzrostowi oczekiwań inflacyjnych, ale są w mniejszości.
Bardziej reprezentatywny dla RPP jest Cezary Kochalski, który uważa, że nie ma konieczności podwyższania stóp procentowych do końca kadencji obecnej Rady, czyli do wiosny 2022 roku. Jego zdaniem, inflacja może w tym roku wynieść średnio niecałe 4 proc., a w przyszłym nie powinna przekroczyć 3,5 proc. Cezary Kochalski dodaje, że przy rozpoczynaniu cyklu zaostrzania polityki pieniężnej trzeba brać pod uwagę wiele parametrów makroekonomicznych, a nie tylko samą inflację.
Jacek Brzeski