Inwestorzy czekają na rozwój wydarzeń w Egipcie
Inwestorzy czekają na rozwój wydarzeń w Egipcie - oceniają eksperci. Spekulanci skupili swoją uwagę na ropie - nie ze względu na fakt, że jest to ważny producent ropy, lecz dlatego, że kraj ten kontroluje główny szlak przesyłu ropy z Zatoki Perskiej - Kanał Sueski.
Analityk rynków terminowych Rafał Zywert z firmy zajmującej się analizami rynku paliw BM Reflex powiedział, że już od piątku widać spekulacyjny wzrost cen ropy.
- Ceny ropy Brent w Londynie na pierwszej sesji otarły się o granicę stu dolarów (za baryłkę - PAP), na pozostałych kontraktach, zapadających w kwietniu i maju przekroczyły 100 dolarów. Spekuluje się pod problemy z przesyłem ropy przez Kanał Sueski - powiedział Zywert.
Wyjaśnił, że Egipt, jako producent ropy nie ma żadnego znaczenia - jest jej importerem netto - ale przez jego terytorium biegnie ważny szlak przesyłu ropy z Zatoki Perskiej. Chodzi o morską drogę przez Kanał Sueski i rurociąg prowadzący z Zatoki Sueskiej do Morza Śródziemnego.
Według Zywerta przez kanał rocznie przepływa ok. 2,5-3 tysiące dużych tankowców. Oznacza to, że przez Egipt (łącznie z ropociągiem) transportowane jest ok. 1,5-2 mln baryłek ropy dziennie, co stanowi ok. 2 proc. światowej podaży ropy.
- To znaczący wolumen. Tym bardziej, że musimy pamiętać, iż jeśli chodzi o możliwość zwiększenia importu ropy, to wolne moce produkcyjne mają kraje OPEC, a największe Arabia Saudyjska, która znaczną część ropy wysyła kanałem przez Egipt - wyjaśnił.
Analityk dodał, że co prawda w tej chwili nie ma realnego zagrożenia dla transportu ropy przez Egipt, ale póki sytuacja tam będzie napięta, ceny ropy będą utrzymywać się na wysokim poziomie.
- Sytuacja sprzyja zarówno spekulacjom jak i utrzymaniu wysokich cen ropy, bo nikt nie wie, co się stanie - powiedział. - Zobaczymy, co się wydarzy. Jeżeli sytuacja się nie pogorszy, na pewno będziemy mieli do czynienia z realizacją zysków - dodał.
Według analityka z domu maklerskiego BOŚ Marka Rogalskiego odreagowanie piątkowych spadków na giełdach było oczekiwane. - W trakcie dnia można było jednak odnieść wrażenie, że inwestorzy po pewnym przemyśleniu stwierdzili, że to co dzieje się obecnie w Egipcie, nie może być wystarczającym pretekstem do rozbudowania większej korekty. Najpewniej stanie się tak, kiedy dojdzie już do obalenia rządów prezydenta Mubaraka i otwartym pytaniem stanie się to, kto go zastąpi - uważa Rogalski.
Jego zdaniem, konflikt w Egipcie mogą wygrać ugrupowania fundamentalistyczne, co może okazać się dużym problemem dla rynków.
Natomiast główny ekonomista z banku Citi Handlowy Piotr Kalisz powiedział, że sytuacja w Egipcie ewidentnie przyczynia się do wzrostu premii za ryzyko, przede wszystkim związanej z inwestowaniem w waluty basenu Morza Śródziemnego. Cierpi szczególnie turecka lira, ale zmniejsza się też gotowość inwestorów do inwestowania na innych rynkach wschodzących, np. w strefę walutową, w której znajduje się Polska.
Jego zdaniem, w przypadku złotego widać to było w ubiegłym tygodniu. "Zobaczymy, w jaki scenariusz obrócą się wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Jeżeli będziemy mieć do czynienia z masową ucieczką inwestorów od ryzykownych aktywów, to Polska bezpośrednio na tym ucierpi" - powiedział.
Zdaniem Kalisza nikt nie jest w stanie dać jednoznacznej odpowiedzi, jaki scenariusz się spełni. - Strach inwestorów polega na tym, że oni nie wiedzą, czy czarny scenariusz zostanie zrealizowany, ale starają się wyceniać ryzyko globalnej wyprzedaży w cenach aktywów - dodał.
Około godziny 18 euro wyceniano na 3,93 zł, dolara na 2,86 zł, a franka szwajcarskiego na 3,04 zł.
- - - - -
Wydarzenia w Egipcie mogą spowodować kolejny skok cen zbóż na globalnym rynku, bo przywódcy państw obawiających się podobnych rozruchów, będą zwiększać ich import i ograniczać eksport - ocenia bank Credit Suisse w poniedziałkowym komentarzu.
Ceny żywności na globalnym rynku zwyżkują od połowy ubiegłego roku m.in. z powodu ograniczeń eksportowych wprowadzonych przez niektóre państwa w reakcji na pogodowe kataklizmy.
Globalne rynki będą co pewien czas niepokoiły się Egiptem, choć - jak zastrzega CS - "będzie to zależało nie tylko od decyzji podjętych przez prezydenta Mubaraka w najbliższych tygodniach, lecz od tego, w jakim zakresie wydarzenia w Tunezji i Egipcie będą uważane za prawdopodobne w innych państwach arabskich, a nawet poza nimi".
"Rosnące ceny paliw i nasilająca się polityczna niepewność skłaniające dyrektorów dużych korporacji do odłożenia na później decyzji ws. inwestycji może wywołać obawy o perspektywę globalnego wzrostu" - dodali analitycy.
Za największe, krótkookresowe ryzyko dla Egiptu, CS uznaje ryzyko dla sektora bankowego, choć nie wyklucza, iż bank centralny uruchomi rezerwy i zdoła utrzymać płynność banków. Banki były zamknięte w niedzielę i poniedziałek. CS nie spodziewa się, by zostały otwarte do czasu uspokojenia sytuacji.
Skutkiem obecnego kryzysu będzie spadek inwestycji w najbliższych dwóch kwartałach, w tym inwestycji rządu w infrastrukturę. Ucierpią też inwestycje zagraniczne i prywatne. Zaszkodzi to wzrostowi egipskiej gospodarki. CS obniżył prognozę PKB za rok 2010-11 dla Egiptu do 5,0 proc. rdr z 5,8 proc. rdr. (rok finansowy w Egipcie kończy się 30 czerwca).
"Oczekujemy, że nawet przy najbardziej optymistycznym scenariuszu turyści będą wracać do Egiptu stopniowo. Przewidujemy w związku z tym pogłębienie ujemnego salda rachunku obrotów bieżących do 2,8 proc. PKB w obecnym roku finansowym z 1,5 proc. w roku 2009-10".
Egipt będzie postrzegany jako kraj politycznie ryzykowny przez jakiś czas, ponieważ dla jego głębokich politycznych problemów nie ma łatwego rozwiązania - oceniają analitycy CS.