Giełdy. Czy maj będzie dobry dla GPW i gorszy dla Wall Street?
Nastroje na giełdzie w Warszawie od kilku tygodni są bardzo dobre. Jednak na Wall Street górę zaczynają brać eksperci i inwestorzy - wśród nich Warren Buffett - przedstawiający pesymistyczne prognozy. Nie kierują się przy tym starą maksymą "Sell in May and Go Away", lecz bardziej racjonalnymi powodami.
- "W maju sprzedaj akcje i jedź na wakacje" to strategia inwestycyjna oparta na teorii, że rynek akcji osiąga gorsze wyniki w okresie od maja do końca lata. Giełdowe statystyki nie potwierdzają tej reguły
- Wielu analityków spodziewa się pogorszenia wyników amerykańskich spółek i spadku indeksów na giełdzie w Nowym Jorku z powodu nadciągającej recesji
- Firma Warrena Buffetta w pierwszym kwartale 2023 roku pozbyła się akcji o wartości 13,3 miliarda dolarów i zwiększyła zaangażowanie w gotówkę i amerykańskie obligacje skarbowe. Te ruchy są interpretowane jako przygotowanie do możliwego załamania cen ryzykownych aktywów
Początek maja na GPW jest udany. Jednak WIG20, który wtorkową sesję zamknął wynikiem 1919 punktów, ma problemy z pobiciem tegorocznego rekordu ze stycznia (1955 punktów). Daniel Kostecki z CMC Markets nie wyklucza, że główny indeks warszawskiej giełdy będzie kontynuował marsz w górę obserwowany od kilku tygodni. - Jeśli WIG20 zdołałby pokonać styczniowy szczyt, to kolejnym celem będą okolice 2000 punktów. Z drugiej strony, krótkoterminowym wsparciem pozostaje poziom 1880-1870 punktów - podkreśla analityk CMC Markets.
Gdyby realizował się optymistyczny scenariusz i WIG20 osiągał coraz wyższe poziomy, to zakwestionowane zostanie globalne zaklęcie giełdowe o konieczności pozbywania się akcji w maju. Pytanie tylko, czy ta magiczna formuła znajduje potwierdzenie w statystykach?
Inwestorzy stosujący strategię "Sell in May and Go Away" sprzedają akcje w maju, a uzyskane dochody trzymają w gotówce. Na rynek wracają z pieniędzmi po wakacjach lub nawet dopiero w listopadzie. Tym samym unikają trzymania akcji w miesiącach letnich, które podobno nie sprzyjają inwestycjom na rynku kapitałowym.
Jak się jednak okazuje, stara giełdowa rada: "W maju sprzedaj akcje i jedź na wakacje" wcale nie jest dobrą podpowiedzią dla inwestorów. Pełną, choć rzadziej publikowaną wersją tego porzekadła jest: "Sell in May and go away and come back on St Leger’s Day". St Leger’s Day odnosi się do okresu popularnych wyścigów konnych w Wielkiej Brytanii odbywających się pod koniec września w Doncaster, których tradycja sięga 1776 roku.
Maksymę tę zaadoptowali także inwestorzy amerykańscy, którzy na wakacje często wybierają się pomiędzy Memorial Day a Labor Day. Memorial Day to święto państwowe obchodzone w ostatni poniedziałek maja upamiętniające obywateli, którzy zginęli podczas odbywania służby wojskowej, a Labor Day to święto pracy, obchodzone w USA w pierwszy poniedziałek września, uznawane za nieoficjalny koniec sezonu letniego.
W ostatnich sześciu latach rynek amerykański zadziałał na przekór staremu porzekadłu aż czterokrotnie - tyle razy akcje zdrożały w okresie od maja do końca wakacji. Osoby, które zachowywały się zgodnie z tradycyjną radą zmarnowały wiele okazji do zarobku. Przykładowo S&P500 w okresie majowo-wakacyjnym w 2016 roku wzrósł o 2,5 proc., w 2017 roku zyskał 5 proc., a w 2018 roku poszedł w górę o 2,2 proc. Dużo stracił w 2019 roku, bo 6,6 proc., ale już w 2020 roku poprawił się o 4,5 proc. Dwa ostatnie lata (2021-22) to czas niewielkich zmian wskaźnika w badanym okresie. W Polsce porzekadło też się nie sprawdza. Na warszawskie giełdzie zazwyczaj maj i czerwiec są słabe, ale okres lipiec-sierpień dużo lepszy.
Popularnej maksymie przeczy także analiza Bank of America Merill Lynch sięgająca 1928 roku, według której w ujęciu historycznym czas między czerwcem a sierpniem stanowił drugi pod względem wzrostów okres w kalendarzu inwestora. Jak zauważyli analitycy FBN Securities, którzy przez 20 lat śledzili rezultaty na amerykańskich giełdach, majowa sprzedaż nie wiąże się z chęcią uniknięcia strat, lecz bardziej spowodowana jest brakiem potencjalnych zysków związanym ze zmniejszoną aktywnością handlową.
Wielu ekspertów w ogóle nie bierze pod uwagę starej maksymy o konieczności pozbywania się akcji w maju. Jeśli przewidują kryzys na giełdach, to z zupełnie innych powodów.
Michael Wilson, analityk z Morgan Stanley, znany "niedźwiedź" z Wall Street, ostrzega, że słabsze dane makroekonomiczne z USA mogą doprowadzić do pogorszenia wyników spółek w nadchodzących miesiącach. Co ciekawe, jak do tej pory w tym kwartale wyniki finansowe podało około 90 proc. spółek wchodzących w skład S&P500, a aż 80 proc. nich przekroczyło szacunki analityków. Wilson przypisuje to lepszym rezultatom gospodarczym w styczniu i lutym, a także obniżonym oczekiwaniom przed sezonem sprawozdawczym. Jednocześnie pozostaje sceptyczny wobec optymistycznych prognoz analityków, które opierają się na zakładanej poprawie marż.
Michael Wilson jest przekonany, że amerykańskim spółkom zaszkodzi nadchodząca recesja. Przedstawia ponury scenariusz, w którym S&P500 mający dziś wartość 4119 punktów spadnie do poziomu 3000-3300 punktów, czyli o ponad 20 proc.
Bardzo podobne poglądy prezentuje Marko Kolanovic z JPMorgan Chase & Co., który też bierze pod uwagę ryzyko recesji. Twierdzi on, że akcje będą prawdopodobnie tanieć przez resztę roku, ponieważ gospodarka w pełni odczuwa skutki podwyżek stóp procentowych, słabną natomiast czynniki wspierające wzrost, takie jak wysokie marże przedsiębiorstw.
W zeszłym tygodniu Rezerwa Federalna podniosła stopę referencyjną o 25 punktów bazowych, osiągając najwyższy poziom od 2007 roku. Wielu inwestorów postrzega ten ruch jako ostatnią podwyżkę w obecnym cyklu zacieśniania polityki pieniężnej. W dodatku, rośnie przekonanie, że Fed zacznie obniżać stopy procentowe przed końcem roku.
"To, czego nie chcą przyjąć do wiadomości rynki akcji i szerzej rynki ryzyka, to fakt, że jeśli w tym roku dojdzie do cięcia stóp, to będzie to spowodowane albo początkiem recesji, albo znaczącym kryzysem na rynkach finansowych" - napisał Kolanovic w nocie do klientów.
Analityk JPMorgan był jednym z największych optymistów na Wall Street podczas znacznej części bessy w 2022 roku. Jednak potem zmienił poglądy. Między grudniem a marcem Kolanovic zmniejszył alokację w akcje w modelowym portfelu JPMorgan.
Sędziwy multimiliarder Warren Buffett pod koniec zeszłego tygodnia powiedział, że inwestorzy powinni zapomnieć o astronomicznych zyskach, jakie spółki giełdowe notowały w okresie postpandemicznym. Przypomniał, że czas nadmiernych wydatków, wywołanych stymulacją gospodarki po pandemii Covid-19, bezpowrotnie minął.
Zdaniem Buffetta, indeks S&P 500 nie powtórzy rajdu z 2021 roku, a inwestorzy powinni przygotować się na gorsze wyniki przedsiębiorstw w drugiej połowie tego roku. "Należy uważnie przyglądać się sytuacji finansowej spółek, które wystrzeliły w latach 2020-22 na skutek rekordowo niskich stóp procentowych. Amerykańskie firmy doświadczyły "ekstremalnego" okresu wzrostu, w którym konsumenci kupowali na potęgę nie patrząc na realne potrzeby i wydatki, co doprowadziło do tego, że wielu menedżerów przeszacowało popyt na niektóre produkty - oświadczył multimiliarder.
Liczni obserwatorzy zwracają uwagę na fakt, że Berkshire Hathaway, czyli wehikuł inwestycyjny Buffeta, w ostatnich latach pozbywał się udziałów w bankach. Dzięki temu uniknął znacznych strat podczas ostatnich wstrząsów, które rozpoczęły się w połowie marca, a dotyczyły amerykańskich banków regionalnych. W latach 2020-22 Wyrocznia z Omaha sprzedawał duże pakiety akcji JPMorgan Chase, Wells Fargo i Goldman Sachs. Znacząco zmniejszył udziały także w regionalnym pożyczkodawcy US Bancorp i banku powierniczym Bank of New York Mellon.
Ogólnie rzecz biorąc firma Berkshire Hathaway tylko w pierwszym kwartale 2023 roku pozbyła się akcji o wartości 13,3 miliarda dolarów i zwiększyła zaangażowanie w gotówkę i amerykańskie obligacje skarbowe. Swoje rezerwy gotówkowe firma powiększyła o 2 miliardy dolarów do 130,6 miliarda. Te ruchy Warrena Buffetta są interpretowane jako przygotowanie do możliwego załamania cen ryzykownych aktywów.
Jacek Brzeski
***