Hossa na giełdach wciąż trwa. Inwestorzy w euforii, a Warren Buffett gromadzi gotówkę

Na wielu giełdach światowych, także amerykańskiej i polskiej, w ostatnich miesiącach można było dużo zarobić. Hossa staje jednak pod znakiem zapytania, choć raczej nie dlatego, że niektórzy inwestorzy stosują się do zwyczajowego zalecenia, by w maju sprzedawać akcje. Większe znaczenie ma bardzo wysoka wartość tzw. wskaźnika Buffetta, który pokazuje, że spółki na Wall Street są przewartościowane.

  • Giełdowi optymiści wiarę w kontynuację hossy na Wall Street budują na prognozach, że z kwartału na kwartał będą rosnąć zyski amerykańskich spółek
  • "W maju sprzedaj akcje i jedź na wakacje" to strategia inwestycyjna oparta na teorii, że giełda osiąga gorsze wyniki w okresie od maja do końca lata. Statystyki nie potwierdzają tej reguły
  • Wskaźnik Warrena Buffetta porównujący całkowitą kapitalizację rynkową wszystkich amerykańskich akcji z PKB Stanów Zjednoczonych jest na niebezpiecznie wysokim poziomie, a wehikuł inwestycyjny multimiliardera giełdowe aktywa zamienia na gotówkę

Reklama

Zaraz po majówce na giełdzie w Warszawie indeks WIG ustanowił historyczny rekord wspinając się na poziom 87 200 punktów. Z kolei WIG20 poprawił rekord tegorocznej hossy lokując się powyżej 2 560 punktów. Ten pierwszy wskaźnik - najszerszy i najstarszy na GPW - śrubuje najlepszy wynik wszech czasów sukcesywnie od listopada zeszłego roku.

Poprawa nastrojów na polskiej giełdzie ma ścisły związek z tym, co dzieje się na wielu rynkach zagranicznych, zwłaszcza na Wall Street. Tam także od listopada obserwujemy hossę. Nabrała ona rozpędu w grudniu, po tym jak amerykański bank centralny (Fed) zasugerował, że będzie obniżał stopy procentowe. W następnych miesiącach przekaz ze strony Fed przestał być tak jednoznaczny, gdyż łagodzenie polityki monetarnej stanęło pod znakiem zapytania z powodu inflacji w USA, która nie chce spaść do pożądanego poziomu 2 proc.

Hossa w Nowym Jorku

Pierwsze dni maja dostarczyły jednak sporo argumentów zwolennikom obniżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Oprócz inflacji należy bowiem brać pod uwagę inne dane makroekonomiczne, a te zaczynają sygnalizować osłabienie gospodarcze w USA. Pogorszyły się wskaźniki popytu zgłaszanego przez gospodarstwa domowe i spadła dynamika wzrostu płac.

W tej sytuacji znów wzrosły szanse, że do pierwszego cięcia stóp procentowych w USA dojdzie we wrześniu. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia rynki wyceniają na około 70 proc. Z drugiej strony, nikt już nie twierdzi, tak jak kilka miesięcy temu, że Fed obniży w tym roku koszty kredytu o 125-150 punktów bazowych. Dominuje pogląd, że będzie to 50 punktów.

Główny indeks giełdy nowojorskiej S&P500, a także technologiczny Nasdaq, po wzrostach w pierwszych dniach maja, wróciły do wysokich poziomów sprzed miesiąca. Wydaje się, że wskaźnikom na Wall Street będą pomagać wyniki finansowe amerykańskich spółek. Największe firmy - z kilkoma wyjątkami, takimi jak Tesla - przedstawiły bardzo dobre raporty za pierwszy kwartał 2024 roku.

SP500

5 930,85 +63,77 1,09% akt.: 20.12.2024, 22:08
  • Otwarcie 5 838,80
  • Max 5 982,06
  • Min 5 832,30
  • Wartość odniesienia 5 867,08
  • Godziny otwarcia 15:30 - 22:00
Zobacz również: TAIEX BIST100 TA35

Wyniki finansowe pokazało już 80 proc. spółek z indeksu S&P500, a aż 77 proc. z nich zaprezentowało zysk na akcję wyższy od rynkowych prognoz. Skala poprawy rezultatów nie jest duża, gdyż zysk na akcję był łącznie o 5 proc. wyższy niż rok temu. Jednak jak wynika z danych FactSet, w kolejnych miesiącach amerykańskie korporacje będą miały coraz więcej powodów do zadowolenia. W ostatnim kwartale tego roku roczna dynamika zysków spółek ma wynieść ponad 17 proc.

Reguła, która rzadko się potwierdza

Wielu inwestorów giełdowych na świecie staje w tych dniach przed dylematem, czy stosować się do popularnego zaklęcia o konieczności pozbywania się akcji w maju - "Sell in May and Go Away". Dziś wiemy, że ta magiczna formuła raczej nie znajduje potwierdzenia w statystykach.

Inwestorzy stosujący strategię "W maju sprzedaj akcje i jedź na wakacje" uzyskane dochody trzymają w gotówce. Na rynek wracają z pieniędzmi po wakacjach lub nawet dopiero w listopadzie. Tym samym unikają trzymania akcji w miesiącach letnich, które podobno nie sprzyjają inwestycjom na rynku kapitałowym.

Jak się jednak okazuje, stara giełdowa rada wcale nie jest dobrą podpowiedzią dla inwestorów. Pełną, choć rzadziej publikowaną wersją tego porzekadła jest: "Sell in May and go away and come back on St Leger’s Day". St Leger’s Day odnosi się do okresu popularnych wyścigów konnych w Wielkiej Brytanii odbywających się pod koniec września w Doncaster, których tradycja sięga 1776 roku.

Maksymę tę zaadoptowali także inwestorzy amerykańscy, którzy na wakacje często wybierają się pomiędzy Memorial Day a Labor Day. Memorial Day to święto państwowe obchodzone w ostatni poniedziałek maja upamiętniające obywateli, którzy zginęli podczas odbywania służby wojskowej, a Labor Day to święto pracy, obchodzone w USA w pierwszy poniedziałek września, uznawane za nieoficjalny koniec sezonu letniego.

W ostatnich latach rynek amerykański wielokrotnie zadziałał na przekór staremu porzekadłu - akcje częściej drożały niż taniały w okresie od maja do końca wakacji. Osoby, które zachowywały się zgodnie z tradycyjną radą zmarnowały wiele okazji do zarobku. Przykładowo S&P500 w okresie majowo-wakacyjnym w 2016 roku wzrósł o 2,5 proc., w 2017 roku zyskał 5 proc., a w 2018 roku poszedł w górę o 2,2 proc. Dużo stracił w 2019 roku, bo 6,6 proc., ale już w 2020 roku poprawił się o 4,5 proc. Ostatnie lata to czas niewielkich zmian wskaźnika w badanym okresie. W Polsce porzekadło też się nie sprawdza. Na warszawskiej giełdzie zazwyczaj maj i czerwiec są słabe, ale okres lipiec-sierpień dużo lepszy.

Wskaźnik zamiast porzekadła

Popularnej maksymie przeczy także analiza Bank of America Merill Lynch sięgająca 1928 roku, według której w ujęciu historycznym czas między czerwcem a sierpniem stanowił drugi pod względem wzrostów okres w kalendarzu inwestora. Jak zauważyli analitycy FBN Securities, którzy przez 20 lat śledzili rezultaty na amerykańskich giełdach, majowa sprzedaż nie wiąże się z chęcią uniknięcia strat, lecz bardziej spowodowana jest brakiem potencjalnych zysków związanym ze zmniejszoną aktywnością handlową.

Ci którzy przechodzą do porządku dziennego nad magiczną, rymowaną formułą, radzą skupić się na tzw. wskaźniku Buffetta. Ten zaś pokazuje, że spółki notowane w USA są w tej chwili przewartościowane. Wskaźnik wymyślony przez sędziwego multimiliardera Warrena Buffetta porównuje całkowitą kapitalizację rynkową wszystkich amerykańskich akcji z PKB (produktem krajowym brutto) Stanów Zjednoczonych. Wartość indeksu Wilshire 5000, który obejmuje cały rynek, jest dzielona przez PKB i mnożona przez 100.

Przyjmuje się, że wskaźnik Buffetta znajduje się w normalnym zakresie, gdy całkowita wartość indeksu Wilshire 5000 jest mniej więcej na poziomie ostatniego kwartalnego szacunku PKB. Jeśli rynek akcji stanowi 70-80 procent PKB, spółki z Wall Street uznawane są za niedowartościowane. Jeśli natomiast stosunek kapitalizacji rynkowej do PKB wynosi 150 proc. lub więcej, rynek jest klasyfikowany jako znacznie przewartościowany.

Panuje przekonanie, że kupowanie akcji przy wskaźniku obliczanym na 200 proc. byłoby "igraniem z ogniem". Według CNBC, wskaźnik Buffetta wynosi w tej chwili około 190 procent, co jest najwyższym poziomem od dwóch lat. Ostatni raz akcje znajdowały się w tym przedziale w 2022 roku, a wówczas S&P500 spadł o prawie 20 procent.

Nie wszyscy analitycy są zdania, że rynek giełdowy w USA jest na etapie bańki spekulacyjnej. Gargi Chaudhuri, główny strateg inwestycyjny i portfelowy dla obu Ameryk w BlackRock, wyjaśnia, że obecny wzrost na Wall Street nie wynika z entuzjazmu inwestorów, ale z faktu, że spółki systematycznie zwiększają swoje zyski.

Buffett stawia na gotówkę

Jednak wiele wskazuje na to, że sam Warren Buffett wątpi w siłę amerykańskich akcji i w kontynuację hossy na giełdzie. Jego wehikuł inwestycyjny, czyli holding Berkshire Hathaway ujawnił ostatnio, że posiada około 189 miliardów dolarów w gotówce i ekwiwalentach. Tym samym pobity został rekord prawie 168 miliardów dolarów z 2023 roku. W dodatku, Buffett zapowiada, że stan gotówki jeszcze wzrośnie. Zdaniem wielu komentatorów, multimiliarder zwany "Wyrocznią z Omaha" przeczuwa, że nadchodzi recesja.

Berkshire w pierwszym kwartale 2024 roku sprzedało walory spółek za prawie niemal 20 miliardów dolarów, a wartość zasobu akcji, którym dysponuje holding spadła do 336 miliardów dolarów z 354 miliardów pod koniec 2023 roku. Firma Buffetta zmniejszyła m.in. udziały w Apple o około 13 proc., ale inwestycja w ten koncern przekracza 135 miliardów dolarów i ciągle jest największa w portfelu Berkshire Hathaway.

- Można śmiało założyć, że na koniec tego kwartału stan gotówki Berkshire prawdopodobnie wzrośnie i wyniesie około 200 miliardów dolarów. Chcielibyśmy wydawać te pieniądze, ale nie zrobimy tego, chyba że uznamy, że jakaś inwestycja będzie wiązać się z niewielkim ryzykiem - oświadczył w ostatnią sobotę Warren Buffett na spotkaniu z akcjonariuszami swojego holdingu.

Już rok temu sędziwy multimiliarder mówił, że inwestorzy powinni zapomnieć o astronomicznych zyskach, jakie spółki giełdowe notowały w okresie postpandemicznym. Przypomniał, że czas nadmiernych wydatków, wywołanych stymulacją gospodarki po pandemii Covid-19, bezpowrotnie minął.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »