Handel w bramie
Spółki z grupy Polskiego Holdingu Farmaceutycznego zaczęły wydawać akcje pracownicze. Pod bramami firm natychmiast pojawili się kupcy. Oferują za jedną od 2 do 25 zł. Chętnych do sprzedaży nie brakuje.
Polfy: Pabianice, Tarchomin i Warszawa muszą rozdać wśród aktualnie zatrudnionych i byłych pracowników akcje o łącznej, nominalnej wartości kilkudziesięciu milionów złotych. W przyszłości papiery będą zamienione na walory PHF, by docelowo trafić do obrotu giełdowego.
Proces przekazywania akcji już się zaczął. Choć papiery są objęte dwuletnim zakazem odsprzedaży, natychmiast pojawili się kupcy. Czekają na "okazję" pod bramami firm, w okolicach zostawiają ogłoszenia. - Przestrzegamy naszych pracowników przed sprzedażą akcji. W umowie przekazania walorów jest przecież klauzula, która tego zabrania. Przestrogi nie odnoszą jednak skutku, zwłaszcza wśród emerytowanych pracowników spółki - twierdzi Mirosław Mazurek, dyrektor biura zarządu w Polfie Warszawa. Emeryci najczęściej dysponują maksymalną pulą, wynoszącą kilka tysięcy walorów o nominale 10 zł każdy. Dla nich oferta kupców dziś jest atrakcyjna. Za dwa lata może być zabójcza.
Uliczny market maker
Animatorzy handlu znają już szczegółowo rozkład pracy spółek farmaceutycznych. - Już wiedzą, że w czwartki organizujemy spotkania dla emerytów, podczas których wyjaśniamy, czym są akcje pracownicze oraz jakie prawa i obowiązki wiążą się z ich nieodpłatnym nabyciem. Wtedy handlarzy pojawia się najwięcej - ubolewa dyrektor Mazurek.
Cena za jeden walor Polfy Warszawa wzrosła z kilku do około 10 złotych. W tym roku każdemu posiadaczowi akcji spółka wypłaci ponad 20 gr dywidendy przypadającej na papier. Akcje Polfy Pabianice, najtańsze na nielegalnym rynku, też rosną. Niedawno, pod bramą zakładu, strony zawierały transakcje po 2 zł za akcję. Dziś o kilka złotych więcej. Najdroższa jest Polfa Tarchomin. - Pojawiały się ogłoszenia, gdzie za jedną akcję oferowano 20, a nawet 25 zł - mówi prezes Dariusz Sobczak.
Kupcy starają się zorganizować. - Doszły do mnie informacje, że chcą się spotkać i przedstawić wspólną ofertę zakupu akcji pracowniczych. Oczywiście, nie pozwoliłem na to - dodaje dyrektor Mazurek.
Przykre konsekwencje
Pracownicy, którzy zdecydują się na zbycie walorów, podpisują umowę przyrzeczenia sprzedaży akcji w późniejszym terminie, czyli najwcześniej za dwa lata. W tzw. międzyczasie PHF może trafić na GPW. Takie są plany resortu skarbu, większościowego właściciela holdingu. Umowa przyrzeczenia nie niesie ze sobą obowiązku zapłacenia podatku w wysokości 19%. Ten powstanie przy podpisaniu właściwej umowy sprzedaży. Wtedy jednak urząd skarbowy może nakazać uiścić podatek nie od faktycznej wartości sprzedaży, a od realnej ceny notowanych papierów. W przypadku gdy akcje były sprzedawane po 2 zł, a będą notowane powyżej 11 zł, wartość odprowadzonego podatku przekroczy cenę sprzedaży akcji. To ryzyko sprzedających. W przypadku kupujących jest ono jeszcze większe i w konsekwencji sprawa może trafić do prokuratury. - KPWiG "z urzędu" sprawdza, czy nie dochodzi do nielegalnego obrotu akcjami spółek niepublicznych i w przypadku stwierdzenia naruszenia art. 165 Prawa o publicznym obrocie, każdorazowo kieruje do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik prasowy KPWiG.
Obrotem publicznym jest propozycja skierowana do więcej niż 300 osób, nieoznaczonego adresata albo przy wykorzystaniu środków masowego przekazu. Ogłoszenie na tablicy w firmie spełnia wymogi obrotu publicznego. - Komisja w latach 1991- -2005 skierowała do prokuratury 174 zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 165 - kończy Łukasz Dajnowicz.
Sezon na leszcza
Epoka spółek "Stefek&Mirek Brama Private Equity" nie minęła. Cwaniaków przy prywatyzacji firm państwowych oraz przy sprzedaży Państwowych Świadectw Udziałowych w przeszłości nie brakowało. Jednak wydawało się, że taka działalność to już historia. Jak widać - nie. A podbramowi spekulanci żerują na najbiedniejszych i najgorzej zorientowanych, których traktują jak przysłowiowego leszcza.
O tym, jak bolesna może być sprzedaż akcji pod bramą, przekonali się kilka lat temu niektórzy pracownicy KGHM. W transakcjach "podbramowych" sprzedawali walory po 4 zł. Natomiast dwa lata później, 20-proc. podatek płacili już od wartości akcji notowanych na warszawskiej giełdzie. Wtedy wynosiła ona ok. 28 zł, co dawało podatek 5,6 zł. Dopłacali więc 1,6 zł.
Michał Śliwiński