GPW i Wall Street. Polski i amerykański rynek akcji przed szansą na sukces?
Przez ostatnie półtora miesiąca WIG20 zyskał na wartości ponad 30 proc. Teraz jest na poziomie około 1750 punktów. Ciągle jednak naszemu głównemu wskaźnikowi giełdowemu dużo brakuje do wyniku z początku roku, czyli do 2300 punktów. W tym samym czasie nowojorski indeks S&P500 poszedł w górę o kilkanaście procent. Analitycy przychylają się do opinii, że ostatnia fala wzrostowa jest tak poważna, że jej trwałe odwrócenie jest mało prawdopodobne.
- Nie tylko WIG20, ale także mWIG40 i sWIG80 wysyłają "bycze" sygnały
- Inwestorzy na GPW są teraz mniej wyczuleni na ryzyko geopolityczne związane z wojną w Ukrainie niż kilka miesięcy temu
- Amerykańskiemu bankowi centralnemu nie podobają się drożejące zbyt mocno akcje, gdyż w jakimś stopniu niweczą efekty podwyżek stóp procentowych
- Końcówka roku zazwyczaj jest czasem pozytywnym dla giełd - fundusze dbają o wyniki na koniec okresu (tzw. windows dressing)
Indeks WIG20 po katastrofalnym kilkumiesięcznym okresie ogromnych spadków w połowie października rozpoczął spektakularny rajd, który zakłócony został niewielką korektą. W rezultacie, przez ostatnie cztery tygodnie główny wskaźnik naszej giełdy zasłużył na tytuł jednego z najmocniejszych na świecie.
- Dla mnie o sile rynku stanowi pierwsza korekta. WIG20 zaliczył dołek w połowie października opadając do okolic 1340 pkt. Od tamtego czasu notowania odbiły w zaledwie miesiąc o ponad 33 proc. Teraz są nieco niżej, ale zwyżka nadal jest bardzo pokaźna. W ostatnich dwóch tygodniach mieliśmy do czynienia z korektą silnego trendu wzrostowego, jednak nie przekroczyła ona 6 proc., biorąc pod uwagę szczytowe punkty intraday - opisuje sytuację Marcin Tuszkiewicz ze Squaber.com.
Perspektywy polskiego rynku giełdowego dobrze ocenia Łukasz Wardyn z CMC Markets. - Tak poważna fala wzrostowa jest mocnym sygnałem długoterminowym, choć w krótkim okresie może się zdarzyć, że korekta zniesie ostatnie wzrosty. Nie chce mi się jednak wierzyć, że rynek trwale cofnie się - prognozuje analityk CMC Markets.
Łukasz Wardyn podkreśla, że przed szansą stają także spółki z indeksów mWIG40 i sWIG80, którymi mniej interesują się inwestorzy zagraniczni, a bardziej krajowi. - Dla mWIG40 "byczym" sygnałem jest obserwowane właśnie przekroczenie poziomu 4 tysięcy punktów. Wskaźnik cena/zysk (C/Z) dla spółek z mWIG40 jest atrakcyjny, bo wynosi tylko 12. Dla sWIG80 jest jeszcze niższy, bo to tylko 9. W wypadku tego indeksu możliwy jest powrót na rynek większej grupy inwestorów krajowych - dodaje analityk CMC Markets.
O możliwej korekcie (ale krótkotrwałej) na warszawskim parkiecie po ostatnich spektakularnych wzrostach mówi także Marcin Tuszkiewicz. - Ostatnie ruchy wzrostowe na GPW były tak duże, że co do zasady powinny być dość mocno skorygowane. Moglibyśmy mieć głęboką korektę i zanotować zejście WIG20 nawet do 1570 punktów. Wtedy potrzebny byłby czas, na przykład 2-3 tygodnie, aby rynek “przemielił" nowe informacje i by pojawili się nowi inwestorzy, którzy swoimi zakupami znów pchaliby ceny wyżej - zaznaczył Marcin Tuszkiewicz.
- Trzeba pamiętać, że ci, którzy ostatnio doszli do wniosku, że warto kupować, kupowali w dołku. Teraz czas na niedowiarków, czyli osoby, które nie wierzyły, że warto stawiać na WIG20 przy niskich cenach, bo dostrzegały liczne ryzyka. Zastanawiam się, czy wydarzyło się coś, co może teraz windować ceny w górę. WIG20 jeszcze niedawno obarczony był dodatkowym ryzykiem geopolitycznym, gdyż jesteśmy krajem "przyfrontowym". Być może rynek zaczął już wyceniać jakiś pozytywny scenariusz rosyjsko-ukraińskiego konfliktu zbrojnego - dodaje analityk Squaber.com.
Na giełdzie w Nowym Jorku w ostatnim czasie utrzymywała się euforia, odkąd stało się jasne, że inflacja w USA spadła z 8,2 proc. do 7,7 proc. i kiedy poznano "minutki" Fed, z których wynika, że tempo podwyższania stóp procentowych będzie mniejsze.
- Rynki nie obawiają się nadchodzącego spowolnienia gospodarczego lub nawet recesji i związanego z tym spadku zysków spółek. Końcówka roku często jest okresem pozytywnym dla Wall Street. Niewykluczone, że już do nowego roku będzie na rynkach spokojnie, o ile nie zobaczymy jakiejś niespodzianki w związku z raportem o zatrudnieniu w USA za listopad (2 grudnia), posiedzeniem Fed (13-14 grudnia) i inflacją w USA za listopad (13 grudnia) - czytamy w opracowaniu przygotowanym przez Jarosława Jamkę z WealthSeed.
Analityk przypomina, że S&P500 jest praktycznie na nowej lokalnej górce i 12,6 proc. powyżej dołka bessy z 12 października 2022 roku oraz jedynie 16,1 proc. poniżej szczytu ostatniej hossy z 3 stycznia tego roku. Jarosław Jamka podkreśla jednak, że amerykańskiemu bankowi centralnemu zazwyczaj nie podobają się drożejące zbyt mocno akcje, gdyż w jakimś stopniu niweczą efekty podwyżek stóp procentowych. - Fed mógłby popsuć nastroje jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, gdyby postanowił znów mocno podnieść stopy, by "interweniować" przeciw idącym w górę wskaźnikom giełdowym - przewiduje analityk WealthSeed.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zawsze pod koniec listopada pojawiają się przewidywania, że na rynkach giełdowych zobaczymy wzrostowy "rajd świętego Mikołaja". Wielu analityków jest jednak zdania, że to bardziej mit niż rzeczywistość. Można co najwyżej mówić o bardzo krótkoterminowym zjawisku - rynek amerykański zwykle zyskuje od pierwszej sesji giełdowej po Bożym Narodzeniu do drugiej sesji noworocznej. Bardziej wiarygodna jest teza, że sprawdza się strategia inwestowania na giełdzie oparta na założeniu, że stopy zwrotu z rynku akcyjnego są najwyższe między przełomem października i listopada a początkiem maja.
Kilka lat temu profesorowie Cherry Zhang z Nottingham University Business School w Chinach i Ben Jacobsen z TIAS School for Business and Society w Europie zebrali ogromną liczbę danych historycznych dotyczących zwrotów z akcji. Wzięli pod uwagę ponad sto rynków. Próbka zaczynała się od rynku akcji w Wielkiej Brytanii w 1693 roku.
- Ogólnie rzecz biorąc, 62 962 miesięczne obserwacje poczynione na 114 rynkach i obejmujące 323 lata pokazują, że zwroty są średnio o 4 proc. wyższe w okresie listopad-kwiecień niż w okresie maj-październik - podsumowali Zhang i Jacobsen.
Tu trzeba przywołać też zasadę znaną co najmniej od 1935 roku "Sell in May and Go Away" (w maju sprzedaj akcje i jedź na wakacje). Niektórzy twierdzą, że źródła tej reguły można doszukiwać się w Wielkiej Brytanii lat 30., kiedy klasa uprzywilejowana po sezonie zimowym opuszczała Londyn i udawała się do wiejskich posiadłości na wakacje, ignorując portfele inwestycyjne. Jesienią wracała do miasta i z nową energią rozpoczynała inwestycje. Współcześnie równie silna jest teoria głosząca, że wpływ na płynność rynku mogą mieć letnie wakacje profesjonalistów z branży finansowej.
Wytłumaczeniem jesiennego ożywienia na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie mogą być zachowania typowe dla końcówki roku. Mamy wtedy do czynienia najpierw (w drugiej połowie grudnia) z budowaniem przez fundusze wyników na koniec okresu (tzw. windows dressing), a potem z przebudową portfeli na początku każdego roku. W grę może wchodzić także efekt końca roku podatkowego, czyli sprzedaż akcji spółek u schyłku starego roku i kupowanie na początku nowego.
Jacek Brzeski
Zobacz również: