GPW. Dzień prawdy na warszawskiej giełdzie
WIG20 znalazł się w bardzo ważnym punkcie. Wczoraj zyskał na wartości 1,3 proc. i przekroczył granicę 2250 punktów. Analitycy przewidują, że jeśli nie obsunie się poniżej tego poziomu, to może zmierzyć się z maksymalnymi wartościami z początku czerwca. W przeciwnym razie niewykluczona jest korekta spadkowa.
Główny indeks warszawskiej giełdy ten tydzień rozpoczął bardzo dobrze, ale w zeszłym tygodniu tylko jedna z pięciu sesji zakończyła się jego wzrostem.
Zdecydowanie lepiej wypadały wskaźniki nowojorskie, zwłaszcza technologiczny Nasdaq. Nawet informacja o 5-procentowej inflacji w USA nie odwróciła amerykańskiego trendu inwestycyjnego.
Sposób, w jaki inwestorzy na Wall Street przyjęli wiadomość o kolejnym skoku inflacji z 4,2 proc. w kwietniu do 5 proc. w maju jest charakterystyczny dla rzeczywistości pandemicznej. Nie doszło do wzrostu awersji do ryzyka, a wręcz przeciwnie, niedługo po publikacji danych zaczęła się kolejna fala kupowania akcji. Rynki są już bowiem oswojone z interpretacją inflacji przyjętą przez Rezerwę Federalną (Fed), że ma ona przyczynę w czynnikach przejściowych.
W maju najsilniejsze wzrosty cen w USA odnotowano w odmrażanych branżach i w dziedzinach związanych ze wzrostem mobilności. Przykładami są tu usługi gastronomiczne i rynek samochodów używanych. Stąd przekonanie, że w kolejnych miesiącach dynamika cen będzie spadać.
Przekonanie o przejściowym charakterze inflacji sprawia, że nie tylko Fed powstrzymuje się przed zaostrzaniem polityki pieniężnej. Robi to także Narodowy Bank Polski i - co szczególnie ważne - Europejski Bank Centralny, który w czerwcu utrzymał parametry polityki monetarnej na niezmienionym poziomie. Prezes EBC Christine Lagarde podkreśla, że jest zbyt wcześnie, by rozmawiać o ograniczaniu skupu aktywów, bo "zdrowiejącemu pacjentowi nie zabiera się kul w trakcie procesu rekonwalescencji".
Wczoraj WIG20 poprawił się o ponad 1 proc., ale w miniony piątek spadł o prawie 0,6 proc., a polska giełda należała do najsłabszych w Europie. Marcin Tuszkiewicz reprezentujący Squaber.com radzi inwestorom, by mieli na uwadze ryzyko potencjalnej głębszej korekty, wynoszącej nawet 10 proc. Jak twierdzi, europejskim rynkom inwestycyjnym zaszkodzić mogą między innymi informacje docierające z Wielkiej Brytanii o wzroście zachorowań na Covid-19 mimo wysokiej liczby osób (80 proc.), które na Wyspach zostały zaszczepione co najmniej jedną dawką. Inwestorzy mogą zacząć wyceniać ryzyko powrotu ograniczeń gospodarczych, a nawet lockdownów jesienią tego roku.
- Coś się na tych rynkach święci. W wypadku naszej giełdy jest kilka kwestii, które mogą powodować rosnącą presję na korektę. Nie wiem jak poważna ona będzie. To nie powinien być powrót bessy, tylko raczej spadek rzędu od 5 do 10 proc. - przewiduje Marcin Tuszkiewicz. I dodaje, że w dla indeksu WIG20 ważne jest odbijanie się od poziomu 2200 punktów oraz powrót do 2250 punktów. Jeżeli znów pojawi się problem z utrzymaniem się na tym poziomie, to wzrośnie prawdopodobieństwo głębszej korekty.
Zdaniem Marcina Tuszkiewicza, korekta może stać się udziałem także indeksu mniejszych spółek - sWIG80. Niewykluczone, że będzie ona przypominać korektę z kwietnia tego roku. Wskaźnik sWIG80 od marca 2020 roku czerwca 2021 roku poszedł w górę z 9 tysięcy punktów do 21 tysięcy. Analityk Squaber.com uważa, że złym sygnałem byłby spadek indeksu poniżej poziomu 20 890 punktów, czyli obsunięcie się poniżej minimum z 8 czerwca. Wczorajsza sesja oddaliła te obawy, przynajmniej na jakiś czas, gdyż sWIG80 wzrósł o 0,6 proc. i znów przekroczył granicę 21 tysięcy punktów.
Piotr Kuczyński w komentarzu dla iWealth napisał, że WIG20 jest na etapie krótkoterminowej korekty. Pierwsze wsparcie widzi w okolicy 2130 punktów, a opór na poziomie 2279 punktów. Jednocześnie o wskaźnikach mWIG40 i sWIG80 analityk pisze, że "ciągle wyglądają doskonale".
Jacek Brzeski
***