Inwestycje w polską infrastrukturę nie mogą być w całości finansowane przez Chiny - Kowalczyk
- Chcielibyśmy uniknąć sytuacji, w której inwestycje w infrastrukturę, takie jak Centralny Port Komunikacyjny, byłyby w całości finansowane przez Chiny; musi to być wsparcie, ale przy zachowaniu naszej kontroli - mówi minister Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów.
W rozmowie minister Kowalczyk podkreślił, że inwestycje infrastrukturalne nasz kraj musi prowadzić ostrożnie, z przewagą polskiego kapitału. Dotyczy to nie tylko kapitału chińskiego, ale każdego innego.
- Uważamy, że kapitał ma narodowość i próbujemy repolonizować nie tylko banki. W tej chwili trwają np. rozmowy o odkupieniu pewnych spółek energetycznych. Byłoby więc w tym momencie nierozsądnym, aby +wpuszczać+ inwestorów w infrastrukturę, oddając im całość finansowania - wskazał.
Dodał, że obecna wartość importu z Chin do Polski wynosi 22 mld dol., zaś eksport z Polski do Państwa Środka niespełna 2 mld dol. Według niego, dużym postępem byłoby, żeby "w najbliższych 2-3 latach dojść do 5 mld dol. eksportu". Zdaniem Kowalczyka, ten niekorzystny dla Polski bilans handlowy może zrównoważyć żywność. - Liczymy głównie na zwiększenie eksportu towarów wysokoprzetworzonych: przetwórstwa mięsa, również wieprzowego. (...) moglibyśmy też zwiększyć eksport owoców, warzyw - zaznaczył.
Polska jest dla Chin atrakcyjnym partnerem na tle innych krajów europejskich?
Henryk Kowalczyk: - Sądzę, że położenie geograficzne Polski predysponuje nas do tego, żeby być atrakcyjnym partnerem. Jesteśmy największym krajem w Europie Środkowo-Wschodniej, czyli tego regionu, który jest najbliżej Chin. Możemy być elementem kończącym nowy Jedwabny Szlak - miejscem, gdzie poprzez nas będzie kontakt z całą Unią Europejską. Stąd myślę, że jest to teraz nasza szansa i chyba jesteśmy zauważani przez Chiny jako taki właśnie partner.
Co mamy jeszcze do zaoferowania Chinom?
- Chcielibyśmy być nie tylko pośrednikiem pomiędzy Chinami a resztą Europy. Mamy do zaoferowania swoje produkty i swoją wymianę towarową. Bardzo liczymy na eksport naszej dobrej żywności. Gdyby nowy Jedwabny Szlak został uruchomiony i działał sprawnie, skróciłoby to bardzo czas przewozu towarów, co dla żywności ma ogromne znaczenie. Transport statkami trwa dużo dłużej. Mamy więc szansę na otwarcie ogromnego rynku chińskiego, jeśli chodzi o artykuły spożywcze.
Na liście najważniejszych towarów eksportowanych przez Polskę do Chin produkty spożywcze zajmują miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki.
- Przyczyną tego jest odległość. Nie każde produkty żywnościowe wytrzymują tak długi transport. Skrócenie tego okresu mogłoby spowodować mocną intensyfikację naszego eksportu żywności. Liczymy głównie na zwiększenie eksportu towarów wysokoprzetworzonych: przetwórstwa mięsa, również wieprzowego. Do krajów arabskich jest on niemożliwy, w przypadku Chin ten rynek byłby otwarty. Ale również mięsa drobiowego. Z tym, że eksport drobiu już się rozwija dość dobrze. Poza tym moglibyśmy zwiększyć eksport owoców, warzyw.
Może to zmienić niekorzystny bilans w handlu Polski z Państwem Środka - według GUS w 2016 r. polski eksport do Chin spadł o 5,2 proc., zaś import z Chin do Polski wzrósł o 4,9 proc.
- Nierównowaga ta utrzymuje się cały czas. Jest ona bardzo duża - można powiedzieć, że stosunek ten wynosi 1:10. Czyli import z Chin jest dziesięć razy większy niż eksport do Chin. Jest szansa, że żywność może to zrównoważyć, ale nie tylko. Myślimy też o nowych technologiach, szczególnie mamy doświadczenie, jeśli chodzi o maszyny górnicze, które są dla Chin atrakcyjnym towarem. Rozważamy też wyroby przemysłu meblarskiego oraz różnego rodzaju produkty innowacyjne: środki transportu, takie jak elektryczny autobus, który ma być naszym sztandarowym produktem. Chiny byłyby na to otwarte.
Kiedy możemy się spodziewać konkretnych efektów rozmów prowadzonych podczas majowego szczytu Pasa Drogi w Pekinie?
- Rozmowy, które były prowadzone na wysokim szczeblu, konkretyzują się właściwie już teraz. Minister rolnictwa był z nami w Pekinie i stosowne porozumienia podpisywał. Trwają prace nad akceptacją warunków bezpieczeństwa żywności - fitosanitarnych i weterynaryjnych. A zatem wzajemne uznania trwają. W tej chwili największym problemem technicznym jest to, że wieprzowina do Chin nie jest eksportowana ze względu na występowanie u nas ASF (wirusa afrykańskiego pomoru świń). Ministerstwo Rolnictwa czyni starania, by można było eksportować wieprzowinę z terenów, gdzie nie ma ASF. Chodzi o to, żebyśmy nie byli traktowani, jako cały kraj zarażony. Ta część, w której występują ogniska choroby, byłaby oczywiście wyłączona, ale reszta kraju miałaby możliwości eksportu.
Rozmowy były prowadzone z wieloma firmami, również tymi największymi.
- Tak. Chodzi o osiem przedsiębiorstw. Łączny obrót tych firm przekracza polskie PKB. To daje wyobrażenie o skali, z jaką mamy do czynienia. Wśród tych firm było kilka godnych uwagi. Jedna z nich zajmuje się handlem i dystrybucją żywności na terenie Chin i krajów południowo-wschodniej Azji. Była zainteresowana właśnie polskimi produktami. To jest bardzo cenny kontakt. Kolejna firma to Poczta Chińska, która jest zainteresowana współpracą z Pocztą Polską. Europejczycy w sposób indywidualny zamawiają przez kurierów pocztowych różne produkty w Chinach. Taki indywidualny import jest dość powszechny. Do tego potrzeba sprawnego systemu przesyłkowego. Chińska Poczta, współpracując z siecią dystrybucji Poczty Polskiej, mogłaby ten rynek obsługiwać. A Poczta Polska jest do współpracy gotowa.
- Warto też wspomnieć o KGHM, która rozmawia z firmą Minmetals na temat eksportu miedzi czy technologii. Im bardziej będzie się chińska gospodarka rozwijać, tym będzie potrzebowała więcej miedzi. Jesteśmy gotowi do eksportu zarówno z Polski, jak i Chile, gdzie KGHM jest współwłaścicielem kopalni. To są bardzo konkretne rozmowy. W składzie naszej delegacji do Pekinu na forum Szlaku i Drogi był prezes KGHM, który początkowo uczestniczył w spotkaniach politycznych na wysokim szczeblu, ale później prowadził już konkretne rozmowy z przedstawicielami chińskiej firmy Minmetals.
A wejście chińskich inwestorów na polski rynek, np. ich zaangażowanie w budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego?
- Takie oferty były i to w bardzo szerokim zakresie. Ale podchodzimy do tego bardzo ostrożnie. Chińczycy bardzo chętnie oferują kapitał, inwestycje i są zainteresowani finansowaniem różnych przedsięwzięć. W tym Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK). Uważamy, że współpraca jest istotna, natomiast nie myślimy, żeby oddać całkowicie finansowanie. Chcemy, żeby te inwestycje były pod kontrolą polską - oczywiście we współpracy z Chinami. Musi to być wsparcie, ale przy zachowaniu naszej kontroli. Chcielibyśmy uniknąć sytuacji, w której projekty takie, jak CPK były w całości finansowane przez Chiny.
- Zbilansowanie finansowania CPK jest zadaniem pełnomocnika (rządu ds. tej inwestycji Mikołaja Wilda - PAP). Za wcześnie na publiczne mówienie o konkretach. Pełnomocnik dostał zadanie, żeby do końca roku określić sposób finansowania, założenia, montaż finansowy tej inwestycji. Zatem w tym roku powinno to być określone.
- Inwestycje infrastrukturalne musimy prowadzić ostrożnie, z przewagą polskiego kapitału. Dotyczy to nie tylko kapitału chińskiego, ale każdego innego. Uważamy, że kapitał ma narodowość i próbujemy repolonizować nie tylko banki. W tej chwili trwają np. rozmowy o odkupieniu pewnych spółek energetycznych. Byłoby więc w tym momencie nierozsądnym, aby "wpuszczać" inwestorów w infrastrukturę, oddając im całość finansowania.
Czy w związku z tym, że chińskie firmy tak chętnie inwestują na całym świecie, nie obawia się Pan, że zaleją nasz rynek i rynki innych krajów europejskich?
- Jest taka obawa i to się już dzieje. Dobrze, gdybyśmy równoważyli to eksportem. Ale ważne jest też, żebyśmy mieli kontrolę nad tymi inwestycjami. Chiny chcą inwestować i będziemy zabiegać o to, żeby inwestowały w infrastrukturę, może nawet nie tyle na terenie samej Polski, ale na obszarach prowadzących do Polski - np. w modernizację i rozbudowę sieci kolejowej. Obecnie rozważane są dwa kierunki poprowadzenia połączenia kolejowego. I to od Chin zależy jego wybór. Jeden to kierunek całkowicie rosyjski. Ale Chiny rozważają też bardziej południową drogę - czyli głównym tranzytem byłby w tym przypadku Kazachstan. Myślę, że to może być bardziej realne. W ramach projektu Pasa i Szlaku Chiny myślą nie tylko o naszym kontynencie. Chcą, żeby nowy Jedwabny Szlak rozwidlał się częściowo na Europę, a częściowo na Afrykę.
Co z portami morskimi?
- Chiny już inwestują w porty w Europie. Natomiast, jeśli chodzi o porty morskie w Polsce, to one już są dobre. Zatem aż tak dużo inwestycji nie potrzebujemy. Nie powinniśmy się jednak na ten obszar zamykać. W tej chwili Chiny wykupiły port morski w Pireusie w Grecji. Rozbudowują go, traktują jako swój najbliższy kierunek. Bałtyk nie jest dla nich aż tak atrakcyjny. Natomiast dla towarów, które nie wymagają pospiesznego przewozu, jest również otwarty. Ale jeśli chodzi o rozwój polskich portów, raczej nie mamy tak dużych planów co do współpracy z Chinami. Robimy to własnymi siłami i nasze porty są gotowe do przyjmowania towarów.
Jakie są zatem obszary współpracy z Chinami, na których Polska może najwięcej skorzystać?
- Są to przede wszystkim żywność wysokiej jakości, nowoczesne technologie - nie tylko maszyny górnicze, ale też rozwiązania informatyczne, a także pośrednictwo w handlu z resztą Europy. Na tym możemy mieć dobry interes.
- Jeśli się startuje z pozycji, gdy stosunek obrotów handlowych wynosi 1:10, to dużym sukcesem byłoby dojście w przewidywalnej perspektywie nawet do proporcji 1:2. Jeśli mówimy o wartościach bezwzględnych, to liczyłbym w pierwszej fazie na pomniejszenie niekorzystnego dla nas bilansu chociaż o 20-30 proc. Teraz import z Chin do Polski wynosi 22 mld dol., zaś eksport z Polski do Chin niespełna 2 mld dol. Dużym postępem byłoby, żeby w najbliższych 2-3 latach dojść do 5 mld dol. eksportu.
Czy Chińczycy są trudnymi partnerami handlowymi?
- Tak, są bardzo mocno nastawieni na eksport. To ich podstawa sukcesu gospodarczego. Na pewno będą nam wszystko sprzedawać, a mniej chętnie kupować. Cała sztuka prowadzenia handlu z nimi będzie polegała na tym, żeby te proporcje były równomierne, żeby, na ile to możliwe, wymiana handlowa była symetryczna. Mamy dobrych negocjatorów, mamy też argumenty. Warunki ekonomiczne będą powoli dawać równiejsze szanse. Kilka czy kilkanaście lat temu koszty produkcji w Chinach były wielokrotnie niższe niż w Polsce, teraz zaczyna się to wyrównywać. Bezpośrednia konkurencja nie będzie więc miała takiego znaczenia, jakie miała jeszcze kilkanaście lat temu. Zachodnie firmy przenoszą już fabryki do tańszych azjatyckich państw. Zarobki w Pekinie są większe niż w Warszawie.
Idea nowego Jedwabnego Szlaku jest typową inicjatywą wielopaństwową. Czy Polska prowadziła już rozmowy w tej sprawie z partnerami unijnymi?
- Rozmowy były prowadzone podczas forum Pasa i Szlaku, przedstawiciel UE uczestniczył w uzgodnieniu wspólnego stanowiska. Niektóre kraje, np. Węgry czy Grecja, zaangażowały się bardzo mocno w tę inicjatywę. W rozmowach uczestniczyli też wysocy przedstawiciele rządu włoskiego, niemieckiego czy premier Hiszpanii.
- Jest też inicjatywa 16+1, skupiająca 16 państw Europy Środkowo-Wschodniej. W tym gronie są nie tylko kraje naszego regionu należące do UE, ale też np. Serbia. Inicjatywa ta dotyczy współpracy Chin z naszą szesnastką. Europa, chcąc nie chcąc, bierze w tym udział. Pewnych procesów gospodarczych nie da się zawrócić. Należy z nich skorzystać, dostosowywać się do nich.
- Sama Polska też prowadzi takie rozmowy. Jest bardzo aktywna w grupie państw środkowo-wschodniej Europy. Jesteśmy traktowani przez Chiny jako lider regionu i chcemy tę pozycję wykorzystać, być w gronie krajów, które najściślej współpracują w ramach inicjatywy nowego Jedwabnego Szlaku. Jeśli włączą się do niej wszystkie kraje unijne - a sądzę, że tak będzie - to ciężar koordynacji przejmie UE. W tej chwili deklaracje unijne, jeśli chodzi o poszczególne państwa, są jednoznaczne, chociaż formalnie UE - jako instytucja, jako całość - w tym nie uczestniczy, ale to jest kwestią czasu.
Czy podziela pan obawy zachodnich analityków, że dzięki inicjatywie nowego Jedwabnego Szlaku Chiny zdominują gospodarczo świat i rozszerzą swoje wpływy?
- Chiny są drugą gospodarką, ale przy ich demografii i tempie rozwoju gospodarczego będą zapewne pierwszą gospodarką światową. To jest proces nieuchronny. Jeśli chodzi o problem bezpieczeństwa, to duża gospodarka chińska, ekspansywność tamtejszych firm, ich interesy gospodarcze w Europie i świecie dają nam większe bezpieczeństwo, bo każdy swoje interesy chroni. To wręcz przyczyni się do podniesienia bezpieczeństwa na świecie. Patrzymy na Chiny jako partnera gospodarczego. Nie jesteśmy zaślepieni, nie rzucamy się w objęcia Chin. Polityka gospodarcza powinna być prowadzona mądrze - nie możemy mieć inwestycji całkowicie uzależnionych od kapitału chińskiego. Współpraca, wsparcie tak, ale nie możemy oddać wszystkiego.
- Udział w inicjatywie Pasa i Szlaku sprowadza się nie tylko do relacji z Chinami, ale również z innymi państwami regionu. Podczas majowego forum prowadziliśmy rozmowy np. z przedstawicielami Birmy czy Indonezji. Szczególnie obiecujące były rozmowy z Indonezją. Kraj ten jest zainteresowany konkretną współpracą z Polską, przede wszystkim w przemyśle stoczniowym - chodzi m.in. o eksport naszych statków. W czerwcu przyjeżdża do Polski w tej sprawie indonezyjski minister gospodarki morskiej.
- Nowy Jedwabny Szlak będzie zatem dla Polski również bramą do innych państw azjatyckich, szczególnie Azji Południowo-Wschodniej.