Inwestorzy chwilowo opanowali nerwy
Silne wahania i neutralne zakończenie notowań na warszawskiej giełdzie.
Pomimo spadku WIG20 o 7 proc. na dwóch pierwszych sesjach tego tygodnia i o 9,5 proc. od końca maja, akcje wciąż nie cieszą się wzięciem. Wczorajsze notowania przez większość dnia rozgrywały się poniżej wtorkowego zamknięcia. Dopiero zgodne z oczekiwaniami dane o majowej inflacji w USA pozwoliły na odrobienie strat. WIG20 zakończył dzień 0,35-proc. zniżką, do 2536,9 pkt.
Sesja zaczęła się od niewielkiego wzrostu, ale zaraz podaż, szczególnie akcji spółek paliwowych i banków, zepchnęła indeksy w dół. WIG20 ruszył w stronę wtorkowego minimum, ale zatrzymał się 24,5 pkt powyżej niego (2474,3 pkt). Od dziennego maksimum oznaczało to spadek o 3,8 proc. Zachowanie naszej giełdy nie odbiegało od notowań na innych parkietach w regionie. Nadal kiepsko radziły sobie rynki w Turcji, Austrii czy na Węgrzech.
Czy pojawiły się sygnały zapowiadające poprawę nastrojów? Nie. WIG20 pozostał poniżej przełamanych we wtorek silnych wsparć, jakie w strefie 2565-2598 pkt. tworzyły szczyt z jesieni 2005 r. oraz 12-miesięczna średnia krocząca, powyżej której indeks nieprzerwanie pozostawał od wiosny 2003 r. Taka sytuacja każe liczyć się z dotarciem do 2300 pkt.
Korzystnie (na zasadzie, że mogło być gorzej) odczytane przez inwestorów z rynków akcji dane o majowej inflacji w USA utwierdziły w przekonaniu o nieuchronności 17. podwyżki stóp procentowych za oceanem. To wywołało spadek cen obligacji w USA. Poruszająca się w przeciwnym kierunku do ich kursów rentowność w przypadku 10-letnich papierów podskoczyła w pierwszej połowie sesji o 7 pkt bazowych, do 5,03 proc. Dotarła w ten sposób do maksymalnych poziomów z obecnego miesiąca. Ich przekroczenie zapowiadałoby dalszy ruch w górę i zmniejszałoby atrakcyjność akcji.
Krzysztof Stępień