Kontrakty: afera 4 lutego - akt gotowy
Dotarliśmy do aktu oskarżenia przeciwko Arkadiuszowi O.i Rafałowi G. Prokuratura zarzuca im manipulację kursem kontraktów terminowych na WIG20 i wyrządzenie znacznej szkody BDM PKO BP. Innymi słowy, że są sprawcami tzw. afery 4 lutego.
Zlecenia, które złożył Rafał G., doprowadziły do największej w historii warszawskiej giełdy zmiany kursu kontraktów terminowych. W efekcie pracodawca oskarżonego - Bankowy Dom Maklerski PKO BP - stracił 3,83 mln zł. W porozumieniu z nim działał, zdaniem prokuratury, Arkadiusz O. Dzięki zleceniom wspólnika, reprezentowana przez niego firma z Brytyjskich Wysp Dziewiczych zarobiła 2,35 mln zł.
Winnych nie ma?
Jak zapewniał w prokuraturze Rafał G., "nie miał świadomości", że złożone przez niego zlecenia, które 4 lutego 2004 r. wstrząsnęły rynkiem kontraktów terminowych, opiewały na 4000 instrumentów. Twierdził, że złożył zlecenie sprzedaży 4 kontraktów, bo chciał zrealizować dyspozycję znajomej - Agnieszki K. Gdy się zorientował, że Agnieszka K. zamierzała kupić kontrakty, natychmiast wysłał - używając odpowiedniej funkcji w systemie - zlecenie przeciwstawne do pierwszego. A dlaczego wolumen był tysiąc razy większy? Według oskarżonego - zawiodła wymieniona dzień wcześniej stacja robocza Warsetu.
Arkadiusz O., znajomy Rafała G. i pełnomocnik do rachunku inwestycyjnego spółki Cagliari, która osiągnęła największy zysk podczas sztucznych zmian kursu, tłumaczył, że nie współpracował z nikim w celu zaniżenia czy zawyżenia kursu kontraktów. Zeznał, że o zaistniałej sytuacji dowiedział się dzień później. Na kilka minut przed wstrząsem na rynku złożył jednak zlecenia sprzedaży 500 kontraktów (z wysokim limitem), mimo że składał bardzo duże zlecenia w pierwszej godzinie sesji.
Dwukrotne potwierdzenie
Biegły z zakresu informatyki stwierdził, że na stacji roboczej, z której Rafał G. złożył dwa zlecenia, tego dnia kilkakrotnie kasowane były pliki konfiguracyjne. Pracownicy BDM PKO BP i Giełdy Papierów Wartościowych, którzy bezpośrednio po wydarzeniu badali stację, stwierdzili, że jej ustawienia wymagały potwierdzenia zleceń, gdy ich wartość przekraczała 1 mln zł i jeszcze raz, gdy była większa niż 10 mln zł. Zlecenia na 4 tys. kontraktów wymagały więc dwukrotnego potwierdzenia (wartość każdego z nich wynosiła bowiem około 65 mln zł).
Biegły z zakresu publicznego obrotu uznał natomiast, że gdyby nie zlecenie na 4000 kontraktów spółka Cagliari zamiast osiągnąć zysk w wysokości 2,35 mln zł, poniosłaby stratę. Wcześniej otworzyła bowiem krótką pozycję na 100 kontraktów, a od tego czasu kurs systematycznie rósł.
Zdesperowani spekulanci?
Akt oskarżenia wskazuje, że Agnieszka K. zawierała transakcje na GPW tylko podczas pięciu sesji. Od 13 do 15 stycznia 2004 r. straciła 1,32 mln zł. Czy niedoświadczona w inwestowaniu osoba (tak mówiła o sobie prokuratorowi) wkracza sama na giełdę z tak dużymi pieniędzmi, by w trzy sesje pozwolić sobie na stratę 1,32 mln zł? W trakcie wyjaśnień przyznała, że wybrała Rafała G., by ten obsługiwał jej rachunek. Może więc 4 lutego 2004 r. cała trójka w desperacki sposób próbowała odrobić stracone w styczniu pieniądze (być może nie swoje)?
Komentarz: Przypadek za przypadkiem
Czy możliwe jest, żeby w największej aferze na rynku kontraktów terminowych, na którym działa kilka tysięcy inwestorów, główne role odegrały przypadkiem trzy znające się osoby? Agnieszka K., znajoma Rafała G. i spokrewniona z Arkadiuszem O., składa "niewinną" dyspozycję. Rafał G., przekazując zlecenie na GPW, myli kierunek (sprzedaje zamiast kupować), a stacja robocza myli wolumen - dodaje do niego trzy zera i nie żąda potwierdzenia zleceń o wartości 65 mln zł! Arkadiusz O., kolega Rafała G., przypadkiem zarabia na rachunek firmy Cagliari 2,35 mln zł (dzięki nienaturalnym zmianom kursu, które wywołały zlecenia Rafała G.). Co ważne, na rachunek, który założono miesiąc wcześniej, na który zaledwie 7 dni wcześniej wpłynęły pieniądze (3,74 mln zł; 1 mln dolarów) i wreszcie na którym pierwsze transakcje zawarto właśnie 4 lutego 2004 r.! Prokuratur nie uwierzył w zbieg okoliczności. Czekamy na decyzję sądu.
9 stycznia Spółka Cagliari International otwiera rachunek inwestycyjny w DI BRE Banku, do którego pełnomocnictwo otrzymuje Arkadiusz O.
13-15 stycznia Agnieszka K. - żona Daniela O., który jest bratem stryjecznym Arkadiusza O. - zawiera transakcje na GPW, w wyniku których ponosi stratę 1,32 mln zł.
28 stycznia Na rachunek spółki Cagliari trafia 3,744 mln zł (1 mln dolarów USA). Przelew wykonano, ze szwajcarskiego banku Leu AG przez Credit Suisse SA i Pekao SA.
4 lutego W pierwszej godzinie sesji Arkadiusz O. z rachunku spółki Cagliari składa zlecenia:
- kupna 1000 kontraktów FW20H4 po kursie 1464 pkt (10% niższym od kursu odniesienia),
- sprzedaży 2000 kontraktów po kursie 1786-1788 pkt (10% wyższym od kursu odniesienia).
Między godziną 15.00 a 15.15 składa dodatkowe zlecenia sprzedaży 500 kontraktów w przedziale 1658-1750 pkt.
Tuż po godzinie 15.16 Agnieszka K. składa zlecenie kupna
4 kontraktów FW20H4. Dyspozycję przyjmuje pracownik BDM PKO BP - Rafał G. (jej znajomy).
Rafał G. od 1999 roku zna się także z Arkadiuszem O. (razem pracowali kiedyś w Banku Handlowym). Rafał G. wprowadza zlecenie bezpośrednio do systemu giełdowego, wykorzystując uprawnienia kolegi. W Warsecie pojawia się zlecenie sprzedaży 4 tys. kontraktów po każdej cenie, które obniża kurs do 1526 pkt (o 6,6%). Chwilę później Rafał G. składa odwrotne zlecenie, które winduje kurs do 1788 pkt (17,1%).
Michał Śliwiński
Grzegorz Uraziński