Kryzys koalicji, której nie ma
Inwestorzy stają się nerwowi, jednak wciąż wierzą w koalicję PiS-PO. Gdyby jednak partiom nie udało się dogadać, opuszczą Polskę. Informacje o kłopotach w tworzeniu koalicji PiS-PO nie sprzyjają złotemu.
Wczoraj, po raz pierwszy po wyborach, padło słowo "kryzys". Wypowiedział je Jan Rokita, kandydat PO na wicepremiera.
Nerwowe dni
- Jest słabiej, zarówno na rynku złotego, jak i obligacji. Nie można mówić o panice, jednak inwestorzy sprzedawali wczoraj polskie aktywa. Od rana mówiło się o konflikcie PiS - PO - mówi Marcin Bilbin, analityk Pekao.
Osłabienie złotego widoczne było przede wszystkim względem waluty europejskiej. W pewnym momencie za euro trzeba było płacić ponad 3,94 zł. Marek Nienałtowski, główny ekonomista Palladia Capital Markets, uspokaja jednak, że zmiany kursu euro o 4 gr w ciągu dwóch dni nie są czymś niezwykłym.
- Inwestorzy, zwłaszcza zagraniczni, którzy dyktują warunki na rynku, wierzą, że ta koalicja powstanie. Prawdopodobnie sytuacja uspokoi się w przyszłym tygodniu. Wtedy złoty znów zacznie się umacniać - uważa ekonomista Palladii.
Według Marcina Bilbina, w ciągu najbliższych dni na rynku będzie jednak nerwowo, a złoty może tracić.
Zaczęło się od tek
Nieporozumienia niedoszłych koalicjantów zaczęły się w poniedziałek, gdy okazało się, że Kazimierz Marcinkiewicz, kandydat PiS na premiera i Jan Rokita, prawdopodobny wicepremier z ramienia PO, mają odmienne zdanie co do obsady resortów siłowych i kontroli nad służbami specjalnymi.
Wczoraj rano w wypowiedziach radiowych politycy obu partii nie szczędzili sobie cierpkich słów, przerzucając się winą za brak postępów w koalicyjnych rozmowach. W pewnym momencie rynki obiegła informacja Polskiej Agencji Prasowej, jakoby kandydatem PiS na marszałka Sejmu miał być Józef Zych z PSL. I choć sam zainteresowany przyznał, że nikt z nim na ten temat nie rozmawiał, informacja ta wzmogła nerwowość.
Później Kazimierz Marcinkiewicz odwołał zaplanowaną na południe konferencję prasową. Miał na niej wraz z Janem Rokitą poinformować o postępach w pracach zespołów eksperckich obu partii, które miały pomóc uzgodnić wspólny koalicyjny program. Ta decyzja zaskoczyła Jana Rokitę, który w przerwie obrad zarządu krajowego PO pojechał do Kazimierza Marcinkiewicza, by "przełamać kryzys w negocjacjach". Po godzinie opuścił kancelarię z nietęgą miną.
- Po raz pierwszy otrzymałem od Kazimierza Marcinkiewicza propozycję podziału resortów. Nie jest dla PO w pełni satysfakcjonująca - powiedział Jan Rokita.
Według nieoficjalnych informacji, do PO miałyby trafić ministerstwa spraw zagranicznych, edukacji, sportu, kultury, zdrowia, polityki regionalnej oraz dwa wybrane przez PO resorty gospodarcze. Pozostałe 10 przypadłoby PiS.
Rozłam zaboli złotego
Po spotkaniu z zarządem PO, Jan Rokita jeszcze raz wyraził nadzieję, że kryzys uda się zażegnać. Zapewnił, że poświęci temu popołudnie i wieczór. Do momentu zamknięcia tego wydania "PB" nieznane były wyniki zaplanowanego na 20.00 posiedzenia klubu parlamentarnego PO (miało dotyczyć m.in. dzisiejszego wyboru marszałka Sejmu), ani spotkania szefa PiS, Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem, liderem PO, które miało odbyć się o 21.30 (rozmowa miała dotyczyć dalszych losów koalicji).
Na razie rynek nie spodziewa się wyjścia PO z koalicji. W świetle politycznych zawirowań ostatnich godzin nie można go jednak wykluczyć. A to byłoby dla zagranicznych inwestorów sygnałem do opuszczenia Polski. - W lipcu 2001 r. w ciągu kursy głównych walut wzrosły o blisko 50 gr. Rezygnacja PO z udziału w tworzeniu rządu mogłaby podziałać na inwestorów podobnie. Kursy głównych walut poszłyby w górę co najmniej o 20 gr - uważa Marek Nienałtowski.
Bartosz Krzyżaniak